26

587 31 0
                                    

W końcu nadszedł ten niemalże wiekopomny moment, kiedy i Harry, i Louis mogli na chwile zapomnieć o swojej pracy, a co ważniejsze, nie zmagali się już z żadnym przeziębieniem czy jelitową grypą. Nie liczyli lekkiego bólu głowy spowodowanego pogodą czy ogólnej niechęci do robienia czegokolwiek, co wiązałoby się ze wstaniem z łóżka. Obydwaj byli zdrowi, szczęśliwi i gotowi na to, aby spędzić w swoim towarzystwie najlepszy z możliwych wieczorów. W końcu randka zawsze brzmiała jak coś cudownego, szczególnie kiedy już od dobrych kilkunastu dni próbowali przecież coś wymyślić, szczególnie Louis, który za każdym razem chciał dać brunetowi wszystko co najlepsze.

I nareszcie nastał ten wieczór, kiedy mieli mieć możliwość spędzenia czasu razem w nieco innym miejscu niż praca czy mieszkanie któregoś z nich. Harry właśnie siedział u siebie i szykował, wiedząc, że zostało mu coraz mniej czasu. Może gdyby tylko głupi nie oglądał tak długo serialu, a zabrał się za ogarnianie się nieco wcześniej. Tym bardziej, że przecież wiedział o tym, że równo o dziewiętnastej miał pojawić się Louis, aby odebrać go i zabrać na kilka godzin miłej kolacji, pocałunków i kto miał wiedzieć, do czego doszłoby później.

Oczywiście Tomlinson nie miał w planach niczego wymuszać, ale nikt nie zabraniał mu marzyć o poszczególnych zakończeniach, do których przecież mogło dojść. Znali się przecież już jakiś czas i chociaż intymność między nimi była różna, to cały czas dawał Harry'emu odpowiednio dużo pola, zarówno do działania, jak i do wycofania się w każdym momencie.

Styles sam zastanawiał się nad przebiegiem tego wieczoru. Musiał przyznać, że i w jego głowie pojawiały się coraz częściej przeróżne myśli, jednak za każdym razem próbował je zbyć. Myślał, że to wszystko przecież jeszcze za wcześnie i że skoro ani o tym nie rozmawiali, ani Louis nie dał mu żadnych znaków zainteresowania na tym polu, to on nie będzie specjalnie narzucał czegokolwiek. Wierzył, że wszystko miało przyjść samo, tak jak ich zainteresowanie sobą.

Kiedy poprawiał się w lustrze, kompletnie zapomniał o godzinie. Cały czas miał wrażenie, że coś było w nim nie tak, chociaż przecież stój wydawał mu się dobry, a włosy udało mu się całkiem nieźle ułożyć z małą pomocą tutorialu, który obejrzał na Internecie. Może był nieco szalony, że nadal obawiał się, że zrobi coś nie tak i Louis zniknie z jego życia, skoro ten był dla niego taki dobry i wydawało się, że był w stanie wziąć jego stronę niezależnie od wszystkiego.

W końcu jednak usłyszał, jak drzwi do mieszkania się otwierają. Zamrugał zdziwiony. Przecież Louis miał do niego zadzwonić, kiedy będzie w pobliżu albo już pod samym budynkiem. Szybko wyszedł z łazienki i spojrzał na nieco zmartwionego szatyna.

— Po co ci ten telefon, jak nie odbierasz? Włączała mi się ciągle poczta głosowa, nawet nie wiesz, jak szybko jechałem! — zapytał Tomlinson, a na jego twarzy pojawiła się ulga, kiedy zobaczył, że z Harrym było wszystko w porządku.

Styles zmarszczył brwi. Przecież miał włączone dźwięki, więc powinien słyszeć, gdyby przyszła do niego jakakolwiek wiadomość czy połączenie.

— Przecież wiesz, że nigdy go nie wyciszam i zawsze dbam o baterię, żeby się nie wyłączył — odpowiedział Harry zdziwiony, szybko idąc do sypialni, aby zobaczyć, że jego telefon nie dość, że był wyłączony, to na złość nie chciał zadziałać. Wrócił do Louisa i podszedł do niego, pokazując urządzenie. — Dziwne, ledwie przed obiadem odłączyłem go od ładowarki. Myślisz, że się zepsuł?

— Wygląda, jakby przeszedł już swoje.

— No może trochę ma, ale przecież do tej pory całkiem nieźle działał, nawet jeśli musiałem go często ładować... Cholera, durna elektronika.

The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz