Pierwszy dzień w Paryżu był dla niego niesamowity. Chociaż Louis nie mógł mu towarzyszyć, wspominając coś o cholernej kolacji biznesowej z innymi szefami, to brunet nie zamierzał siedzieć bezczynnie w pokoju przez całe popołudnie. Chociaż z drugiej strony mógłby również siedzieć bezczynnie w pokoju, który swoją drogą był równie cudowny i może nie miał ochoty z niego wychodzić. Miał idealny widok nawet i na samą Wieżę Eiffla, co było dla niego bardziej niż niesamowite i kiedy tylko Tomlinson zniknął w łazience na dłużej niż minutę, to telefon Harry'ego zapełnił się zdjęciami tej budowli.
W końcu nie wiedział, kiedy i czy w ogóle, będzie miał okazję zobaczyć ją jeszcze raz. Miał jeszcze sporo świata do zwiedzenia, więc nie chciał ograniczać się tylko do jednego miejsca. Louis może napomknął mu coś na temat tego, że w zasadzie to zdarzało mu się całkiem często gdzieś wyjeżdżać służbowo. Jednak Harry widział już kiedyś w jednym dokumencie, jak szybko firma mogła upaść — albo jak szybko mógł stracić pracę w inny sposób — więc koniec końców wolał się na nic nie nastawiać.
Jednak wracając do ważniejszych spraw, takich jak zdjęcia; nie chciał robić tej małej sesji przy swoim szefie, aby się nie wygłupić, nawet jeśli wydawało się, że Tomlinson nie skomentowałby tego ani jednym słowem.
Oczywiście ruszył na pierwszą pieszą wycieczkę ledwie po skończeniu obiadu. Na kartce w razie czego zapisał sobie adres hotelu, dostał od Louisa kartę do pokoju, prosząc, aby ten wrócił przed dziewiętnastą, ponieważ z jakiejś przyczyny karta była jedna, a ich dwójka, więc jakoś musieli się dogadać. Szatyn chciał to załatwić z kimś wyżej postawionym, ale brunet obiecał, że wróci szybko, a zresztą kolejne dni spędzą razem na spotkaniach, więc nie byłoby sensu jedynie bardziej się denerwować. Louis kiwnął na zgodę głową, a Harry uśmiechnął się lekko i wyszedł na swoje małe zwiedzanie. Nie chciał iść nigdzie daleko. Pokręcić się po najbliższej okolicy, porobić zdjęcia i może zajść do jakiegoś marketu po małą przekąskę na wieczór.
No i Harry wrócił nieco przed ich umówionym czasem. Był kompletnie padnięty, bo szedł w miarę szybko, aby tylko zobaczyć jak najwięcej w tym krótkim czasie. Kiedy wpadł do pokoju, zwrócił na siebie uwagę szatyna. Tomlinson wydawał się wpatrywać w niego z pewnego rodzaju miękkością, czego jednak on sam nie zauważył.
— I jak? — zapytał się mężczyzna, poprawiając rękawy swojej koszuli. A brunet przez moment, przez ten jeden, krótki moment, musiał odwrócić wzrok, aby nie zacząć się podejrzanie rumienić. — Podobało ci się na mieście?
Głos Louisa wskazywał na lekkie zaciekawienie, a Styles był zbyt podekscytowany, aby nie pochwalić się tym wszystkim. Zapomniał nawet o tym, że jeszcze kilka sekund wcześniej był zachwycony ciałem swojego szefa.
— Było wspaniale, a przecież prawie nic nie widziałem! — powiedział z zachwytem Harry, ignorując swoje zmęczenie. — Widziałem pełno małych piekarni i ludzi, i to wszystko! Niby nie tak daleko Anglii, a jakie inne!
— Cieszę się, że Paryż nie zawiódł twoich oczekiwań. Czasami gdzieś byłem i liczyłem na coś super, a później okazywało się, że miejsce było gówniane.
— Powinno być mi przykro, ale chyba jestem zbyt podekscytowany — powiedział z radością w głosie Styles, nadal zerkając co chwila na okno. Może był głupi, że cieszyły go takie proste rzeczy, ale skoro on nie narzekał, to słowa innych osób się dla niego nie liczyły.
— Też byłem, kiedy zacząłem latać po świecie — mruknął Louis, narzucając na siebie marynarkę. Nienawidził takich kolacji, ale nie miał wyboru. Jeżeli chciał mieć jak najlepsze umowy, to musiał się trochę podlizać tu i tam. — Potem się przyzwyczaiłem i wydaje mi się, że żadne miejsce nie jest tak wspaniale jak dom.

CZYTASZ
The Ugly Duckling
Hayran KurguHarry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które wi...