~28~

558 33 0
                                    

Bucky: Wyślij mi wasz adres.

Brunet wysłał wiadomość do Sama siedzącego tuż za nim. Spojrzał w boczne lusterko, gdzie zobaczył zdziwioną minę i uniesione brwi mężczyzny. Po chwili dostał odpowiedź.

Sam: I ryzykować, że Kiara mnie zabije? Nigdy w życiu.

Bucky: Zaraz ja cię zabiję i wyjdzie na to samo.

Sam: Czy mogę wiedzieć po co ci on?

Bucky: Muszę z nią porozmawiać.

Sam: Dla romantycznej historii mogę się poświęcić.

Barnes przewrócił oczami i chwilę później dostał adres kawalerki, w której Wilson mieszkał z Kiarą. To było zaledwie parę ulic stąd, jakim cudem nigdy na siebie nie trafili? Za moment jednak zrozumiał, że to najlepsza taktyka; w końcu Avengersi szukali ich na obrzeżach, a nawet zakładali inny stan, a tym czasem oni siedzieli swobodnie tuż pod ich nosami.

- Muszę coś załatwić. - odparł gdy Steve zaparkował samochód pod Stark Tower. - Będziemy w kontakcie.

- Stary, mamy Chitauri na głowie. - uniósł brew Rogers.

- Przecież zaraz wrócę. - przewrócił oczami i szybkim krokiem udał się w stronę wskazanego przez Sama adresu.

Z jednej strony czuł, że powinien to zostawić ale nie pozwalało mu na to sumienie i.. uczucia. Coś poważnego musiało wstrząsnąć Kiarą co mogło równać się z czymś niebezpiecznym, a on nie chciał żeby cokolwiek się stało; nawet jeśli odeszła bez słowa i powinien teraz to uszanować i również się tego trzymać, to jednak nie mógł. Cholernie chciał zawrócić ale nie potrafił. Po prostu nie potrafił.

Wszedł do środka wysokiego wieżowca i wjechał windą na odpowiednie piętro. Stanął pod drzwiami z numerkiem 22 bijąc się z myślami. W końcu jednak podniósł dłoń zaciśniętą w pięść i parę razy zapukał w drewnianą blokadę.

- Kurwa mać. - usłyszał jej głos wewnątrz mieszkania. Uśmiechnął się pod nosem wyobrażając sobie jej minę.

Chwilę później otworzyła drzwi stając przed nim ubrana w swój roboczy kombinezon.

- Znowu uciekasz? - zapytał unosząc brew. Miało to zabrzmieć żartobliwe ale kobiecie raczej nie było do śmiechu. Chciała zamknąć mu drzwi przed nosem ale Bucky szybko zablokował je swoją nogą. - Okej, nie masz humoru na żarty.

- Czego chcesz? - westchnęła. - Naprawdę nie mam czasu.

- Co znalazłaś w pustostanie? - zapytał wchodząc do środka. Mieszkanie było małe ale wydawało się przytulne. Mały salon połączony z kuchnią i dwie pary drzwi: jedne do łazienki, a drugie do sypialni. Jego myśli skierowały się do pytania czy Kiara spała z Samem w jednym pokoju, czy może ona miała sypialnię, a on kanapę w salonie.

Jednak to nie był odpowiedni moment żeby o tym rozmawiać.

- Nic, niby co miałabym znaleźć? - zrobiła zdziwioną minę.

- Nie oszukasz mnie, słońce. - podszedł do niej i oparł się ręką o ścianę.

- Nie znasz mnie, odpuść. Nic nie znalazłam. - machnęła ręką i chciała się odsunąć, ale Barnes był szybszy; złapał ją za nadgarstek i przyciągnął w swoją stronę by następnie oprzeć jej plecy o ścianę, a sam ułożył swoje dłonie po dwóch stronach jej głowy.

- Doskonale zdajesz sobie sprawę, że poznałem cię w parę tygodni o wiele lepiej niż reszta przez kilka lat. - cały czas patrzył jej prosto w oczy. Nawet teraz ciężko mu było uwierzyć, że ma ją przed sobą.

Destiny || Bucky Barnes [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz