17

522 33 3
                                    

Hotelowa restauracja wyglądała niemal jak z filmów. Stoły różnej wielkości, oddalone od siebie o odpowiedni dystans, aby zapewnić gościom prywatność, białe obrusy, które wydawały się odbijać całe światło, kelnerzy ubrani w doskonale ułożonych strojach. Harry był jak oczarowany.

Cóż, nie tylko on. Jednak czar, pod którym znalazł się Louis był kompletnie inny. Bowiem on znalazł się kompletnie i nieodwracalnie pod urokiem bruneta, który stał tuż obok niego. Harry wyglądał jak ósmy cud świata i cholera, Tomlinson był gotowy, aby pokazać, że ten ma już adoratora, całując go na oczach wszystkich.

Bo Harry... Harry znów wyglądał inaczej. Jego włosy wydawały się być bardziej wolne w swoim ułożeniu niż widział to w ciągu dnia. Straciły cały swój żel, który trzymał przez godziny każdy kosmyk. Okulary zostały w pokoju tuż po tym, jak Styles wywrócił się przez kompletny przypadek i połamał je. Oczywiście Louis już chciał wszystko odwoływać, ale brunet powiedział, że nie miał żadnych problemów ze wzrokiem i nosił je tylko dlatego, że całkiem je lubił.

Szatynowi wtedy ulżyło, bo naprawdę martwił się, że przez kolejne dni Harry będzie gorzej widział. Ale wtedy zobaczył resztę jego stroju. Biała koszula nie była okryta żadnym swetrem. Jedyny dodatek, jaki widział, to mała chustka zawiązana pod szyją, co zdecydowanie dodawało Stylesowi uroku. Najbardziej jednak skupił się na spodniach, które nie były już tak szerokie. O wiele lepiej opinały nogi bruneta i Louis specjalnie szedł dwa kroki za Harrym.

I teraz nie potrafił uwierzyć, że na co dzień widział zupełnie innego Harry'ego. Tak jakby wieczorami zamieniał się w łabędzia, na co dzień będąc brzydkim kaczątkiem.

Nie szli, trzymając się za ręce, jednak co chwila na siebie zerkali. Jakby upewniali się, że na pewno nie zniknęli, a kiedy ich spojrzenia spotykały się, to na twarzach pojawiały się małe uśmiechy.

Kiedy tylko pojawili się w restauracji zaraz napotkał ich wzrokiem manager, który jakimś cudem również pojawił się w tym miejscu. Z najwyższymi honorami zaprowadził ich do najlepszego stolika, bo doskonale wiedział, jak ważnym gościem był dla nich Louis.

Harry poczuł się bardziej niż miło, kiedy Tomlinson odsunął dla niego krzesło.

— Próbujesz sprawić, żebym marzył o takich wieczorach codziennie? — zapytał Styles, uśmiechając sobie nieco nieśmiało.

— Mogę spróbować — zaśmiał się w odpowiedzi Louis, siadając na swoim miejscu. — Co powiesz na kieliszek wina?

Kiwnął głową. Uznał, że może to nieco go rozluźni, bo chociaż nie denerwował się aż tak mocno, to coś tak głęboko w nim mówiło, że może jeszcze zaraz popełni jakiś głupi błąd.

Obydwaj chwycili za kartę i wybrali dla siebie odpowiednie dania. Nie zajęło im to za wiele czasu, chociaż Styles naprawdę potrzebował minuty, aby zdecydować się, na co w końcu miał ochotę. Wszystko brzmiało dla niego tak ciekawie!

Kiedy złożyli swoje zamówienie i dostali alkohol, rozsiedli się nieco wygodniej. Harry spoglądał to na pomieszczenie, to na Louisa. Nie było za wiele osób, co było całkiem miłe, bo było ciszej, więc mogli spędzić naprawdę miły i spokojny czas razem.

Pozwolili sobie na mały toast za samych siebie, po czym upili po łyku. Co prawda Styles nie znał się za bardzo na winach, a już na pewnie na tych z wyższej półki, ale musiał przyznać, że chyba był odmieńcem, jeśli jego ulubione, marketowe marki smakowały mu o wiele bardziej. Oczywiście nie powiedział tego na głos, nie chcąc wyjść na kompletnego ignoranta, ale wiedział swoje.

The Ugly DucklingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz