09

442 32 5
                                    


Kolejnego dnia wrócił do pracy. W końcu obiecał to i sobie, i Louisowi. A co najważniejsze, trzymała go przecież umowa, która nadal obowiązywała. Przecież nikt go nie zwolnił, a i on sam nie zaniósł wymówienia.

Miał jednak wrażenie, że większość dziwnie się na niego patrzyła. Jak na jakiegoś zdrajcę. Trochę się nie dziwił, głównie dlatego, że on pracował tutaj dopiero nieco ponad miesiąc, a reszta osób zdecydowanie dłużej. Domyślał się, że dla większości fakt, że Louis od tak stanął w jego obronie musiał być dziwny. Wydawało się, że chociaż ten nie był przecież złym człowiekiem, to uważano go za całkiem zimnego w obejściu szefa.

Nie chcąc trafić na kogokolwiek, z kim musiałby rozmawiać dłużej niż kilka sekund, szybko uciekł do windy, chcąc wjechać na odpowiednie piętro, gdzie ukryje się przed wszystkimi i zajmie się swoją pracą. Tego dnia wziął nawet więcej jedzenia, aby tylko nie musieć błąkać się po firmie.

Wiedział, że nie powinien tak robić, ale naprawdę wolał to od konfrontacji. Tym bardziej w większej grupie, gdzie nie miałby za wielu obrońców.

Zresztą, wolał złapać na swojej przerwie Zayna albo jakimś cudem Nialla. Po poprzednim dniu jeszcze mocniej chciał dowiedzieć się, co stało za zwolnieniami poprzednich osób. W końcu jeżeli stało za tym coś głębszego, to dlaczego Louis fatygował się do jego domu, aby prosić go o to, aby się nie zwalniał? To było dziwne.

Jednak aby dowiedzieć się czegokolwiek, musiał poczekać do przerwy.

A czas tego dnia zdawał mu się niewyobrażalnie dłużyć. Nie miał za wiele do roboty, więc odpisywał spokojnie na maile, zapisując jak najładniej daty w papierowym kalendarzu i przenosząc później wszystko na ten elektroniczny. Louis siedział w biurze. Wyglądał na zdenerwowanego i Harry nie chciał wszczynać żadnych kłótni, dlatego pozostał na swoim miejscu. Nie byli w końcu przyjaciółmi ani nikim innym, aby ten miał mu się wyżalać ze swoim problemów, chociaż Styles byłby skłonny być kimś takim. Zawsze miał dobre serce i nienawidził pakować się w bezsensowne kłótnie.

W końcu jednak nadeszła jego upragniona przerwa. Wziął swój lunch i poszedł znaleźć Zayna. Ten siedział przy swoim biurku, pisząc coś na telefonie. Na talerzyku miał kilka ciasteczek i widać było, że ten już od dobrych dziesięciu minut musiał mieć swoją przerwę. Zastukał lekko w drzwi i uśmiechnął się.

— Cześć, pomyślałem, że moglibyśmy coś razem zjeść, jeśli masz czas?

— O, super. Miałem zejść na dół do Nialla, bo Liam jest na spotkaniu, więc nie wyciągnę go do żadnej dobrej knajpki — odpowiedział zaraz ten, wstając ze swojego miejsca. — Chodź, im szybciej będziemy, tym mniejsza kolejka.

Harry nie wiedział, czy chciał schodzić na dół. Czuł, że takie coś nie mogło skończyć się dobrze. Z drugiej jednak strony nie miał być sam, tylko razem z Niallem i Zaynem, a ci zdecydowanie byli w stanie zagryźć kogoś w obronie, nawet jeśli na pierwszy rzut oka na takich nie wyglądali. Dlatego ruszył za mężczyzną, ciesząc się, że miał kogoś po swojej stronie.

Na stołówce faktycznie dosiadł się do nich Horan, który powiedział, że nawet mistrz potrzebuje chwilę oddechu od swoich najwspanialszych kreacji. Oczywiście mówił o jedzeniu a nie o modzie, ale wydawało się, że ten stawiał wyżej tą pierwszą kwestię.

Styles opowiedział im dokładnie, co wydarzyło się poprzedniego dnia i widział, że Niall był w stanie iść i wytoczyć wojnę za pomocą swojej chochli.

— A to jebańce, ja im dam. Niech tylko przyjdą, to im podwójnie policzę — powiedział ze złością ten. Malik wyglądał spokojniej, ale Harry wiedział, że to wcale nie wróżyło dobrze. — Dobrze chociaż, że szefuńcio cię uratował.

The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz