🪴jeden🪴

2K 50 14
                                    

Rhea

— W tym roku Oliver na pewno przyjmie mnie do drużyny — powiedział z pewnością w głosie Alex, puszczając moją rękę, gdy tylko teleportowałam nas na peron dziewięć i trzy czwarte. Wzdrygnęłam się, by pozbyć się nieprzyjemnego uczucia i spojrzałam na brata, próbując nie zostać potrąconą przez jakiegoś czarodzieja. Dworzec był zatłoczony jak każdego roku. Blondyn podniósł głowę, patrząc na mnie, a ja jedynie westchnęłam, posyłając mu pobłażliwe spojrzenie, na co przewrócił oczami. Otworzył usta, by zapewne mi dopiec, ale odezwałam się pierwsza.

— Alex, wiesz, że to nie tak. Uważam, że naprawdę dobrze latasz — odpowiedziałam łagodnie, odskakując na bok, gdyż przechodził obok mnie jakiś wyjątkowo wysoki mężczyzna. — Po prostu... Quidditch nie do końca do mnie przemawia — próbowałam się jakoś wybronić, rozglądając się po peronie w poszukiwaniu mojej przyjaciółki. Mimo, że Amara była dosyć wysoka, znacznie wyższa niż ja, a jej długie, prawie białe włosy zdecydowanie wyróżniały się w tłumie, nigdzie jej nie dostrzegłam.

Gdy znów wróciłam spojrzeniem do piętnastolatka, ten uniósł brew i skrzyżował ręce na klatce piersiowej jakby doskonale wiedział, że kłamię. Co się dziwić, podobno można było ze mnie czytać jak z otwartej księgi, a Alex był jedną z dwóch najbliższych mi osób, więc znał mnie na wylot.

— Rey, kiedyś tak dobrze latałaś — jęknął chłopak, odchylając głowę do tyłu. — Naprawdę nie wiem co się z tobą stało...

— Powinniśmy już iść — ucięłam, nie chcąc o tym rozmawiać. To był dla mnie zbyt wrażliwy temat i nie minęło wystarczająco dużo czasu, bym znów mogła o tym swobodnie rozmawiać. Zacisnęłam szczękę, zerkając na brata. Alex jedynie westchnął i skinął głową, schylając się po swoje walizki. Jako osoba pełnoletnia, mogłam już czarować poza szkołą, dlatego moje bagaże były zmniejszone do rozmiaru pudełka zapałek i zakopane w kieszeni płaszcza. Proponowałam Alex'owi to samo, ale on twierdził, że zbyt uzależniamy się od magii i woli to zrobić w tradycyjny sposób. Poza tym, jak to ujął "Co by sobie pomyślał Oliver, gdyby zobaczył, że tak idę po łatwiźnie?" W każdej rozmowie jaką przeprowadzałam z moim bratem, Alex prędzej czy później nawiązywał do Wood'a. To powoli stawało się naprawdę irytujące, ale Oliver był osobistym bohaterem mojego brata i nie mogłam po prostu powiedzieć Alex'owi, żeby przestał o nim gadać. — Po prostu... — zaczęłam, a potem jedynie westchnęłam, nie wiedząc co dokładnie chcę powiedzieć. — Wspieram cię, Alex, cokolwiek zdecydujesz, okej?

Blondyn wyszczerzył zęby w uśmiechu, ukazując dołeczki w delikatnie zakrapianych piegami policzkach.

— Tym razem na pewno się uda. Czuję to — zapewnił mnie, a ja jedynie cicho się zaśmiałam, przepychając się przez ludzi. — Rey, nie śmiej się — burknął, na co parsknęłam jeszcze głośniej. — Czy ty w ogóle widziałaś Oliver'a na boisku? Błagam cię, on jest chyba najlepszym graczem Quidditch'a jakiego znam. Jeśli mnie nie przyjmie to uznam to za porażkę mojego ży...

— Czyżby mowa o mnie? — usłyszałam wesoły, męski głos i gwałtownie się odwróciłam, czując jak wali mi serce. Wood. Oliver. Oliver Wood. Stał tuż obok nas i uśmiechał się życzliwie. Rzuciłam bratu krótkie spojrzenie, ale on nawet tego nie zauważył. Miałam wrażenie, że oboje zaraz padniemy na zawał, ale z totalnie innych powodów. Ja dlatego, że zastanawiałam się jak dużo usłyszał z naszej rozmowy, a Alex z uwielbienia dla stojącego przed nami chłopaka.

To nie tak, że nie lubiłam Oliver'a. Nigdy nie miałam szansy go tak naprawdę poznać, ale nieustanne mówienie o nim sprawiało, że miałam ochotę coś rozbić. Byłam z nim w klasie od sześciu lat, ale rzadko rozmawialiśmy. Można powiedzieć, że prawie wcale. Za to Alex był moim kompletnym przeciwieństwem w tym temacie - zawsze szukał jakiejkolwiek wymówki, by porozmawiać z chłopakiem, przez co miałam wrażenie, że Oliver w końcu uzna mojego brata za zbyt namolnego, a co za tym idzie, stwierdzi również, że ja także jestem dziwna. Starałam się nie zwracać uwagi na to, co ludzie o mnie mówili. A mówili. Sama nie byłam pewna dlaczego, ale rzeczywiście zdarzało się, że byłam na językach całej szkoły, co wcale nie było mi na rękę. I naprawdę wcale nie zależałoby mi tak na tym, aby Wood miał o mnie chociaż przyzwoite zdanie, gdyby nie fakt, że miał naprawdę wysoką pozycję w szkole, a mój brat był od niego wprost uzależniony.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz