25

451 28 0
                                    

Czuł się źle z tym, że dzień wcześniej musiał okłamać Louisa. Kiedy leżeli razem w łóżku, a szatyn był cały zakatarzony i zakaszlany, to było mu źle, że musiał wyjść. Powiedział jednak, że Niall zapraszał go na mały wieczorek towarzyski, a on się zgodził, nie chcą się tak alienować. Tomlinson oczywiście wyglądał na przekonanego, bo dlaczego miałby nie? Kazał mu jedynie dobrze się bawić i wrócić do niego, kiedy tylko będzie chciał.

I Styles walczył ze sobą, czy może swojej przemiany nie odłożyć do wtorku i nie zostać pod ciepłą kołdrą, opiekując się mężczyzną, jak robił to od sobotniego popołudnia. Powiedział jednak, że rano przychodzi hydraulik, ponieważ niektórzy sąsiedzi mają problem z wodą w swoich mieszkaniach i była to akurat prawda. Louis marudził oczywiście, że Harry chyba chce go zabić, jeżeli będzie tak daleko od niego na tak długo, a brunet śmiał się jedynie miękko, poprawiając włosy swojego partnera. W końcu jednak po serii drobnych pocałunków i obietnicy, że Harry zostanie w poniedziałek, szatyn wyglądał na nieco bardziej udobruchanego. Styles zostawił mu jedzenie do odgryzania, zrobił świeżej herbaty do termicznego kubka i zostawił odpowiednie tabletki, mówiąc, że ma dzwonić, gdyby cokolwiek się stało.

I nawet się nie dziwił, że ledwo ubrał buty, a jego telefon zaczął wibrować. Uśmiechnął się wtedy, ale nie odebrał, krzycząc jedynie, że wychodzi i że napisze później, aby sprawdzić, jak mężczyzna się czuł. Louis coś mu odburknął zbolałym głosem, a Styles wiedział, że to wszystko tylko sztuczka, aby go zatrzymać, bo dosłownie dziesięć minut wcześniej Tomlinson wcale nie wyglądał tak źle.

No ale wczoraj było wczoraj, a teraz było dzisiaj. Harry wybierał właśnie dla siebie ubrania i w pewien sposób czuł, że waliło mu serce. W końcu miał wyjść tak do ludzi pierwszy raz. Jasne, miał już takie epizody jak chociażby kolacja w Paryżu. Ale nie było to codziennością tak, jak miało stać się to teraz.

W końcu jednak wybrał jeden ze strojów, które przygotował dla niego Zayn dwa dni wcześniej i kiedy wziął szybki prysznic rano, ubrał się i przeglądał się kilkukrotnie. Akurat kiedy skończył, zadzwonił do niego Niall, mówiąc, że już na niego czekają i ma się pośpieszyć albo będzie miał nieodpowiednie włosy.

Wizyta w salonie była na szczęście krótka, ale zdecydowanie warta zachodu. Jego kosmyki nie były już tak zalizane jak wcześniej, ale teraz układały się miękko, nie zasłaniając nadal twarzy.

— Wyglądasz jak milion funtów, stary! — powiedział z zadowoleniem Niall, a Malik się z nim zgodził. W końcu całkiem nieźle dopasowany garnitur w ciemnym kolorze i biała, nieco rozpięta koszula robiła z niego kogoś zupełnie innego niż nieśmiałego faceta w dziwnym sweterku.

Ruszyli w stronę pracy. W czasie drogi, którą przemierzyli na piechotę, brunet czuł na sobie spojrzenia i to zupełnie inne niż kiedykolwiek wcześniej. Jakby zaciekawione, dłuższe niż na raptem sekundę.

Kiedy pojawili się w biurze, reakcje były podobne. Jednak były jeszcze bardziej nasilone, w końcu w tym miejscu go znali. Wiedzieli, jak do tej pory się ubierał, jak wyglądał. I że teraz była to zmiana o sto osiemdziesiąt stopni.

Jednak Styles nie chciał tracić ani momentu na te wszystkie osoby, które do tej pory były dla niego niespecjalnie miłe i przyjazne. Zdecydowanie bardziej wolał poznać opinię Louisa, chociaż musiał przyznać, że trochę się bał. I szczególnie wyszło to w momencie, kiedy wsiadł do windy i wiedział, że nie było już odwrotu.

Niall zniknął, a Zayn nie wszedł z nim do windy, mówiąc coś o kupieniu dla siebie kawy. Dlatego Harry jechał sam. Cóż, może były jeszcze inne osoby z firmy, ale ogólnie rzecz mówiąc, nie było nikogo, kto byłby dla niego deską ratunku.

Wysiadając na odpowiednim piętrze, zastanawiał się, czy może jednak nie odwrócić się i nie uciec w drugą stronę. Jednak wiedział, że skoro chciał zmiany, to musiał pokazać, że był z niej dumny. Wcześniej przygotował też coś ciepłego do picia dla Louisa i zdecydowanie nie była to kawa. Wiedział, że mężczyzna nadal walczył z przeziębieniem i wolał zrobić mu herbatę z miodem niż kolejny kubek pełen czarnego napoju.

Chciał jeszcze poprawić włosy, ale zaraz z tego zrezygnował. Nie mógł przecież zniszczyć pracy fryzjera, nawet jeśli to wcale on za niego nie płacił, tylko jego przyjaciele, mówiąc coś o wcześniejszym prezencie gwiazdkowym.

Wypuścił mocniej powietrze i zapukał, tak jak miał to w zwyczaju.

— Wiesz, że nie musisz pukać — odezwał się głos z drugiej strony, a on na krótki moment się uśmiechnął k wszedł do środka.

Louis nawet nie patrzył w jego stronę, pisząc coś na skrawku papieru, jednak kiedy Styles pojawił się przy samym biurku, ten uniósł wzrok. I chwilę później zamrugał kilkukrotnie.

— Co to za nagła zmiana? — zapytał Tomlinson, chłonąć każdy jeden centymetr nowego stroju bruneta.

— Chciałem już zrobić to od dawna — odpowiedział Harry, stawiając naczynie na blacie biurka. — Nie podoba ci się?

— Problem polega na tym, że podoba mi się aż za bardzo — odpowiedział z rozbawieniem szatyn i wstał ze swojego miejsca.

Dosłownie mrugnięcie oka później, Harry stał bardzo blisko Louisa, kiedy ten trzymał go w pasie i nadal uśmiechał się tak samo miękko.

— To ta twoja wizyta pana hydraulika?

— Nie, pan hydraulik nawet na dobre nie wszedł do mieszkania. Jak chcesz wiedzieć, to już w sobotę Zayn z Niallem byli u mnie i trochę... Ogarnęliśmy w mojej szafie. No i chciałem zrobić ci małą niespodziankę.

Zarzucił dłonie na szyję mężczyzny. Widział po oczach szatyna, że naprawdę mu się podobał.

— Czyli już codziennie będę widział cię takiego ładnego?

— Tylko ładnego? — zapytał z małymi, psotnymi iskierkami w oczach Harry.

— Mhm, piękny jesteś zawsze jak widzę cię rano w łóżku, kiedy jeszcze śpisz. Totalny anioł.

— Komplemenciarz.

— Tylko dla ciebie — zaśmiał się Tomlinson i w końcu pocałował poprawnie swojego partnera. Teraz wydawało się, że szatyn kompletnie miał to gdzieś, czy ktokolwiek to zobaczy. W końcu w czasie sprawy z wyciekiem, w całej firmie mówiono o tym, że ta dwójka jest razem. A oni przecież nie mieli zamiaru nikogo okłamywać. — Może jakąś kolacja wieczorem? Trzeba uczcić nowy rozdział w twoim życiu, hmm?

— Nie mogę ci odmówić — odpowiedział Harry, poprawiając marynarkę swojego partnera. — Ale jesteś jeszcze chory. Może zrobimy sobie kolację u ciebie? Wiesz, w wygodnych ubraniach, może będzie jakiś mecz?

— To również brzmi jak plan. Przyjdę po ciebie o piątej.

— Będę czekał przy biurku — mruknął Styles, muskając policzek szatyna i w końcu się odsuwając. — Pora zabrać się do pracy, panie Tomlinson.

I wyszedł z gabinetu, opierając się zaraz o drzwi, kiedy tylko je za sobą zamknął. Na jego twarzy gościł ogromny uśmiech i podszedł do swojego biurka, mając wrażenie, że jeszcze nigdy wcześniej nie zaczynał pracy z tak dobrym nastrojem.

Ale nie zamierzał narzekać.


The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz