Mimo zmęczenia jakie dopadło Kiarę poprzedniego wieczoru, kobieta i tak obudziła się z samego rana niezwykle wypoczęta. Chwilę jej zajęło zanim zorientowała się gdzie się znajduje. Ściany w odcieniu angielskiej lawendy i zestaw mebli w kolorze jasnego dębu. Tak, to jej pokój w siedzibie Avengers.
Podniosła się do pozycji siedzącej i zsunęła nogi na puchaty dywan znajdujący się pod łóżkiem. Wstała przeciągając się i skierowała się do łazienki. Przed wejściem pod prysznic rozpuściła swoje włosy uwalniając je z ciasnego ale już niedbałego upięcia. Pod silnym strumieniem wody dokładnie umyła swoje ciało zmywając oznaki podróży. Opuszczając kabinę zawinęła włosy w turban, a siebie owinęła puchatym ręcznikiem. Spojrzała na swoją twarz w lustrze. Była cholernie wdzięczna, że nie potrzebowała żadnych kosmetyków. Jej skóra była naturalnie gładka i nie posiadała żadnych przebarwień. Usta utrzymywały się w jasnoróżowym odcieniu, a rzęsy miała ciemne, gęste i długie, co idealnie komponowało się z zielonymi oczami.
Wróciła do pokoju i otworzyła szafę, z której wyciągnęła czarne dresowe spodnie ściągane grubą gumką na kostkach, tego samego koloru bokserkę, a z komody obok wyciągnęła sportowe buty. Ubierając uprzednio bieliznę nałożyła na siebie przygotowany zestaw i usiadła przed toaletką. Ściągnęła ręcznik z głowy, trochę podsuszyła wilgotne włosy i zaczęła je zaplatać w dwa francuzy. Miała w tym niesamowitą wprawę, w końcu to była jej codzienna fryzura od samego dzieciństwa. Różnica była jedynie w długości.
Gotowe warkocze opuściła na swoją klatkę piersiową i w takim stanie wyszła na korytarz. Rzuciła spojrzenie w stronę sąsiednich drzwi mając małą nadzieję, że zaraz się otworzą i przejdzie przez nie Bucky. Nic takiego się nie wydarzyło, a ona kręcąc głową na swoją głupotę podeszła do windy i wcisnęła odpowiedni przycisk. Chwilę musiała poczekać ale w końcu maszyna pojawiła się na jej piętrze. Zjechała nią na poziom, na którym znajdowała się kuchnia. Przeszła przez próg i od razu uderzył w nią zapach świeżo parzonej kawy.
Ten napój był jej ulubionym. Na jej planecie nie istniały ziarna kawy; a przez ostatnie trzy lata bardzo nad tym ubolewała; dlatego więc wyciągnęła z szafki czarny kubek, który zarezerwowała sobie już lata temu i podstawiła go pod ekspres.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj tak wcześnie. Jest dopiero siódma, a ty już na nogach. - usłyszała za sobą. Tak zafascynowała się ponowną możliwością przyrządzenia napoju, że totalnie zignorowała obecną osobę w kuchni.
- Oh, witaj Bruce. Przepraszam, tak się nastawiłam na gorącą kawę, że zapominam o świecie wokół. - powiedziała gestykulując dłońmi.
- Nawet mnie to nie dziwi. Nie zdziwi mnie również jeśli bardziej tęskniłaś za kawą niż za nami. - pozwolił sobie zażartować. Ich relacja była raczej.. służbowa. Może i wiedzieli coś o sobie ale to były fakty wyłapane od innych ludzi lub podczas rozmów na misji. Większość, a nawet chyba całość kontaktów dotyczyła jedynie spraw Avengersów.
- Powiem ci, że gdyby to była forma pytania to ciężko byłoby mi odpowiedzieć. - zaśmiała się wsypując cukier i dodając mleka do czarnej mocnej kawy. Zamieszała łyżeczką swoje połączenie i wzięła jeden duży łyk. Oh tak, to był ten smak.
- Wiedziałem. - również odpowiedział ze śmiechem. - Korzystając z okazji chciałem się pożegnać i powiedzieć, że cieszę się, że do nas wróciłaś.
- Pożegnać? Wyjeżdżasz?
- Tak. Obecnie nic się nie dzieje i Nick dał mi wolną rękę. Jadę do Afryki pomóc zwalczyć choroby. Nie mają tam dużej dostępności do leków. - wyjaśnił w skrócie.
CZYTASZ
Destiny || Bucky Barnes [+18]
Romansa~Nic się nie dzieje przypadkowo. Życie stawia na naszej drodze ludzi z jakiegoś powodu. Każdy napotkany człowiek jest albo lekcją, albo sprawdzianem albo wyjątkowym prezentem.~ Kiara wraca na Ziemię po trzech latach nieobecności. Zdystansowana kobie...