Epilog

671 29 4
                                    

Pojawiła się na Ziemi po paru tygodniach. Nie mogła przecież zostawić swojej rodzinnej planety mimo, że martwiła się o swoich przyjaciół.

Na miejscu zderzyła się ze ścianą; tak się czuła.
Długo szukała znajomych twarzy, a gdy znalazła w końcu kogoś.. dowiedziała się, że połowa ludzkości zniknęła poprzez pstryknięcie palcami Thanosa bowiem zdobył on ostatni kamień nieskończoności.

- Tak mi przykro, Kiaro. - powiedział Steve otulając ją ramieniem. - Naprawdę próbowaliśmy wszystkiego.

- To nie jest wasza wina. Wcześniej najechał moją planetę i..

- Tak, Buck opowiadał. Bardzo współczuje ci tej tragedii.

- Macie jakiś plan? Jakiś sposób? - zapytała z nieukrywaną nadzieją w głosie.

- Zabiliśmy go, Kiaro. Thor go zabił, ale.. kamienie zostały zniszczone. Nie mamy żadnego ratunku. - łzy zaczęły płynąć po jego policzkach. Stracił większość swoich przyjaciół.

Tak samo jak blondynka kolejny raz straciła sens swojego życia.

❆ ❆ ❆

5 lat później.

Wstała jak co dzień, o świcie. Na początku ruszyła pomóc w uprawach, a następnie zajmowała się dziećmi, które na czas pracy rodziców nie miały opieki.

Długo im zajęło odbudowanie społeczeństwa ale dali radę. Każdy pomagał każdemu, uczono się nowych rzeczy i tym sposobem po ataku Tytana nie było już śladu. Prócz tego w sercu.

Minęło parę lat od tragedii jaka spotkała Kiarę. Mimo odległości nadal utrzymywała kontakt z Avengersami, którzy zostali na Ziemi. Steve i Natasha na bieżąco opowiadali jej co się dzieje ale wiadomości, której pragnęła nadal nie dostała.

I wiedziała, że nigdy jej nie dostanie.

Bucky zniknął wraz z resztą jej przyjaciół, a ona musiała nauczyć się na nowo żyć i funkcjonować bez niego.

Dzisiejszy dzień nie różnił się od poprzednich z tą różnicą, że nie dostała jeszcze żadnej informacji od Nat. Nie zrobiła sobie jednak nic z tego ponieważ wiedziała, że każdy ma swoje obowiązki, a po pięciu latach może przyszedł czas żeby sobie odpuścić.

Do domu skierowała się dopiero późnym wieczorem. Przemierzała ogrody, a gdy znalazła się w samym środku; w miejscu z ławką otoczoną kwiatami, usłyszała znajomy głos:

- Tęskniłaś?

A gdy jej wzrok spotkał się z autorem słów, zamarła.

Zamarła, a jednocześnie poczuła ekscytacje, szczęście i napływające łzy, bo przed nią stał jej Buck, a słowa Kocham cię nigdy nie były tak szczerze, jak w tej chwili.

——
Kochani, to koniec tej książki. Po prawie roku pisania doszłam do wniosku, że to idealne zakończenie dla naszych bohaterów.

Bardzo dziękuje za każdą gwiazdkę i komentarz 💜

Wiem, że jeszcze muszę zająć się drugą książką o Buckym — zapewne to zrobię ale nie wiem kiedy :/

Dziękuje jeszcze raz. Enjoy!

V.

Destiny || Bucky Barnes [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz