04

449 35 11
                                    

Zrobienie kawy nie było problemem. Na swoim drugim stażu zmagał się z tym samym modelem ekspresu, więc wiedział, jak go obsłużyć. Problemem również nie było to, aby napój ubarwić dodatkami, o których wspominał Malik. Kawa była słodka i już nie taka czarna w kolorze, a Harry jeszcze nigdy wcześniej nie wydawał się być z siebie taki zadowolony. W końcu jakby mogło być inaczej?

Szedł zadowolony korytarzem, niosąc białą filiżankę na równie białym spodeczku. Pokusił się nawet o dodanie ciasteczka i chociaż wyglądał w tym momencie na kompletnego lizusa, to nawet się tym nie przejmował. Jeżeli to miało zapewnić mu stałą pracę i dobre relacje z szefem? Nie był głupi i wiedział, że niezależnie od wszystkiego warto było być w dobrych warunkach z tym, kto podpisywał twoje wypłaty.

Kiedy był już na miejscu, zapukał do gabinetu i odetchnął, kiedy usłyszał niewyraźne pozwolenie, aby wejść. Zaraz rozejrzał się po pomieszczeniu, było duże i z ładnym widokiem na miasto. Widział jakieś dyplomy na ścianach oraz nagrody na półkach. Szybko jednak skupił się na mężczyźnie, który siedział w ogromnym fotelu, z nogami na biurku i palił papierosa, wyglądając jak siedem nieszczęść.

— O co chodzi?

— Przyniosłem kawę — odpowiedział Harry, nieco zrażając się do Tomlinsona.

— Jesteś nowym asystentem, tak?

— Tak jest.

— No zobacz, a pomyślałbym, że urwałeś się z olimpiady matematycznej — mruknął Louis, strzepując popiół z papierosa do popielniczki, nie spuszczając wzroku z nowego pracownika. Niezależnie od wszystkiego nie rozumiał, na co znowu wpadł Malik, że zatrudnił kogoś takiego.

— Wydawało mi się, że w firmie zajmującej się modą, wyrażanie siebie będzie akceptowane.

— Ale nie z wyglądem młodego harcerzyka. Nie sprzedajesz może ciasteczek?

Harry wiedział, że nie może brnąc dalej w tą rozmowę, ponieważ nie miała ona sensu. Rozumiałby, gdyby przyszedł w podartych ubraniach, których zapomniałby uprać. Ale nie pojmował, dlaczego jego szef miał tak bezpodstawny problem.

— Połóż tę kawę i zajmij się pracą.

Na całe szczęście całkiem ciapowaty Harry, udźwignął ciężar tego zadania. Ciepły napój nie wylądował ani na ważnych dokumentach, ani na komputerze, ani, co chyba najważniejsze, na Tomlinsonów, który gasił właśnie papierosa.

Chciał już wyjść, jednak zatrzymał go głos mężczyzny.

— Co mam na dzisiaj w planie?

— Pracuję tutaj ledwie kwadrans, proszę dać mi sprawdzi — odpowiedział Harry. Wiedział, że coś było w kalendarzu, ale nie miał nawet chwili, aby dokładnie to sprawdzić, a co dopiero zapamiętać. Aż takim geniuszem to on niestety nie był.

— Powinieneś już to wiedzieć — rzucił ze swojego miejsca Tomlinson, a Styles napiął się niemal jak struna. Czy mógł już złożyć wymówienie, chociaż nie spędził w tym miejscu nawet jedno dnia? Chyba już rozumiał, dlaczego Malik miał takie problemy ze znalezieniem odpowiedniego pracownika.

— A według kodeksu pracy i zasad bezpieczeństwa nie należy przychodzić prawie że pijanym do pracy — odpowiedział Harry, dopiero po chwili orientując się co powiedział. Najbardziej zdziwiło go jednak to, że pomimo bieli, która pojawiła się na twarzy mężczyzny, ten nadal wydawał się być spokojny. Wolał jednak nie kusić losu i wolał szybko naprawić sytuację. — Pójdę wysłać maila z pańskim planem na dzisiaj.

— Masz tupet, to dobrze, mam już dość wazeliniarzy. Usłyszę jeszcze raz, że wyglądam jak promyk słońca, kiedy czuję się i wyglądam jak gówno, a obiecuję, że zwymiotuję — powiedział ten, chociaż wyglądał jakby był na chwilę od wybuchu. — Za dwie minuty chcę usłyszeć mój plan dnia od ciebie, kiedy będziesz stał w tym samym miejscu, w którym jesteś teraz.

The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz