Życie Harry'ego wydawało zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Oczywiście nie na wszystkich polach, ale i tak, gdyby miał porównać to wszystko jeszcze trzy miesiące wcześniej a teraz? Wydawało się to tak odległe. Już nie budził się co rano, martwiąc się o swoją pracę i pieniądze. Teraz wstawał i szykował się na kolejny dzień, ciesząc się z tego, co miał.
Zdobył nawet przyjaciół, bo właśnie tak nazywał Zayna i Nialla. Z Liamem wymieniał czasem kilka zdań, ale mężczyzna zwykle był zajęty, więc nie wciągali go w swoje rozmowy. Ba, Malik nawet specjalnie odganiał męża, mówiąc, że nie może plotkować na jego temat, kiedy miałby być tuż obok. Payne śmiał się jedynie wtedy, ale odchodził zgodnie z prośbą partnera.
Jednak kiedy widział interakcje tej dwójki coś za każdym razem ściskało go w żołądku. Może robił się zachłanny i chciał na siłę złapać szczęście, ale coraz mocniej czuł, że chciał kogoś mieć. Nie musiało to być przywiązanie na całe życie, chociaż wiedział, że byłoby miło. Mieć kogoś, o kogo mógłby dbać; pytać co wieczór, jak minął dzień, upiec ulubione ciasto w ramach niespodzianki i po prostu dla kogoś być, trzymając się za dłonie, może pijąc dodatkowo ulubioną herbatę.
Harry nie potrzebował wielkich randek, prezentów czy obnoszenia się z uczuciem na środku ulicy. Naprawdę, nawet w tej kwestii nie prosił o tak wiele.
Zebrał w sobie nawet na tyle odwagi, głównie dzięki Horanowi, który dla zabawy wybrał się również z nim, na szybkie randki. Jednak wieczór okazał się być kompletną klapą. Nie wyszedł z ani jednym numer, a jedynie z paskudnym humorem. Starał się być jak najbardziej interesującym, żartować i nawiązywać rozmowy, ale to wszystko wydawało się być na nic.
Może kolejnym razem powinien spróbować tej samej opcji, ale przy zgaszonym świetle? Wtedy na pewno ktoś by go polubił. Tylko pytanie na ile?
Czuł się źle ze sobą. Źle z tym, że niezależnie od tego jak się starał, wszyscy traktowali go jak głupiego kumpla.
Ale wydawało się, że nie to było najgorsze.
Bowiem najgorsze było to, że jego szef zaczynał mu się podobać. Jasne, Tomlinson był przystojny i wizualnie już od początku przyciągnął uwagę bruneta. Ale Harry wiedział, że wygląd nie był wszystkim. Na początku nie był pozytywnie nastawiony do szatyna, jasne, w końcu masa artykułów nie brała się znikąd. Wydawało się jednak, że to wszystko było nieprawdą. Louis był całkiem ciepłym człowiekiem, który lubił żartować i zawsze stawał w obronie słabszych. I nawet jeśli Harry za zawsze wziął ten jeden raz na korytarzu, to wcale się to nie liczyło.
Nawet teraz wydawało się, że zachowują się jak dobrzy znajomi. Pozwalali sobie na coraz więcej żartów, a ich rozmowy pokrywały coraz częściej również i prywatne tematy. Czasami, kiedy obydwaj mieli czas, siadali razem w gabinecie Louisa, razem ze świeżo zaparzoną Yorkshire i po prostu wymieniali się niezobowiązującymi informacjami. Widać było, że to dobrze wpłynęło na ich relację, najbardziej na stopie zawodowej. A tak przynajmniej to sobie wmawiali.
Teraz Styles stał właśnie w niewielkiej pracowniczej kuchni, robiąc właśnie dla nich ciepły napój. Wcześniej zajął się również kawałkami ciasta, które upiekł dla siebie wieczór wcześniej i przyniósł nieco więcej. Oczywiście miał schowane jeszcze jedno pudełko dla Nialla i Zayna, jednak z nimi miał widzieć się nieco później.
Kiedy wrócił z herbatą i ciastem, Louis pisał coś na komputerze. Harry postawił tacę na biurku i za każdym razem czuł się z siebie dumny, że udało mu się niczego nie wylać, bo czasami to wcale nie było takie proste. Tak jak tego dnia, kiedy wydawało się, że światło padające przez okna jeszcze mocniej podkreślały najważniejsze atuty na twarzy mężczyzny.
— Jestem już zmęczony — powiedział Louis, wpatrując się z niechęcią w monitor. — Ile ja bym dał za dłuższe wolne, ale nie teraz, kiedy zbliża się nowa kolekcja. Będą sesje, pokazy, tyle rzeczy do zrobienia.
— Kilka tygodni i znowu się uspokoi. — Spróbował pocieszyć go Harry, uśmiechając się lekko. — Jest tutaj dużo osób, które dbają o to, aby wszystko było idealne.
— Wiem, ale rynek rośnie. Mamy swoją markę i renomę, to oczywiste, ale jedno potknięcie. Zawsze martwię się o to, niezależnie od sezonu.
Wyłączył ekran i odwrócił się, a jego wzrok spoczął na brunecie. Widział lekkie zmiany w nim przez ostatnie dni. Wydawało się, że ciemne włosy nie były już tak mocno zalizane, a okulary zmieniły się na nowe, chociaż model był jak nic niemalże identyczny. Widział również, że ten uśmiechał się częściej, chociaż nadal było to nieco nieśmiałe. Musiał jednak przyznać, że rozświetlało to twarz bruneta i zwykle powodowało również mały uśmiech u samego Louisa.
Musiał przyznać, że stali się sobie bliżsi. Wydawało się, że rozmawiał ze Stylesem częściej niż z Zaynem, a to przecież z tym drugim znał się od tak dawna. Było to całkiem przyjemne, że miał kogoś blisko siebie, komu mógł zaufać. Na samym początku mówił jakieś głupoty i kłamstwa, aby zobaczyć, czy może jednak brunet nie chciał polecieć z tym do gazet i zarobić pieniądze. Harry jednak zmarszczył brwi w zmartwieniu, pytając, czy mógł jakoś pomóc. A Louis sam nie wiedział, jak zareagować, bo naprawdę nie spodziewał się tego, że Styles naprawdę wyjdzie tak szybko z pomocą.
I wydawało się, że przepadał w ten pewien niebezpieczny sposób. Widział w brunecie te wszystkie cechy, jakich zawsze szukał w tej jednej, odpowiedniej osobie. Jednak nadal pracowali razem i wiedział, że to wszystko było niewłaściwie. A może było, a on jedynie wszystko sobie wmawiał?
Tego nie wiedział.
— Jak ciasto? — zapytał nagle Harry, może nieco nieśmiało, ale Louis doceniał to, że ten próbował zmienić nieco nerwowy temat na coś przyjemniejszego.
— Doskonale wiesz, że jest przepyszne. Już nie musisz udawać takiego nieutalentowanego w tym temacie.
— Zawsze będę się o to martwić. Wiesz jak łatwo jest coś zepsuć?
— Nie, nie wiem. Nie piekę, szczerze mówiąc — odpowiedział ze śmiechem Louis, odrywając widelczykiem kolejny kawałek słodkiego wypieku o lekko jabłkowo-cynamonowym smaku. — Będziesz musiał mi kiedyś pokazać.
Harry zaśmiał się, ale coś mocno zacisnęło się w jego brzuchu. To brzmiało, jakby mieć plany poza pracą, a których nigdy wcześniej nie mieli. Może wyobrażał sobie za wiele, ale to było w jakiś sposób naprawdę miłe. Zbyt miłe, bo wiedział, że na końcu i tak to właśnie on będzie miał złamane serce.
— Może po Paryżu — powiedział delikatnie Styles, spoglądając na swój talerzyk.
Ich dwójka miała pojechać razem do Francji na spotkania. Louis zwyczajowo brał Payne'a, jednak w tym roku postawił na Harry'ego, skoro to właśnie on był jego asystentem. Całkiem cieszył się na ten wyjazd. W końcu będzie miał okazję pozwiedzać trochę świata i to jeszcze za darmo, ba nawet nie za darmo, bo przecież dostanie za to wypłatę i to nawet nieco większą.
Kiedyś może liczył na to, że jego wypad do takiego miasta odbędzie się w nieco bardziej romantyczny sposób, ale i tak nie miał zamiaru narzekać. Wiedział, że nakupi dla siebie pamiątek i będzie szczęśliwy.
— Po Paryżu — zgodził się z nim Louis, a ten sam, mały uśmiech nie zszedł z jego twarzy.
Jednak wydawało się, że żaden z nich nie spodziewał się tego, że wiele mogło zmienić się po tym jednym wyjeździe.
![](https://img.wattpad.com/cover/319324424-288-k02fe90.jpg)
CZYTASZ
The Ugly Duckling
FanfictionHarry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które wi...