27

462 27 3
                                    

Kiedy kolejnego poranka brunet się obudził, jego partner już nie spał. Było to dziwne, bo zwykle to sam Harry podnosił się jako pierwszy, zwykle wpatrując się w śpiącego szatyna albo budząc go małymi pocałunkami. Teraz widział za to, jak ten przegląda coś na tablecie, najprawdopodobniej czytając coś. Harry zmrużył oczy, licząc prędzej na jeszcze godzinkę miłego przytulania i małej drzemki, ale kiedy widział Louisa ze sprzętem elektronicznym w dłoni z samego rana o większej przekątnej niż typowego telefonu, wiedział, że coś chodziło mężczyźnie po głowie.

Uniósł się i spojrzał na niego, próbując rozbudzić się do końca, ale widział, że Tomlinson niespecjalnie zwracał na niego uwagę. W końcu szturchnął go lekko w bok, otrzymując uwagę, której szukał.

— Już wstałeś, kochanie? — zapytał Louis, odwracając wzrok od urządzenia i przenosząc go na bruneta. — Ledwo przed dziewiątą.

— Obudziłem się, to wcale nie znaczy, że wstałem, Lou — naprostował brunet, siadając i przecierając oczy. — Co czytasz?

— O naszej randce. Najwidoczniej ktoś nas zauważył.

Wyjście Louisa z Harrym zostało bardziej dostrzeżone niż ich dwójka sobie by tego życzyła. Wcale nie dlatego, że chcieli się ukrywać, bo to wcale nie było problemem. Od sprawy z wyciekiem zdjęć ich związek zdecydowanie nie był już czymś prywatnym. Po prostu lubili spędzać ten czas tylko ze sobą, bez oglądania się dookoła, czy ktoś może jednak nie próbuje zrobić im zdjęcia.

Harry z zainteresowaniem spojrzał jednak na urządzenie i widział nieco wyraźne zdjęcia, chociaż bez dwóch zdań można było powiedzieć, że to była właśnie ich dwójka.

— Ładnie razem wyszliśmy, ale takiego to nawet na lodówce nie powiesisz, skoro jakość do dupy — mruknął Harry, przewijając stronę, jednak nie było za wiele więcej fotografii.

— Bo mamy mało okazji, aby zrobić sobie razem zdjęcie — prychnął z rozbawieniem Louis, zabierając tablet z ręki partnera. — Zastanawiają się, czy jestem już zabrany ze świecznika kawalerów. W końcu widzieli nas razem więcej niż raz. No i nie spędzam teraz wolnego czasu w klubach, tylko na randkach.

— Oczywiście, że jesteś — prychnął Harry, przewracając oczami. — Co ty sobie wyobrażasz?

— No nie wiem. Może dasz mi buzi, żebym sobie przypomniał?

— Nie ma tak. Wszystko w tym świecie kosztuje. A gdzie śniadanko do łóżka? Jesteś gospodarzem, musisz zadbać o swojego gościa i zapewnić sobie moją przychylność.

— A od kiedy to goście mają klucze, własne kosmetyki i miejsce w szafie? — zapytał Louis, odkładając tablet i przytulając się do Harry'ego. — Jak się czujesz? Jest okej?

— Może być, ale przyznam, że wciąż podtrzymuję plan, żeby się dzisiaj nie podnosić — mruknął w odpowiedzi brunet, pozwalając, aby ten poprawił mu poduszkę i kołdrę.

— To wciąż bardzo dobry plan, Hazz — zgodził się z nim Tomlinson. — Ale oczywiście wstanę, aby móc cały dzień rozpieszczać cię i spełniać każdą twoją zachciankę.

Harry w końcu westchnął, a jego spojrzenie jakoś samo powędrowało w stronę nadal niedziałającego telefonu.

— Miałem kupić dzisiaj nowy. Może jutro po pracy?

— Możemy jechać popołudniu, znając ciebie i tak nie poleżysz za długo w łóżku. Teraz musiałbym skoczyć po jakieś zakupy, chcąc czy nie. Nie ma nawet za bardzo nic do picia.

Oczywiście w głowie Louisa kłębił się mały pomysł, aby ze zwykłymi, domowymi zakupami kupić również mały prezent dla Harry'ego. Nie miał zamiaru mu o tym powiedzieć. Mała, miła niespodziana w końcu nie powinna być niczym złym.

The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz