Odnalezienie Harry'ego wcale nie było proste. Cóż, może i by było, ale problem polegał na tym, że brunet musiał ewidentnie opuścić biurowiec, ponieważ kiedy Louis wrócił do swojego gabinetu, prze biurku asystenta znalazł jedynie smycz z identyfikatorem.
Oczywiście chciał jechać i to wszystko wyjaśnić. I może brzmiał głupio, ponieważ bez problemu mógłby zatrudnić kogokolwiek na tym stanowisku, nawet kogoś lepszego. Z większym doświadczeniem, kto wcześniej pracował w równie wielkich korporacjach. Jednak chciał kogoś, kto był w stanie dotrzymać mu kroku, nie tylko na polu samej pracy. Gdyby potrzebował byle kogo, to nie zwalniałby wcześniejszych osób.
Wiedział, że mógł załatwić to wszystko dopiero popołudniu, kiedy miał skończyć wszystkie spotkania. W końcu praca była ważniejsza. To od niego zależało to, jak firma będzie prosperowała, a skoro dawała możliwość dobrego życia mu i jego pracownikom. Musiał wybrać.
Na szczęście miał dostęp do laptopa bruneta i mógł znaleźć napisane w połowie sprawozdanie. On miał niejedno takie za sobą, więc szybko zajął się resztą, przygotowując się do tego wszystkiego. Nienawidził początków nowej kolekcji i tych wszystkich kłótni o to, jaki kolor był najlepszy czy jaki materiał będzie lepszy, chociaż to wciąż były wyłącznie przewidywania.
I kiedy wyszedł po tym wszystkim z biura, aż musiał zapalić sobie na parkingu. Ta praca zdecydowanie nie była na jego nerwy, szczególnie, że jego opinia często ważyła na najważniejszych sprawach. Miał również całkiem niezłe notatki Stylesa, które wydawały się być bardziej trafne niż sam mógłby przypuszczać, co nieco mu pomagało.
Wsiadł do swojego samochodu, wpatrując się na karteczkę, na której zapisał sobie z dokumentów adres bruneta. Wiedział, że było to ogromne naruszenie prywatności, ale on naprawdę nie miał zamiaru tolerować takiego zachowania w pracy. I oczywiście wcale nie mówił o Harrym, tylko o grupce, która teraz musiała zmagać się w swoich dokumentach z naganą i to wcale nie od byle kogo. Wiedział, że jego słowo miało w wielu kręgach znaczenie.
W końcu zajechał pod mieszkanie swojego asystenta. Miał w torbie nawet jego identyfikator, choć wiedział, że w kryzysowym momencie po prostu powie mu, że nie przyjmie jego rezygnacji i tyle. Miał nadzieję, że chociaż to pomoże.
Stanął przed domofonem, licząc na to, że ten będzie w domu i będzie chciał mu otworzyć drzwi. Domyślał się, że pewien Harry nie będzie specjalnie chętny do rozmów, ale on naprawdę nie lubił załatwiać pewnych spraw przez telefon.
Wybrał odpowiedni numer mieszkania i czekał. Sygnał dzwonienia wydawał się działać mu na nerwy. Nienawidził czekać, szczególnie, że sprawa była całkiem ważna.
— Tak? — odezwał się nieco zniekształcony głos Harry'ego. — Od razu mówię, że nie jestem zainteresowany żadną organizacją, dziękuję bardzo.
—To ja, Louis. Podpisuję twoją wypłatę.
— A co pan tutaj robi?
— Aktualnie to chciałbym powiedzieć, że stoję, ale darujmy sobie żarty. Mamy do wyjaśnienia dwie, nie, trzy, rzeczy. Pierwsza, naprawdę nie musisz zwracać się do mnie z aż takim szacunkiem, druga, przyszedłem wyjaśnić to, co się dzisiaj zdarzyło. Trzecia i ostatnia, możesz mnie wpuścić, bo zaraz zacznę wyglądać jak kretyn?
Drzwi zaraz odblokowały się, a on mógł wejść do środka. Nie wiedział dlaczego, ale spodziewał się gorszej okolicy. Czasami zapominał o tym zwykłym życiu. Wydawało mu się, że wszystko było tylko białe albo czarne.
Chwilę później znalazł się na odpowiednim piętrze i stanął przed drzwiami. Nie zdążył nawet zapukać, a już widział przed sobą Harry'ego. Widać było, że ten musiał niedawno uporać się ze swoimi łzami, bo zwykle duże, zielone oczy teraz wydawały się nieco zaczerwienione i popuchnięte. Teraz nawet ten okropny pulower został zastąpiony bluzą z polaru i jego asystent wyglądał prawie jak ósme nieszczęście z siedmiu możliwych.
CZYTASZ
The Ugly Duckling
FanficHarry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które wi...