Paryż.
Paryż od zawsze wydawał się być Harry'emu w pewien sposób magicznym miejscem, nawet jeśli nigdy nie był w nim osobiście. Oglądał jednak piękne zdjęcia oraz filmy, które sprawiały, że jeszcze mocniej chciał znaleźć się w tym miejscu. Nigdy jednak nie miał ku temu okazji. Całe życie zawsze było coś, co mu to uniemożliwiało. A to wiek, a to pieniądze, a to inne.
Teraz jednak miał spełnić swoje malutkie marzenie i wcale nie narzekał, że udało mu się to dzięki pracy. I nawet jeśli miały być to tylko trzy dni, to cieszył się nawet i z tego. W końcu i tak może uda mu się zobaczyć rzecz czy dwie. Kupił sobie nawet polecany przewodnik i siedział cały wieczór z nim i z mapą, aby zrobić jak najlepszą trasę i zobaczyć jak najwięcej. Nie musiał wchodzić do środka. Chciał poczuć atmosferę tego wszystkiego. Miasta, ludzi, jedzenia. Harry był ciekawy tego wszystkiego.
I kiedy samolot wylądował, on był niemal podekscytowany. Może nawet nieco bardziej niż lotem inną klasą niż ekonomiczna, ponieważ to wciąż był tylko środek podróży. Jego reakcja mogłaby być inna, jednak ich lot był na tyle krótki, że nawet się nie obejrzał, a już było po wszystkim. Nie skupiał się nawet tak na Louisie w czasie lotu, głównie dlatego, że ledwo wystartowali, a mężczyzna już spał, ignorując wszystko i wszystkich.
Podczas podróży do hotelu rozmawiali sporo. Jednak ich konwersacje dotyczyły jedynie spraw biznesowych. Omawiali wszystkie trzy dni spotkań. Harry w jakiś sposób naprawdę ucieszył się, że nie będzie ich aż tak wiele. Każdego dnia kończyły się one przed piętnastą, co znacząco poprawiało jego plan zwiedzania. Sam zakładał, że będą siedzieć nad tym wszystkim przynajmniej do osiemnastej, ponieważ jeszcze w Londynie czekali na potwierdzenie z kilku miejsc.
— Byłeś kiedyś we Francji? — zagaił go nagle Louis, czego Styles kompletnie się nie spodziewał.
— A wyglądam, jakbym był?
— Nie wiem — odpowiedział mężczyzna, wyglądając przez okno samochodu. — Właśnie dlatego pytam.
— Nie, nie miałem okazji.
— Może potrzebujesz przewodnika? Całkiem nieźle znam miasto, muszę przyznać.
— Nie wiem, lubię eksplorować nowe miejsca na własną rękę — mruknął Harry, wracając myślami do swojego pięknego, książkowego przewodnika, który wciąż był w jego torbie. — Ale jeśli tak mocno nalegasz.
— Może nie dzisiaj, podróże zawsze mnie męczą. Ale jutro? Co powiesz na jutro?
Brunet kiwnął z entuzjazmem głową. Będzie to dla niego w jakiś sposób bardziej niż miłe. W końcu jeśli teraz pozna jak najlepiej miasto, to później, może za te kilka lat, sam będzie mógł pokazać je swojej miłości, o ile takową znajdzie.
Hotel był luksusowy. Oczywiście, że był, przecież Harry sam sprawdzał wszystko w Internecie. Nie on jednak dokonywał rezerwacji na to wszystko, ponieważ Tomlinson uznał, że o komfort swojej własnej dupy wolał zadbać on sam. Nie kłócił się. Teraz tym bardziej to rozumiał. Skoro mężczyzna tak dobrze znał miasto, to na pewno miał swoje ulubione miejsca, może nawet i pokoje w poszczególnych hotelach.
On na pewno by coś popsuł. Harry wiedział, że miał tendencje do pewnego rodzaju destrukcji rzeczy dookoła niego.
Lobby było przestrzenne, zdecydowanie wykonane z lepszego materiału niż tania imitacja marmuru i z ogromnym, kryształowym żyrandolem. Miał wrażenie, jakby przeniósł się do innego świata. Do świata, do którego zdecydowanie nie pasował. Poczuł się źle sam ze sobą, ale chrząknięcie szatyna pozwoliło wrócić mu do rzeczywistości.
— Wolisz poczekać tutaj z bagażami czy podejść razem ze mną?
— Jest sporo ludzi, wolałbym, żebyśmy jakoś dziwnie sobie nie zniknęli.
— W porządku.
Ruszyli razem w stronę kontuaru, gdzie siedział blondyn gdzieś około wieku Harry'ego. Wyglądał na znudzonego swoją pracą, ale jego mina zmieniła się dosłownie w sekundę, kiedy tylko zobaczył nowych gości.
Louis od razu zwrócił się do niego po francusku, a Styles poczuł, że jego nogi nieco zmiękły. Nie spodziewał się tak nagle aż takiej rewelacji. Stał jednak nadal wyprostowany, ale jego brwi zmarszczyły się, kiedy mina jego szefa zmieniła się na niezadowoloną. Chłopak stukał coś na klawiaturze, tłumacząc się, aż w końcu zadzwonił gdzieś.
— Co się stało? — zapytał cicho Harry. Uczył się w szkole francuskiego, ale jego nauczycielka była na tyle okropna, że nie wyniósł z jej zajęć niemalże niczego, choć naprawdę, ale to naprawdę, się starał. Teraz po latach widział swój błąd, że nie uczył się w domu więcej. Przynajmniej nie stałby teraz, oczekując najgorszego.
— Osoba, która przyjmowała moją rezerwację, uwaga, dała nam apartament małżeński. Ja nie wiem, jak do tego doszło, ale...
— Jest okej, na pewno to rozwiążą — odpowiedział Harry. — A jeśli nie, to co? To tylko trzy dni, chyba że spodziewasz się jakiegoś towarzystwa? Mogę iść gdzieś indziej w takim wypadku.
— Nie, nie spodziewam się. Ale to nie jest podrzędny hotelik, żeby mieli pozwolić sobie na coś takiego.
Kiwnął głową. Tomlinson miał w tym sporo racji. Wystarczyło, że Harry spojrzał na ceny i już jego serce zdawało się przestawać bić. Tylko euro za noc w obcym łóżku, gdzie poziom higieny pewnie i tak nie był zadowalający.
Po chwili pojawił się nieco bardziej elegancko wyglądający mężczyzna i, chyba widząc z kim miał do czynienia, od razu zaczął się płaszczyć. Harry zrozumiał kilka słów, chociaż były one głównie związane z przeprosinami. Głos Louisa był szorstki. Słyszał u niego taki ton jeden raz – kiedy ganił pracowników podczas sytuacji przy ekspresie. Po dobrych pięciu minutach jednak otrzymał kartę do ręki i odwrócił się w stronę Harry'ego.
— Idziemy?
Ten ruszył od razu za nim. Nie wiedział, czy powinien coś mówić. Nie chciał denerwować mocniej mężczyzny, więc wolał poczekać na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
— Nie udało mi się zdobyć wolnego pokoju. Jakimś cudem mają limit — fuknął Louis, kiedy kilkukrotnie wciskał przycisk, który miał przywołać windę i to najlepiej szybciej. — Ale za to zaoferowali nam luksusową kolację za darmo.
— Te małe porcje na ogromnych talerzach?
— No właśnie — prychnął Tomlinson, kolejny raz wciskając guzik. — Ale będziemy musieli dzielić razem pokój.
— Jeżeli będzie tam inne siedzisko niż łóżko, to mogę je zająć.
— Harry, jesteśmy dorośli, a łóżka w tych pokojach ogromne. Pomieścimy się.
A chociaż Styles wierzył w to, że się pomieszczą, to coś nieprzyjemne mówiło mu z tyłu głowy, że ta sytuacja nie będzie mogła mieć dobrego finału.
I zdusił to w sobie, obiecując, że będzie w tym pokoju jak najrzadziej, ale miał wrażenie, że to wcale nie pomoże.
Co lepsze, wydawało się, że wcale się nie mylił.

CZYTASZ
The Ugly Duckling
FanfictionHarry jest brzydki. Cóż, może nie jest do końca brzydki. Harry ubiera się tak, jak ma ochotę, jednak ludzie jak zawsze mają swoje zdanie. Paskudne okulary na nosie, które po dokładniejszych oględzinach wyglądały jak sklejone taśmą; swetry, które wi...