24

499 25 1
                                    

Wybierał kolejne ubrania ze swojej szafy. Okulary, które zawsze nosił teraz leżały na stoliku nocnym, podczas gdy części garderoby leciały w stronę łóżka, na którym siedzieli Niall razem z Zaynem. Widać było, że Harry był zdenerwowany i niespokojny.

Ten dzień miał być szczególny. Bowiem Harry właśnie brał się za niemal niemożliwe przez wiele lat zadanie.

Za zmianę swojej garderoby. I to już na dobre, nie tylko na kilka wieczorów w roku, które mógł policzyć na palcach jednej ręki.

— Harry, słońce ty nasze, wiesz, że naprawdę nie musisz nic nikomu udowadniać? Jesteś cudowny w całej swojej osobie — mówił Malik, unikając pocisku w postaci kolejnego swetra. Złapał go jednak w dłonie i złożył ładne czerwony materiał, odkładając go na bok.

Ich dwójka była tutaj po to, aby móc pomóc brunetowi w zostawieniu części rzeczy, które nie były aż tak babciowate jak określał to sam Styles. Jako nagrodę oferował pyszną herbatę i domowe ciasto, więc bez problemu się zgodzili.

Louis jednak nic nie wiedział o jego planie. Miała być to może forma małej niespodzianki. Nie chciał się przyznawać do tego, co miał w swoich planach. Wiedział, że chociaż mężczyzna akceptował go w każdym wydaniu, to nie był ślepy i czuł ten wzrok na sobie, kiedy byli na kolacji w Paryżu.

Teraz mężczyzna leżał chory w domu i twierdził, że chyba właśnie umierał. Harry obiecał wpaść do niego popołudniu i zaopiekować się nim, jeszcze jednak w swoich dotychczasowych ubraniach. Chciał, aby wszyscy zobaczyli jego nowe wydanie w poniedziałek, kiedy po krótkim urlopie pojawi się w pracy. Nie miał już zamiaru słuchać nieprzychylnych opinii na swój temat, więc zamierzał pokazać, że jeśli chciał, to mógł przyćmić urodą ich wszystkich. Oczywiście na początku nie był do tego przyćmiewania aż tak przekonany, ale Zayn uświadomił mu, że inne fryzura i dobry strój zrobią z niego pogromcę serca każdej jednej osoby, jaką tylko w biurze napotka.

— Wiem, ale po prostu... — zaczął odpowiadać brunet, wzdychając ciężko. — To zawsze była jakby moja zbroja, no i trochę to lubiłem. Niby nie przejmowałem się wyglądem, ale często siedziałem wieczorami, zastanawiając się, co ze mną nie tak. Wiesz, w tych czuję się dobrze, ale nie wiem czy pewnie? No i teraz chyba powinien ubierać się lepiej? W końcu... Jakby ja i Louis...

— Robisz to dla Tommo? — zapytał Zayn, unosząc lekko brew. Zdecydowanie nie chciał, żeby jego dobry kolega miałby zmieniać się na siłę. — Myślałem, że zmieniasz to dla siebie.

— No tak, to głównie, bo chciałbym coś w sobie zmienić. Ale chodzi o to, że wiecie kim on jest. Jest znany, wygląda jak największe ciacho na świecie. A ja? Jak pokaże się z takim mną?

— Skarbie, gdybyś nie podobał się Lou taki, jaki jesteś, to pewnie nie bylibyście na takim etapie jak teraz.

Harry westchnął. No przecież doskonale o tym wiedział, jednak nie zmieniało to faktu, że od jakiegoś momentu myślał o tym poważniej. Na razie nie chciał kupować nowych ubrań, ale spróbować wykorzystać to, co już miał od dawna w swojej szafie. W końcu rzucanie się na głęboką wodę nie zawsze kończyło się dobrze, a on niespecjalnie chciał ryzykować, szczególnie finansowo.

— Nie wiedziałem nawet, że masz tyle ubrań. Byłem pewien, że masz jeden zestaw na dany dzień i tak okrąża to każdy tydzień — mruknął Niall, wpatrując się w rosnącą górkę. Sam widział kilka niezłych ubrań, ale równie często przed jego oczami przelatywało coś, przez co zadzwoniłby na policję modową.

— Miałem już kilka prób, żeby zająć się swoją szafą, ale później coś mi nie pasowało. No i wiecie, nie miałem kogoś przy sobie, kto mógłby upewnić mnie w tym, że to na pewno jest dobry sposób na mój wygląd. I jakoś to porzucałem. Dlatego właśnie pomyślałem, że skoro teraz mam kogoś, kogo mogę nazwać przyjaciółmi? Wiecie, niby miałem znajomych, ale kiedy zacząłem więcej pracować, nawet nie piszą, żeby zapytać co tam u mnie słychać. Boże, po co ja to wszystko mówię.

Ale wydawało się, że coś chwyciło ich dwójkę za serca i z większą chęcią i energią zabrali się za pomoc brunetowi. Spędzili kilka godzin na tym, aby uznać, które rzeczy nadawały się, aby zostawić, a które miały natychmiast zniknąć. Zayn również pomagał mu w łączeniu tego w odpowiednie stroje, a Niall je oceniał, czasami coś zmieniając. Harry oczywiście musiał wszystko przymierzać i za każdym razem, kiedy na nowo oglądał siebie w lustrze, był bardziej niż zaskoczony, kiedy miał na sobie coś, co wyglądało tak dobrze, a on nigdy by nie pomyślał o połączeniu tego.

— Wyglądasz super, Harry. Wcześniej też, ale teraz... Pierwsza klasa.

— No nie wiem — mruknął brunet. Poprawił sobie włosy, narzekając w duchu, że może jednak to nie było to?

— Skarbie, wyglądasz naprawdę dobrze. Musisz się przyzwyczaić, to tak jakby wiesz, nowe okulary, niby masz prawie to samo na nosie, ale nie.

— Wcześniej mówiliście, że wyglądam dziadowsko.

Babciowato, a to inna sprawa i przypominam ci, że zacząłeś sam, my tylko podłapaliśmy. Wiesz, ogólnie to powiem ci, że narzekasz bez powodu — powiedział Niall, uderzając go w łopatkę, a Harry odkaszlnął. — Pójdziemy do fryzjera, podetniemy, ogarniemy jakąś fajną fryzurkę i ani się obejrzysz, będziesz taką sztuką, że Louis nic tylko będzie cię obmacywał przy biurku.

— Niall!

Styles niemal pisnął. Zdecydowanie nie spodziewał się żadnego takiego komentarza ze strony któregokolwiek z nich.

— No co, wstrętny nudziarzu? Nie fantazjowałeś o jakimś dobrym numerku na biurku? — zapytał Horan, poprawiając rękaw swetra, który miał na sobie brunet. — Co, serio nie? Co z ciebie za sekretarka?

Miał wrażenie, że spali się ze wstydu w swoim własnym domu.

— Niall, w porównaniu do ciebie, ja pracuję, a nie wymyślam jakieś seks scenariusze w miejscu zatrudnienia.

— Blablabla — mruknął pod nosem Niall, wzruszając ramionami, jakby miał kompletnie inne zdanie na ten temat. — No, a teraz wyskakuj z tych ciuszków, żeby się ktoś nie zorientował, a Zayn zadzwoni gdzie trzeba i jutro rano, jeszcze przed pracą będziesz miał nowiutką fryzurkę.

Harry westchnął i obejrzał się jeszcze raz. Może naprawdę nie wyglądał tak źle. Westchnął, zastanawiając się, jak na wszystko zareaguje Louis. Wiedział, że mężczyzna wspierał go niezależnie od wszystkiego, ale co jeśli... jeśli lubił go jednak w jego pierwotnej wersji?

— Harry, nie myśl tyle, bo ci się mózg przegrzeje — rzucił jeszcze Horan, a Zayn kiwnął na zgodę głową. — Louis już teraz całuje ziemię, po której stąpasz. Jak będziesz wyglądał jak teraz, to postawi ci pomnik i będzie przyprowadzał pod niego wycieczki, pobierając za nie opłaty.

— Myślisz?

— Ja to wiem, a teraz hop, hop, o czternastej zaczyna się turniej w golfa, nie mogę się spóźnić! — rzucił Niall, klaszcząc w dłonie. — No a szefuńcio nie może umrzeć na swoje przeziębienie, zanim nie zobaczy cię w nowej odsłonie. Napiszemy jeszcze do ciebie na temat fryzjera!

Ich dwójka szybko zaczęła się zbierać. Pożegnali się, a Harry mógł nieco odsapnął. Naprawdę ich uwielbiał, ale może to było za dużo ich charakterów jak na jeden raz.

I kiedy Harry został sam, obejrzał się ostatni raz w lustrze, zanim w końcu nie zabrał się za przebranie w coś, co wcześniej było dla niego codziennością.

Wiedział, że teraz miało zacząć się jego nowe życie, więc wierzył, że niezależnie od wszystkiego będzie dobrze.

Ba, czuł, że będzie idealnie.


The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz