🪴dwadzieścia sześć🪴

779 46 2
                                    

— I co? Mówiłam, że nie będzie tak źle — powtórzyła po raz kolejny Amara, a ja przewróciłam oczami. Gadała tak już od kilku dni, odkąd wróciłam do dormitorium z wielkim uśmiechem na twarzy. Miałam wrażenie, że ona jest jeszcze bardziej zadowolona ode mnie, a ja naprawdę się cieszyłam z tego jak sprawy się rozwinęły. Nadal trochę bolało mnie z serce z powodu tego, jak Oliver określił naszą relację, ale przynajmniej wróciliśmy do stanu sprzed imprezy i już nie musiałam się przed nim nigdzie chować. Właściwie, było naprawdę przyjemnie.

Zbyłam przyjaciółkę westchnieniem, ale i tak delikatnie się uśmiechnęłam na wspomnienie tamtego wieczoru. W trakcie długiej przerwy, zamiast na lunch poszłyśmy na krótki spacer po błoniach, bo dwie godziny ze Snape'm pod rząd to zdecydowanie za dużo. Kiedy doszłyśmy na dziedziniec, Amara szturchnęła mnie w ramię i podbródkiem wskazała do przodu.

— Wygląda jakby na kogoś czekał — powiedziała w momencie, kiedy dostrzegłam Olivera. Opierał się o kamienną ścianę tuż przy drzwiach i patrzył prosto na nas.

Spojrzałam na Amarę, która jedynie uśmiechnęła się znacząco i weszła do szkoły, zostawiając mnie z chłopakiem. Oliver odepchnął się od ściany i podszedł bliżej.

— Cały dzień dzisiaj cię ganiam — rzucił rozbawiony, a ja zmarszczyłam brwi.

— Czemu? Coś się stało?

— Tak jakby — odpowiedział, uśmiechając się tajemniczo. — Powiedzmy, że... chcę cię dzisiaj gdzieś zabrać.

Uniosłam brwi. Dlaczego, na Merlina, Oliver miałby mnie gdzieś zabierać?

— Więc co ty na to?

— Jasne — odpowiedziałam powoli, patrząc na zadowolonego chłopaka, mimo, że nie byłam do końca pewna tego pomysłu.

— Super. Widzimy się w pokoju wspólnym o dziewiętnastej.

Zanim zdążyłam dopytać o jakiekolwiek szczegóły, Oliver zniknął, zostawiając mnie z moimi własnymi przemyśleniami.

***

Po naszej rozmowie mieliśmy jeszcze trzy lekcje i skłamałabym, mówiąc, że wcale nie zastanawiałam się gdzie zamierza mnie zabrać. Zwłaszcza, że wyznaczył tak późną godzinę. Zanim na dobre w ogóle wyjdziemy z zamku, już będziemy musieli wracać z uwagi na ciszę nocną. Amara wytrzymała tylko jedną lekcję, a potem zniecierpliwiona od razu rzuciła się na mnie, wypytując o szczegóły. Tyle tylko, że szczegółów nawet ja nie znałam. Powtórzyłam jej praktycznie wszystko, a gdy wróciłyśmy do dormitorium po lekcjach, ja rzuciłam się na łóżko, a ona stanęła przed moją szafą.

— Więc zaprosił cię na randkę — powiedziała, wpatrując się w moje ubrania.

— To nie jest randka — zaprzeczyłam od razu, posyłając przyjaciółce surowe spojrzenie, ale ona była zajęta czymś innym.

— Tak czy inaczej musisz dobrze wyglądać — zbyła moje słowa, po kolei wyrzucając z szafy wszystkie rzeczy. Nie miałam sił nawet jej mówić, żeby tego nie robiła.

Przez następne dwie godziny dobierałyśmy mi ubrania, a Amara w końcu tak się zirytowała, że rzuciła wszystko na podłogę i poszła zapytać Olivera jak powinnam się ubrać. Nie wiem co jej powiedział, ale w końcu wybrałyśmy mi przyległe niebieskie jeansy i pomarańczową bluzkę na długi rękaw. Amara posadziła mnie przy toaletce i niemal dałam sobie zrobić mocniejszy makijaż i pokręcić włosy, ale stwierdziłam, że to byłoby już za dużo. Wtedy spojrzałam na zegarek i dostrzegłam, że właśnie wybiła dziewiętnasta. Spojrzałam zirytowana na Amarę, przez którą tyle mi to zajęło, a ona tylko przewróciła oczami.

— No już się tak nie denerwuj — powiedziała, rzucając mi moje pomarańczowe trampki. Od razu je ubrałam i skierowałam się do szafy po kurtkę, a przyjaciółka podała mi moją różdżkę. Zbiegłyśmy po schodach do pokoju wspólnego, gdzie od razu zauważyłam Olivera. Stał do mnie tyłem i rozmawiał z Xavierem, przez co nie od razu mnie zauważył. Dopiero gdy Xavier uniósł wzrok i nagle zamilknął, Oliver się odwrócił. Przełknęłam ślinę, czując jego wzrok na sobie.

— Ładnie wyglądasz — powiedział, podchodząc do mnie. Uśmiechnęłam się. — Ale to nie będzie ci potrzebne — dodał, zabierając mi z rąk kurtkę, której nie zdążyłam ubrać.

— Co? Oliver, mamy prawie grudzień.

— Spokojnie, uwierz, nie będziesz jej potrzebowała — zapewnił mnie, oddając kurtkę Amarze. Wymieniłam spojrzenia z przyjaciółką, która jedynie zrobiła zdziwioną minę i wzruszyła ramionami, odbierając moją własność.

— Bawcie się dobrze — życzył nam Xavier, na co jedynie posłałam mu krótki uśmiech i dopiero zauważyłam, że na kanapie za nim siedzą bliźniaki, mój brat i Carter. I wszystko byłoby w porządku, poza tym, że bliźniacy bardzo szeroko się uśmiechali, posyłając sobie znaczące spojrzenia.

— Jasne — odparłam niepewnie, odrywając od nich wzrok. Spojrzałam ostatni raz na Amarę, która posłała mi zachęcające spojrzenie i skierowałam się z Oliverem do wyjścia. — Czemu bliźniacy mają taki dziwny wyraz twarzy? — szepnęłam do chłopaka, który parsknął.

— Kto wie na co tym razem wpadli — odpowiedział rozbawiony, otwierając przede mną drzwi. Wyszliśmy na zewnątrz, o dziwo bez żadnego komentarza Grubej Damy, a ja spojrzałam na Olivera.

— No to gdzie idziemy? — zapytałam od razu, a Oliver się zaśmiał, zapewne z powodu mojego zniecierpliwienia.

— Najpierw musimy wydostać się z zamku — odparł tajemniczo, a ja zmarszczyłam brwi.

— To się nie...

— Uda się, zobaczysz — przerwał mi, a ja naprawdę zaczęłam się zastanawiać co się wydarzy tego wieczoru.

— Tak, zwłaszcza, gdy Percy nas przyłapie. — Nie potrafiłam powstrzymać ironii w moim głosie, gdy zobaczyłam Weasley'a kilkanaście metrów przed nami. Oliver jedynie przewrócił oczami.

Z każdym kolejnym krokiem zaczynałam się przygotowywać do tego, że Percy zaraz wyśle nas na kolejny szlaban, bo wątpiłam, by znów nas puścił. W końcu na nas spojrzał, ale nie powiedział ani słowa, więc w ciszy przemknęliśmy się na trzecie piętro. I to zdecydowanie było zbyt dziwne. Obejrzałam się w stronę schodów, jakby miał zaraz za nami zejść i ocknęłam się dopiero, gdy usłyszałam głos Olivera.

— No wskakuj — powiedział, stojąc przy posągu jednookiej wiedźmy. Zmarszczyłam brwi, podchodząc do niego, a wtedy ukazało mi się sekretne przejście ukryte w posągu.

Chwilę później stałam już w ciemnym korytarzu, czekając na Olivera. Zaczęłam szukać swojej różdżki w kieszeniach, ale wtedy obok stanął Oliver, rozświetlając swoją różdżką pomieszczenie.

— Trzymaj się blisko — polecił, łapiąc mnie za rękę.

— Okej, teraz to już musisz mi powiedzieć gdzie idziemy. To trochę jak porwanie — powiedziałam z nutą rozbawienia w głosie, ale Oliver odparł całkiem poważnie;

— To nie porwanie. To randka.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz