03

559 28 1
                                    

Poniedziałek nadszedł dla Harry'ego zbyt szybko. Miał wrażenie, jakby rozmowa z Malikiem była chwilę wcześniej. Jakby ledwie zdążył mrugnąć okiem. A teraz pakował swój lunch do torby i był gotowy na to, aby zaraz wyjść do pracy. Oczywiście, że trochę się obawiał. W końcu to miało być dla niego zupełnie nowe miejsce, którego musiał się nauczyć.

W pewien sposób myśl, że Zayn będzie mu pomagał, a przynajmniej na samym początku, była dla niego bardziej niż pocieszająca. W końcu jakaś przyjazna i miła twarz zawsze była dobrym znakiem. Tym bardziej, że widział, że mężczyźnie naprawdę zależało na tym, aby Harry popracował z nimi jak najdłużej. Cóż, Styles również miał na to ochotę, ponieważ ponowne przechodzenie przez procesy rekrutacyjne jakoś nie były mu w smak.

Cały weekend spędził również na tym, że szukał informacji na temat swojego przyszłego szefa. Oczywiście zrobił to wyłącznie z czystej ciekawości, a słowa Malika dotyczące tego, że Tomlinson był lekko szurnięty – nawet jeśli ten tak tego nie ujął – nieco przeraziły bruneta.

Jednak wiadomości w większości dotyczyły pracy, co niezbyt go interesowało, kiedy zachwycano się kolejnymi pokazami, a prywatne życie i domniemane romanse nie mówiły mu o mężczyźnie za wiele. W końcu to, że ten nie miał kogoś na stałe, nie definiowało tego, jakim był człowiekiem. Przynajmniej tak zawsze uważał brunet. W końcu on sam nie uważał się za kompletnego nieudacznika — no może trochę, ale nie we wszystkich kwestiach. Chodziło mu jednak o to, że nie chodził na randki, nie siedział godzinami na Tinderze czy innych takich... Żył sobie spokojnie, nie chcąc naciskać na los. Jeżeli nie będzie miał nikogo, kogo będzie chciał obdarzyć tym najgłębszym zaufaniem, to nie miał zamiaru udawać, że mogło być inaczej.

I kiedy pojawił się w pracy, znów czekał już na niego Malik. Ten powiedział mu, że szybko załatwią wszystko związane z umowami w jego gabinecie, gdzie brunet również dostanie swoją oficjalna przepustkę pracownicza, która upoważniała go do możliwości kręcenia się po budynku, ale również i do bufetowych zniżek.

— Ale ja biorę jedzenie ze sobą z domu — odpowiedział Harry, marszcząc delikatnie brwi. Czy wszyscy w tej firmie wydawali się nie dbać o siebie, tylko jeść gotowe kanapki z niewiadomym składem?

— Bo jeszcze nie jadłeś u naszego mistrza Nialla, którzy rządzi na bufecie. Louis specjalnie ściągał go z Irlandii.

Harry pokiwał głową. Czyli czego miał się spodziewać po tych słowach? Posiłków jak z pięciogwiazdkowej restauracji, gdzie porcje na talerzach były mniejsze niż można było to sobie wyobrazić za taką cenę?

Trochę było to dla niego dziwne, ale w końcu bogaci ludzie miewali sobie fanaberie, z którymi on nie zamierzał się kłócić. Może w któryś dzień po prostu tam zajrzy i zobaczy, czy to wszystko było warte aż takich pochwał. Wydawało mu się jednak, że było, bo Zayn wyglądał na człowieka, który nie wystawiał opinii tylko na zasadzie tego, że coś mu się podobało.

Kwadrans później wszystko mieli podpisane, a w rękach Harry'ego znalazł się firmowy laptop, który miał służyć mu jako trzecia ręka do komunikacji z tą częścią firmy. Miał tam zapisane wszystkie potrzebne hasła, jak do firmowego maila czy do samego systemu.

— Zaprowadzę cię do biura i pokażę co i jak wszystko działa, okej? Louis nie pojawia się wcześniej jak przed dziesiątą, więc będziesz miał chwilę, aby chociaż trochę dostosować biurko do siebie.

Harry kiwnął głową i sam wstał ze swojego krzesła. Na szczęście miejsce jego pracy nie było daleko, ale o tym wiedział doskonale, kiedy Malik oprowadził go ostatnim razem. Teraz jednak mówił mu nieco dokładniej o urządzeniach czy ważnych dokumentach. Cały czas przypominał, że jeżeli brunet nie byłby czegoś pewny, to miał bezzwłocznie przyjść do niego, aby później nie tworzyć nieprzyjemnych sytuacji. A Stylesowi taka sytuacja była na rękę.

— Okej, to zostawię cię tutaj na chwilę. Spróbuj się zalogować do wszystkiego i rozsiąść, a ja zrobię coś z moich zadań.

Styles nie czekał ani chwili, tylko sam zabrał się od razu za to, o czym mówił mu Malik. Rozłożenie się i zalogowanie wcale nie było takie trudne. Oczywiście pulpit może i był nieco zawalony plikami, których pewnie poprzedni pracownicy na tym stanowisku nie usuwali, jednak on zamierzał się o nie zapytać i najwyżej zrobić z nimi później porządek. Najważniejsze było jednak to, że wszystko działało.

Usiadł na całkiem miękkim krześle i zabrał się nawet za jak najrówniejsze ułożenie kostki małych karteczek czy metalowego pojemnika na długopisy czy ołówki. Sprawdził również szuflady, ale tam czekały na niego jedynie jakieś foldery, zeszyty i czyste kartki. Nic, czym miałby się w tym momencie zainteresować. Zajął się jednak elektronicznym kalendarzem, który na szczęście był zaktualizowany, więc Harry mógł dokładnie widzieć, co jego pracodawca miał robić godzina po godzinie.

Po dobrych dziesięciu minutach wrócił do niego Malik, który zdecydowanie wyglądał na zadowolonego z tego powodu, że Harry zdawał się całkiem zaaklimatyzować w nowym miejscu. Mężczyzna podał mu również przepustkę, którą Styles przewiesił sobie przez szyję, jak widział to u innych pracowników.

Spojrzał na komputer, który wskazywał kilka minut przed dziesiątą i dopiero teraz poczuł, że zaczyna się nieco stresować. Przecież jego szef nawet go nie znał, więc czuł, że reakcja mężczyzny mogła nie być najbardziej przyjazna, niezależnie od tego, jak Malik próbował podnieść go na duchu.

Zayn jednak nadal przy nim siedział, pokazując wszystko w systemie, jednak Harry uniósł głowę, gdy usłyszał, jak na korytarzu zaczynają pojawiać się kroki.

I chwilę później w pomieszczeniu pojawił się szatyn, którego wcześniej widział jedynie w Internecie. Zaraz zerwał się z siedzenia, kiedy Malik nadal siedział na biurku jak wcześniej, oglądając swoje paznokcie bez wyraźnego zainteresowania.

— Dzień dobry, panie Tomlinson — powiedział od razu Harry.

Szatyn ledwie na niego spojrzał, ściągając w końcu przeciwsłoneczne okulary. Mrugnął jedynie raz, jednak nie było to ani flirciarskie, ani nawet zabawne. Tomlinson wyglądał, jakby był o krok od zaśnięcia jak stał. Zaraz wszedł do gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi, a brunet stał z otwartą buzią, jakby nie potrafił zrozumieć tego, co właśnie się działo. Osoba, której miał organizować cały dzień kompletnie go zignorowała. Nawet żadnego pocałuj się w dupę czy wynocha z mojej firmy...

Wrócił jednak do rzeczywistości, kiedy poczuł, jak Zayn uderza go gdzieś w obrębie łopatek, śmiejąc się pod nosem.

Spojrzał na niego, gdy Malik stanął na równe nogi i strzepał z koszuli niewidzialny kurz.

— Zdecydowanie cię polubił — zapewnił go ten, wpatrując się jeszcze z równym rozbawieniem w drzwi, za którymi zniknął Tomlinson. — Ale jak chcesz zdobyć jego uwagę to kawa z odrobiną mleka i dwoma łyżeczkami cukru ci pomoże.

Jednak Harry wcale nie był taki pewien, czy słowa Malika były aż taką prawdą.

Musiał się jednak dowiedzieć i właśnie to zamierzał zrobić.

W akompaniamencie śmiechów swojego nowego kolegi wyszedł z pomieszczenia, aby zobaczyć czy ta kawa naprawdę działa cuda.

W końcu do odważnych świat należy, powiedział sobie w myślach Harry, wierząc, że jednak wszystkie będzie dobrze.

Ale jeszcze nie wiedział, jak bardzo ta praca odmieni jego życie.


The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz