~12~

917 44 0
                                    

Wystrój był utrzymany w ciemnych barwach przeplatany w przeróżnych miejscach neonowymi światłami. Było klimatycznie i zdecydowanie niecodziennie.

Kobiety zajęły stolik w kącie, na rogowej kanapie skąd miały idealny widok na całe pomieszczenie. Jak narazie nie musiały nawet przeglądać karty — Natasha uparła się, że muszą spróbować jej ulubionego drinka, a jej dwie towarzyszki nie miały zamiaru protestować.

- Fuzzer Bang. Wódka, likier kokosowy, blue Curacao i sok pomarańczowy. - powiedziała stawiając na stoliku trzy szklanki z żółto-niebieskim napojem.

- Dziwna mieszanka. - zmarszczyła brwi Wanda ale wzięła łyk pociągając za słomkę. - Ale dobra. I to jak!

- Zaufam. - wzruszyła ramionami Kiara biorąc swoją szklankę. Upiła trochę napoju i przejechała językiem po wargach. - I nie żałuję.

- Mówiłam! Ale przejdźmy do poważniejszych spraw. Oczywiście wszystko zostaje między nami. - Nat założyła jedną nogę na drugą i oparła się plecami o oparcie kanapy. - Ty i Barnes. Szybka jesteś.

- Spotykasz się z Buckym? - uniosła brwi Maximoff.

- Rozumiem, że argument pod tytułem „to moje prywatne sprawy" nie przejdzie?

Rudowłose pokręciły przecząco głowami. Kiara westchnęła ciężko ale przebrnęła przez tą historię. Opowiedziała o samym poznaniu z Buckym, wspólnym obiedzie, sytuacji w windzie oraz o tej w jego pokoju, rozmowie i ponownym zbliżeniu w lesie, kończąc na wnioskach do których doszli do tej pory.

- Zero seksu, tylko randkowanie. No i ukrywanie się przed Stevem. - dodała biorąc łyk napoju.

- Fatalnie. - jęknęła Wanda. - Oczywiście mówię o ukrywaniu się i ograniczeniach.

- Nadal nie potrafię pojąć jakim cudem ty — zdystansowana kobieta i Bucky — najbardziej aspołeczny człowiek jakiego poznałam; spiknęliście się. I to bez zastanowienia. Poszliście na żywioł. - powiedziała Nat. - Ale jak to mówią, każdego w końcu trafi strzała amora.

- Tylko my w pakiecie dostaliśmy wyrzuty sumienia. - westchnęła Kiara. - Widzę jak Bucky przejmuje się okłamywaniem swojego przyjaciela, ale z drugiej strony nie chce go zranić. Jak by to wyglądało?

- Wydaje mi się, że bardziej by go zabolał sam fakt, że znowu to Barnesowi coś się udało. W wojsku miał identyczną sytuację. Długo starał się żeby się dostać, a Bucky po prostu złożył podanie i został sierżantem. I widzisz, Steve zdecydował się na eksperyment żeby w końcu dopiąć swego i spełnić swoje marzenie o walce dla ojczyzny. - trafnie zauważyła Maximoff.

- Z zewnątrz na pewno by się cieszył, że jego przyjaciel odnalazł się w nowym świecie ale wewnątrz byłoby o wiele gorzej. - dodała Natasha. - Ile razy opowiadał, że Bucky nie musiał nic robić by kobiety na niego zwracały uwagę, a on był zawsze pomijany. Przyjaźń przyjaźnią ale zazdrość jest nieodłączną częścią każdej relacji.

- Nie pomagacie mi, laski. - wtrąciła brunetka kończąc swojego drinka. - I w tej chwili naprawdę żałuję, że ziemski alkohol na mnie nie działa.

- Nie będziemy cię już dobijać. Ale wiedz, że macie nasze wsparcie i nic nikomu nie powiemy. To wasza decyzja. - Maximoff objęła ją składając pocałunek na jej czole. - Ktoś jeszcze wie?

- Sam, ale to pewnie was nawet nie dziwi.

- Ani trochę. - zaśmiały się.

Natasha zabrała puste szklanki by po chwili przynieść je wypełnione tym samym napojem co wcześniej. Zgodnie z umową opowiedziała jak to wyszło z zauważaniem pary w restauracji, a mianowicie: umówiła się z Brucem na pożegnalny obiad, bo jak wiadomo wyjechał do Afryki. Jak to Natasha miała w zwyczaju, zajęła miejsce w rogu aby obserwować otoczenie, a Banner usiadł naprzeciw, plecami do sali. Właśnie wtedy zauważyła Kiarę i Buckiego. Reszta była już wiadoma; wypytała właściciela o sale bankietową niby tylko z czystej ciekawości.

Destiny || Bucky Barnes [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz