22

474 33 0
                                    

Atmosfera była napięta. Wszyscy wiedzieli już o tym, że to właśnie z komputera Harry'ego został dokonany wyciek. Kiedy tylko wszedł do budynku większość wydawała się wpatrywać w niego jak w zdrajcę, co powodowało, że chciał jedynie mocniej skulić się w sobie, a najlepiej wyjść, wrócić do domu i już nigdy z niego nie wychodzić. Louisa nie było przy nim, co powodowało, że czuł się jeszcze gorzej. W końcu gdyby był przy szatynie, nikt na pewno nie ważyłby się patrzeć na niego z tak otwartą niechęcią.

Dlatego jak najszybciej schował się w biurze szatyna. Nie zostawał nawet przy biurku, gdzie normalnie pracował. Wiedział, że i tak rzucano by w jego stronę kolejne bardzo nieprzychylne spojrzenia. A on nie chciał tego widzieć. Nie chciał czuć się winnym, kiedy wiedział, że nie zrobił nic złego.

Rozsiadł się przy biurku Louisa, wyciągając z torby laptopa, którego zabrał z mieszkania szatyna. W końcu musiał na czymś pracować, a skoro jego wcześniejszy sprzęt był jednym z dowodów, to nie miał za wiele do wyboru. Oczywiście Tomlinson odwiózł go do pracy, wcześniej mówiąc, że miał do załatwienia kilka naglących kwestii, ale wróci najszybciej, jak tylko się da. Jednak Harry nie wiedział, że wtedy będzie tak źle w firmie. Inaczej od razu poprosiłby Louisa, aby mógł jechać razem z nim i wiedział, że w końcu ugrałby na swoje.

Wypuścił mocniej powietrze i zalogował się. Zaczął zastanawiać się, czy może nie poprosić o urlop i nie poczekać aż sprawa ucichnie. Nie chciał tracić tej pracy, kiedy miał możliwość spędzenia z Louisem każdego dnia i nie musiał martwić się o żadną piękną sekretarkę, kiedy on sam nią był.

Potarł skronie, wchodząc na skrzynkę mailową. Od czasu wyjścia tej całej sprawy, wydawało się, że wiadomości od różnych stron czy gazet nie miały końca. Nie czytał nawet żadnej z nich. Kiedy tylko widział w tyle prośbę o komentarz czy wywiad, usuwał od razu. Zresztą tak powiedział mu Louis, więc posłuchał się jego słów.

Spojrzał na telefon, ale nie miał żadnej wiadomości od mężczyzny. Oczywiście, że był ciekawy, co szatyn właśnie robił i dlaczego próbował utrzymać to w takiej tajemnicy, ale wątpił, że od tak uda mu się tego dowiedzieć. Trzeba było oczywiście, że Harry ufał swojemu partnerowi. Wiedział, że Tomlinson nie zdradzał go właśnie z jakimś młodym studenciakiem.

Harry po prostu się martwił, że w natłoku tego wszystkiego pojawi się jeszcze wypadek. Może miał zbyt pesymistyczne myśli, ale nikt nie mógł go w takiej sytuacji za to winić.

Louis pojawił się dopiero dwie godziny później. I od razu zauważył, że z Harrym było coś nie tak.

— Źle się czujesz, motylku? — zapytał od razu, niemal w trzech krokach podlatując do swojego biurka. Nie mrugnął nawet na widok nieco zgarbionego bruneta, siedzącego na jego krześle.

— Nie wiem, może coś mnie złapało — powiedział Harry, ale i tak starał się uśmiechnąć lekko, aby nie zmartwić swojego partnera. Ten i tak już miał za dużo na głowie. — Tyle z naszych wieczornych spacerów.

— Może chcesz wrócić do domu? Dam sobie radę przez te kilka dni bez ciebie, skoro i tak większość spotkań jest przesunięta.

— Zostanę, ale wolałbym siedzieć tutaj.

Tomlinson ściągnął szalik ze swojej szyi, owijając go wokół Harry'ego, jakby to miało sprawić, że temu zaraz zrobi się cieplej.

— Jedź do domu, proszę — mruknął Louis, ściskając delikatnie większe dłonie, czując jak te były zimne. — Skarbie, widzę, że nie czujesz się dobrze. Nie każ mi martwić się jeszcze o ciebie.

— Nie jestem chory, Lou. Chociaż może i bym wolał... — odpowiedział Harry, wzdychając cicho. Wiedział, że te wszystkie plotki i pogłoski na pewno dojdą i do mężczyzny, więc oszukiwanie go nie miało sensu. Nie chciał kłamać, szczególnie nie Louisowi, który był przecież jego partnerem. — Ludzie wiedzą, że to z mojego komputera to wyszło. Patrzą teraz na mnie jak na śmiecia, a ja nie mogę nawet nic powiedzieć. Dlatego siedzę tutaj, jest bezpieczniej.

— Dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie wcześniej? Ani nie napisałeś? Wróciłbym do ciebie w trzy sekundy. Jedź do domu, ja to załatwię.

— Nie mogę się ukrywać, skoro nie jestem winny. A kiedy wyjdę, to ludzie pomyślą sobie jedno — wyjaśnił Styles, nie ruszając się ani na milimetr z fotela. Musiał pokazać, że był ponad to wszystko, ale to wcale nie wydawało się być takie łatwe. — Powiedz mi lepiej, czy udało ci się zrobić to, co chciałeś?

— Mhm, mogłem wrócić nawet wcześniej, ale zatrzymała mnie potrzeba na kawę. Mam coś dla ciebie, tak swoją drogą.

Harry spojrzał na niego z zaskoczeniem. Nie wiedział, co takie znów wymyślił Tomlinson.

— Mówiłem ci, żebyś nie wydawał niepotrzebne pieniędzy.

— Za te kilka funtów chyba się nie obrazisz. Zamknij na chwilę oczy.

I nie miał za dużego wyjścia, jak posłuchać się prośby szatyna. Przymknął powieki i wypuścił nieco mocniej powietrze, nieco obawiając się o to, co takiego mógł kupić mu Louis i ile wydał na to funtów.

Chwilę później coś całkiem ciężkiego pojawiło się w jego ręce. Otworzył oczy i spojrzał długą, różową smycz, na końcu której było kilka kluczy i zawieszka z małą żabką.

— Lou, co to jest?

— Pomyślałem sobie, że skoro jesteśmy razem i to nie od tygodnia, to czemu nie? Nie mówię, że mamy razem zamieszkać, na to może jeszcze jest za wcześnie, ale będziesz mógł wiesz... Przyjść, kiedy tylko będziesz chciał. Albo będziesz mógł nie wiem, sam wyjść na zakupy, bo mówisz, że ze mną to nie da niczego kupić do domu...

— I to robiłeś dzisiaj?

— Chciałem zrobić ci niespodziankę. Może trochę poprawić humor, chociaż miałem to już wcześniej w planach. Po prostu zrealizowałem ten pomysł teraz.

Harry zacisnął dłoń na kluczach i uśmiechnął się. Naprawdę bał się, że Louis będzie chciał mu sprawić drogi prezent, ale to... To sprawiło, że kompletnie zapomniał o reszcie biura.

— Jesteś dla mnie za dobry, kiedy ja jestem takim utrapieniem.

— Nie jesteś utrapieniem, kochanie. Dlaczego miałbyś być? Musisz mieć o sobie lepsze zdanie. Przecież sam wiesz, że jesteś niesamowitą osobą. Nie będę robił wojen z pracownikami, ale powiem im więcej niż dwa słowa, jeżeli tylko sam coś takiego usłyszę.

Harry pokiwał głową. Nie chciał samemu robić innym pod górkę. W końcu wiedział, że na pewno gdyby było to wysłane z komputera innej osoby, wszyscy gadaliby tak samo. A to, że po prostu wyszło to z jego urządzenia, kiedy był asystentem Louis, to nie było dziwne, że reagowali na to wszystko jeszcze mocniej.

— Wiesz, że jak będziemy tak siedzieć, to w końcu ktoś nas złapie? — zapytał Styles, odkładając klucze na blat biurka.

Jednak Louis zamiast się odsunąć, pochylił się jedynie bardziej całując Harry'ego w czoło.

— Szczerze? Mam to gdzieś. Nie będziemy się przecież całe życie ukrywali. Chcę móc wychodzić z tobą gdziekolwiek, mogę przeżyć nawet ten tydzień czy dwa artykułów, ale po prostu chcę przeżyć z tobą każdą małą rzecz.

I Harry sam w tym samym momencie przestał się czymkolwiek przejmować. Złapał za szyję Louisa, przyciągając go do siebie i pocałował go, czując jak jego serce wali jak szalone.

Tak jak wcześniej miał wrażenie, że był tylko zakochany, tak teraz doskonale czuł, że to było zdecydowanie coś więcej.

A on był z tego bardziej niż zadowolony.


The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz