Wiedział, że wybuch niepotrzebnym gniewem. Normanie starał się nie reagować na żadne takie hasła, wiedząc, że to jeszcze nigdy nie kończyło się dobrze. Chociaż to nie była już szkoła, więc na pewno nie skończyłby z głową w toalecie, co było zdecydowanie pocieszające.
Jednak takie myślenie w żaden sposób mu nie pomagało. Sprawiało, że czuł się jeszcze gorzej i obarczał się jak głupi winą, chociaż przecież on nawet nie prosił się o takie komentarze, a to, że był lekko nadwrażliwy? Czy to było aż takie ważne?
A może jednak potrzebnym? Może potrzebował właśnie czegoś takiego, żeby udowodnić samemu sobie, że jest warty czegoś więcej? Że był w stanie obronić się, nawet jeśli tą osobą był nikt inny jak sam Louis Tomlinson. Jego szef, osoba, która miała więcej pieniędzy w ciągu miesiąca niż on prawdopodobnie przez większość swojego życia... To już nie był poziom szkolnego łobuza, ale wydawało się, że Harry odczuwał bardzo podobny strach.
Kiedy wrócił do swojego mieszkania, nieco zmarznięty i na szczęście nie aż tak przemoczony, ponieważ szybko kupił parasolkę w najbliższym sklepie, ochłonął. Oczywiście wiedział, że jakakolwiek forma elektronicznej korespondencji nie miała w tym momencie sensu, tym bardziej, że ta niewielka niesnaska między nimi zaszła już po samej pracy, a nie w jej trakcie.
Usiadł na kanapie, wpatrując się w swój telefon.
A może jednak powinien napisać maila?
Zacisnął oczy. Nie, nie zrobi tego. To nie miało sensu. Uznał, że porozmawia z mężczyzną kolejnego dnia, co będzie miało o wiele więcej sensu niż jego aktualny pomysł. To nieco poprawiło mu nastrój, kiedy uznał, że wszystko było jeszcze do rozwiązania.
Cały wieczór siedział i szukał w Internecie jak najlepszych sposobów na organizację, bo ta w końcu zdecydowanie miała się mu teraz przydać. Oczywiście, o ile zachowa pracę, a jeśli chodziło o tę kwestię to już wcale nie był aż taki pewien. Może Tomlinson wcale nie chciał mieć w swoim biurze takiego furiata?
Wiedział jednak, że aż do kolejnego dnia nie miał jak się tego dowiedzieć. Mógł jedynie czekać, co niespecjalnie go cieszyło, ale przecież nie będzie nagabywał własnego szefa z zapytaniem, czy ten aby na pewno nie był zły. Coś w nim mówiło, że Tomlinson przecież był takim samym człowiekiem jak on, może jedynie z większą ilością pieniędzy, ale ogólnie – nadal sam miewał gorsze nastroje. Tak mu się przynajmniej wydawało po tym, co widział tego jednego dnia i czego nasłuchał się od Zayna.
Ale i tak przez cały wieczór nie dawało mu to spokoju. Nawet rozdział ulubionej książki nie był w stanie u pomóc, może głównie dlatego, że nie skupiał się już tak na fabule, którą przecież doskonale znał. Zasnął nawet później niż zwykle, zastanawiając się, czemu musiał być aż taki głupi i się tym przejmować. Powinien wziąć się w garść i przyjąć na klatę to, co się stało, niezależnie od konsekwencji.
I z taką myślą zasnął, chociaż wcale nie było to łatwe.
———
Kiedy kolejnego dnia pojawił się w biurze, skulił się w sobie jeszcze mocniej. Nawet śniadanie nie smakowało mu tego dnia tak samo dobrze, ale co miał poradzić? Nie jego winą było to, że zawsze przejmował się nawet takimi drobiazgami. Zawsze chciał żyć jak najlepiej ze wszystkimi i denerwował się, kiedy to nie szło po jego myśli, szczególnie, gdy wiedział, że to właśnie on sam zawinił.
Przywitał się z osobami, które kojarzył. Uznał to za całkiem dobry znak, bo może obawiał się jeszcze nieco z samego rana, że będzie na czarnej liście pracowników i nawet nie wpuszczą go na ulicę, przy której mieścił się budynek. I niech mu nikt nie mówi, że takie coś było niemożliwe. Widział w telewizji, że za odpowiednią sumę dało się zrobić dosłownie wszystko.
CZYTASZ
The Ugly Duckling
FanfictionHarry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które wi...