🪴dwadzieścia dwa🪴

879 48 7
                                    

Przez cały tydzień nikogo nie męczyły psikusy bliźniaków Weasley z prostego powodu; nadal mieli zły humor po przegranym meczu i tylko snuli się po korytarzach, podobnie jak reszta drużyny. Gdy tylko widziałam Alexa, przekonywałam go, że to wcale nie jego wina. Powtórzyłam mu to już tyle razy, że prawdopodobnie miał mnie już dość, ale nie zamierzałam przestać dopóki mi nie uwierzy.

Większość czasu o dziwo spędzałam z Oliverem. Następnego dnia po meczu podszedł do mnie, gdy pisałam w pokoju wspólnym wypracowanie i usiadł obok. Oparł głowę o moje ramię i bez słowa siedział tak dopóki nie skończyłam pisać, ale żadnemu z nas nie przeszkadzała ta cisza. W końcu zaczęliśmy się do siebie dosiadać w innych miejscach - gdy widział mnie w bibliotece, lub gdy na przykład siadałam obok niego w Wielkiej Sali. Często uczyliśmy się razem w pokoju wspólnym, lub jego dormitorium, czasem z Xavierem i Percym, czasem tylko we dwoje. Na początku robiliśmy to w ciszy, gdyż Oliver nadal wyglądał jak wrak człowieka, ale potem powoli zaczął dochodzić do siebie.

— Merlinie, dlaczego kierunek mieszania ma takie wielkie znaczenie? — zapytał podirytowany chłopak, gdy siedzieliśmy obok siebie na jego łóżku, ucząc się do nadchodzącego sprawdzianu z eliksirów. Musieliśmy wkuć cały dział słowo w słowo, jeśli chcieliśmy zdać ten sprawdzian u Snape'a, który od ostatniego meczu jeszcze bardziej gnębił Gryfonów. I z pewnością sprawiało mu to wielką przyjemność.

— Dlatego, że jeśli pomieszasz źle, skończysz bez brwi jak Seamus Finnigan — odpowiedziałam znacząco, odbierając mu podręcznik. Usiadłam po turecku naprzeciwko chłopaka, błądząc wzrokiem po temacie, który miał akurat otwarty. — Wymień mi składniki na antidotum na popularne trucizny — powiedziałam, wpatrując się w odpowiedź. Oliver westchnął głośno, rozkładając się na całej długości łóżka.

— Dwa bezoary, sproszkowany róg jednorożca, dwie jagody jemioły.

— I? — dopytałam.

— No i oczywiście składnik standardowy.

— Którym może być..?

— Naprawdę myślisz, że będzie aż tak dociekliwy? — zapytał wątpliwie Oliver. Odpowiedziało mu jedynie moje znaczące spojrzenie. — Pyłek z suszonego venidium — powiedział, odpowiadając na moje wcześniejsze pytanie.

— Dobrze. Jaki kolor powinien mieć dobrze uwarzony eliksir słodkiego snu?

— Fioletowy — rzucił bez zająknięcia Oliver, patrząc na mnie, na co pokiwałam głową z uznaniem.

— Dobrze — powtórzyłam. Zanim zdążyłam wymyślić kolejne pytanie, Oliver pochylił się i z uśmieszkiem zabrał mi książkę, z powrotem rzucając się na poduszki. — Hej!

— Niech będzie, że teraz ja zapytam ciebie — zaproponował, a ja uniosłam brew. — Nie rób takiej miny, tylko odpowiadaj na pytania.

Właśnie gdy miałam przytaknąć, Oliver szybkim ruchem pociągnął mnie za rękę, przez co opadłam na pościel tuż obok niego. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego, na co tylko się roześmiał, po czym zwrócił wzrok ku książce. Położyłam się na plecach, patrząc w czerwony baldachim. Oliver podsunął się do góry, chwytając książkę tak, bym nie mogła zobaczyć żadnej ze stron.

— No dobrze, co by tu... — zaczął, ale nie miał szansy dokończyć, gdyż drzwi otworzyły się z hukiem. Do pokoju wpadł Xavier z szerokim uśmiechem. — A tobie co? — zapytał Oliver, z jakiegoś powodu nagle podirytowany. Spojrzałam na niego, zastanawiając się o co chodzi. Sekundę temu miał jeszcze świetny humor.

— Właśnie miałem powiedzieć, że tobie już zaczął polepszać się humor po meczu, ale widzę, że znów coś cię ugryzło — odezwał się Xavier, patrząc z lekkim rozbawieniem na przyjaciela. — Dlatego...

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz