🪴trzydzieści🪴

753 41 2
                                    

— I co myślisz o Oliverze? — zapytałam Amarę, gdy razem z Grace przechadzałyśmy się po zaśnieżonych błoniach po południu. Mimo, że było coraz bliżej do świąt, nauczyciele wcale nam nie odpuszczali. Pracy domowej było mnóstwo, ale znalazłyśmy chwilę by się przejść na świeżym powietrzu i porozmawiać. Grace niewiarygodnie się cieszyła, gdy już jakiś czas temu powiedziałam jej, gdzie zabrał mnie Oliver i co się wtedy stało. Ona od zawsze nam kibicowała, Amara w końcu też zaczęła, ale musiałam się jeszcze upewnić.

— Cóż... nigdy nie przestanę mówić o tym, jakie ma wielkie ego. Poczekaj aż wygramy Puchar Quidditch'a, wtedy przyznasz mi rację — rzuciła z pewnością, a ja parsknęłam pod nosem.

— Ale poza tym... jest w porządku? — zadałam kolejne pytanie, chcąc się upewnić, na co Amara spojrzała na mnie z niezrozumieniem.

— Rey, ja naprawdę nic do niego nie mam. Dałam ci kiedyś do zrozumienia, że go nie lubię czy coś? — powiedziała, nagle nieco poddenerwowana. — Jeśli tak, to wiedz, że zupełnie nie miałam tego na myśli...

— Nie, spokojnie — przerwałam, śmiejąc się cicho z jej reakcji. — Po prostu kiedyś za nim nie do końca przepadałaś, chciałam się upewnić — wyznałam, a blondynka jedynie pokiwała głową.

— Oliver jest naprawdę w porządku. Merlinie, Marcus by mnie zabił jakby to usłyszał — parsknęła Grace. — Tworzycie naprawdę ładną parę.

— Oh, ile bym dała, żeby zobaczyć minę Daviesa, gdy Oliver do ciebie podszedł — westchnęła Amara, poprawiając szalik. Szłyśmy coraz wolniej, gdyż szkoła była coraz bliżej, a to oznaczało powrót do wszystkich zadań, które na nas czekały.

— Co się stało? — zapytała rozbawiona Grace.

— Nie słyszałaś tej historii? — odparła zdziwiona Amara, patrząc na Ślizgonkę. Grace pokręciła głową.

— No więc...

— To nie taka aż wielka historia — wtrąciłam się, ale Amara zbyła mnie ruchem ręki.

— Podczas ostatniego wyjścia do Hogsmeade, w sumie to jeszcze przed nim, szłyśmy do Wielkiej Sali na śniadanie, gdy wpadłyśmy na tego kretyna Daviesa. Rhea powiedziała, że jakoś sobie poradzi, więc ją zostawiłam, gdy nagle zjawił się Wood i szybko spławił tego pajaca. Wyobraź sobie, że podszedł do nich, mówiąc „Masz pecha, frajerze, teraz i zawsze, bo to moja dziewczyna" — powiedziała Amara, koszmarnie naśladując głos Olivera, na co Grace wybuchnęła śmiechem.

— To nie jest to co powiedział — poprawiłam przyjaciółkę, również cicho się śmiejąc.

— No, coś w tym stylu — przyznała Amara, gdy weszłyśmy już do szkoły.

— Jego mina faktycznie musiała być piękna — rzuciła Grace, rozglądając się. — Chyba masz szansę sprawić, że zobaczymy ją jeszcze raz.

Spojrzałam w tym samym kierunku co Grace i zobaczyłam Rogera, który szedł w naszym kierunku.

— No nie, dlaczego znowu on? Czy on nie ma nic do roboty czy jak? — jęknęła Amara.

— Nie chcę być dla niego niemiła — odpowiedziałam Grace, na co ta jedynie przewróciła oczami.

— A ja chcę! — niemal warknęła blondynka, stawiając krok do przodu, by podejść do chłopaka.

— Dlatego ty nie będziesz z nim rozmawiać — zaznaczyłam, zatrzymując dziewczynę. — Poczekajcie, zaraz wracam.

Posłałam przyjaciółkom znaczące spojrzenie, na co tym razem obie jednakowo przewróciły oczami i odeszły pod ścianę, podczas gdy ja skierowałam się do Krukona.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz