Harry wstał tego dnia całkiem zadowolony, co wydawało się być miłą odmianą od tego, co działo się przez ostatnie kilka dni. Był wyspany, wytulony i nadal czuł gdzieś na swoim boku ciepło ciała Louisa. Była sobota, więc mieli spędzić razem leniwy poranek w mieszkaniu szatyna, zajadając się słodkim śniadaniem.
Nic nie wskazywało na katastrofę, o której mieli się dowiedzieć. Styles zaczął kręcić się po kuchni, wyciągając i mąkę, i jajka, i wszystkie inne składniki potrzebne do wykonania naleśników, którymi chciał obudzić tego dnia Louisa. Nawet specjalnie dzień wcześniej jechali po resztę rzeczy, jak słodkie kremy, owoce czy kakao, ponieważ Tomlinson zażyczył sobie właśnie talerz czekoladowych, ciepłych placków, a kim byłby Harry, gdyby próbował mu odmówić? Lubił gotować, a jeszcze bardziej uwielbiał, kiedy widział, jak ktoś jadł to wszystko ze smakiem. Tym bardziej, kiedy była to dla niego tak ważna osoba.
Trzy dni wcześniej wyszły artykuły ze zdjęciami konkurencyjnego domu mody. Louis od trzech dni chodził wściekły i wydawało się, że jedynie Harry miał prawo przechodzić przez pole złości, które ten roztaczał wokół siebie i wychodził z tego bez szwanku. Tomlinson nie był w stanie skupić się na pracy, tym bardziej, kiedy inspektorzy badali sprawę wycieku dokumentów, bo mężczyzna doskonale wiedział, że to wcale nie był przypadek.
Harry oczywiście również się przez to wszystko denerwował. Martwił się i o całą sprawę, i o Louisa, który nie potrafił nawet na dobre zasnąć. Styles osiągnął sukces na tym polu dopiero wieczór wcześniej i to tylko dlatego, że wrzucił mężczyźnie tabletkę pomagającą na sen do herbaty i ten w końcu zaczął czuć się coraz bardziej zmęczony, aż w końcu padł. Brunet siedział wtedy jeszcze trochę, gładząc karmelowe kosmyki i licząc, że to wszystko rozwiąże się jak najszybciej.
Zaczął robić ciasto. Zegar na ścianie wskazywał kilka minut po dziewiątej, ale nie sądził, że Tomlinson podniesie się sam w przeciągu najbliższej godziny. Nawet bez tabletki ten potrafił w dzień wolny zwlekać się z łóżka grubo po jedenastej. Harry nigdy nie budził go sam, chcąc, aby jego partner spał jak najwięcej.
I na szczęście mu się udało. Śliczne, ciemne od dodanego kakao naleśniki ułożył na jednym talerzu, a potem zwijał je i dekorował, nie szczędząc sobie truskawek i borówek, i bitej śmietany, i wszystkiego innego. Kupił nawet małe, cukrowe gwiazdki, które w jakiś sposób przypominały mu światełka, które Tomlinson miał w domu. Oczywiście zapytany o to, powiedział, że zapomniał ściągnąć je po świętach, ale brunet wiedział swoje.
W końcu skończył to wszystko i ułożył talerz oraz filiżankę z herbatą na tacy. Ruszył z tym do sypialni, gdzie Louis nadal spał, teraz przytulony do poduszki, na której jeszcze niedawno leżał sam Styles. Położył wszystko bezpiecznie i nachylił się, gładząc delikatnie splątane włosy.
— Kochanie, zrobiłem śniadanie.
W odpowiedzi dostał niezrozumiałe mruknięcie. Nie poddał się jednak, pochylając się jeszcze bardziej, aby móc musnąć nieogolony policzek szatyna.
— Loueh, herbata wystygnie, a moje naleśnikowe dzieło się zepsuje albo w końcu te dwa potwory się do nich dorwą, nawet jeśli specjalnie położyłem je jak najwyżej.
— Nie chcę wstawać.
— Są kakaowe, tak jak chciałeś. Przyniosłem ci do łóżka wszystko, musisz tylko się podnieść.
I kilka muśnięć połączonych ze słodkimi słówkami w końcu sprawiły, że Tomlinson postanowił jednak wstać i zjeść.
— Jak ci się spało? — zapytał z lekkim niepokojem Harry.
CZYTASZ
The Ugly Duckling
FanfictionHarry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które wi...