~20~

766 45 7
                                    

Wczorajsza noc dla Kiary i Buckiego była niezwykle męcząca. Morfeusz i Himeros chyba postawili sobie za cel doprowadzenie pary na skraj cierpliwości. Sny jakie zagościły w ich głowach były tak cholernie intensywne, że obudzili się spoceni i mokrzy — z ciężkim oddechem.

Było to rzeczywiste do tego stopnia, że tuż po obudzeniu Bucky znalazł się przed pokojem Kiary i bezceremonialnie zaatakował jej usta gdy tylko otworzyła drzwi.

- Gdybyś tylko wiedziała jaki miałem sen.. - westchnął zsuwając dłonie na jej pośladki. - Kochanie, nawet tam nie dajesz mi chwili wytchnienia.

- To chyba mieliśmy podobny sen. - powiedziała między pocałunkami.

- To musi być przeznaczenie. - zjechał wargami na jej szyję delikatnie ale z wyczuciem całując jej skórę. Co jakiś czas dokładał do działania koniuszek języka, który dodatkowo potęgował odczucia Kiary.

- Bucky.. - wsunęła palce między skórę a materiał jego spodni. Przyjemne mrowienie przeszło przez jego podbrzusze zwiastujące to, co miało zaraz nadejść gdy nagle rozbrzmiał w głośnikach głos dyrektora:

- Avengersi proszeni o pilne stawienie się w Sali Obrad.

- To jest jakiś żart. - warknął Barnes odsuwając się nieznacznie od Kiary. - Czy tak ma wyglądać kara za moje grzechy?

Brunetka zaśmiała się na jego słowa i wyrwała się z jego uścisku. Podeszła do szafy skąd wzięła swój kombinezon i udała się do łazienki; jednak zanim zamknęła za sobą drzwi spojrzała na mężczyznę rzucając szybko:

- Radziłabym ci się pospieszyć, pokutniku.

- Jeszcze do tego wrócimy i doskonale sobie zdajesz z tego sprawę. - powiedział niskim głosem stawiając kroki w stronę wyjścia z jej pokoju. Zabrzmiał tak obiecująco, że Kiarze momentalnie zrobiło się gorąco. Wzięła głębszy oddech i pokręciła głową odganiając myśli, które napłynęły pod wpływem jego słów.

Po chwili wyszła na korytarz ubrana w obcisły czarny materiał. James czekał już na nią oparty plecami o ścianę, ze skrzyżowanymi nogami i założonymi rękami na klatce piersiowej. Miał na sobie strój składający się z ciemnych spodni, desantowych butów i kurtki, która nie posiadała jednego rękawa ukazując tym samym jego bioniczną rękę.

- Naprawdę bardzo daleko zajdziemy z tym strojem. - odparł brunet biegając wzrokiem od góry do dołu po ciele Kiary.

- Co ci w nim nie pasuje? - zapytała kierując się do windy. Wcisnęła przycisk i odwróciła się w stronę mężczyzny z rękami opartymi na biodrach.

- Pobudza wyobraźnie. - rzucił, a w odpowiedzi dostał szczery śmiech kobiety.

Drzwi windy rozsunęły się, a przed parą pojawiła się znajoma twarz Steve'a. Ubrany w białą koszulkę i jeansy stał z rękami założonymi za plecami.

- Widzę od rana dobre humory. - powiedział uśmiechając się, ale gdzieś w środku poczuł się dosyć dziwnie. Widok roześmianej Kiary i powód tego, którym był Bucky sprawił pojawienie się swego rodzaju ukłucia zazdrości.

Nawet jeśli wiedział, że nic między nimi nie ma — przecież gdyby coś było, to Bucky by mu powiedział.

- Byłyby znacznie lepsze gdyby nie było wezwania. - przyznała brunetka opierając się o metalową ścianę.

Barnes zrobił to samo naprzeciw niej i wcisnął guzik zamykający ponownie drzwi. Winda ruszyła na odpowiednie piętro w akompaniamencie piosenki od AC/DC — Stark nie był zwolennikiem tej standardowej muzyczki, którą każdy usilnie montował w windach.

Destiny || Bucky Barnes [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz