🪴dziewięć🪴

900 52 2
                                    

Oliver

— Davies chyba czai się na twoją dziewczynę —mruknął mi do ucha Xavier, gdy tylko wyszliśmy z sali od eliksirów. Zirytowany zmroziłem przyjaciela spojrzeniem.

— Widzę, na Merlina — burknąłem do niego, wpatrując się w Rheę, która rozmawiała z cholernym Davies'em i niech mnie piorun strzeli, jeśli się myliłem, ale dziewczyna naprawdę nie wyglądała na zachwyconą jego towarzystwem. Zauważyłem, że zaczął kręcić się wokół niej już w zeszłym roku, co szczerze niezbyt mi się podobało. I wbrew pozorom niewiele miało to wspólnego z tym, że był kapitanem krukońskiej drużyny Quidditch'a. — Poza tym to nie jest moja dziewczyna —przypomniałem zarówno jemu, jak i sobie.

Xavier uniósł kącik ust w pewnym siebie uśmiechu.

— Jeszcze — rzucił, patrząc na mnie wymownie. Przewróciłem oczami i złapałem go za szatę, po czym pociągnąłem za sobą na następną lekcję.

***

— Stary, przestań się tak na nią gapić. — Głos Xavier'a wyrwał mnie z rozmyślań, sprawiając, że oderwałem wzrok od dziewczyny, która siedziała kilka ławek przed nami i wyglądała na tak samo znudzoną jak ja. Profesor Binns nie zaskakiwał nas dzisiaj niczym nowym.

— Właśnie — potwierdził Percy, odwracając się do nas. Rhea siedziała tuż przed nim i od początku lekcji co raz szturchała Amarę, aby nie zasnęła. — Po prostu do niej zagadaj — poradził, a Xavier uderzył mnie w ramię, patrząc na mnie znacząco.

— Właśnie, po prostu do niej zagadaj — rzucił ironicznie, wskazując na Percy'ego. — Słuchaj naszego mądrego przyjaciela.

Percy przewrócił oczami, nie komentując wypowiedzi blondyna. Za to ja zmroziłem go spojrzeniem, na co Xavier głośno westchnął, jakby miał już dość tej rozmowy. Jeśli tak, to było nas dwóch.

— Słuchaj, to po prostu nie wygląda za dobrze — zaczął Weasley, patrząc na mnie. Przysunął się bliżej, bo chyba żaden z nas nie chciał, żeby usłyszały nas dwie dziewczyny siedzące przed Percy'm. — Gapisz się na nią za często, by mogło uchodzić to za przypadek. Jeśli się zorientuje, a w końcu to zrobi, nie będziesz miał opinii najlepszego gracza Quidditch'a w szkole, a raczej miano prześladowcy młodych niewiast — podsumował Percy, a ja zmarszczyłem brwi, nawet nie wiedząc jak na to odpowiedzieć. Weasley był zdecydowanie najinteligentniejszy z naszej trójki, chociaż czasem też zdarzało mu się wygadywać totalne bzdury, które mijały się z jakimikolwiek racjonalnymi wyjaśnieniami. Ale fakt faktem, że mieli trochę racji.

— Daję ci tydzień — zarządził z uśmieszkiem Xavier, odchylając się na krześle do tyłu. Uniosłem brew.

— Co mam przez to rozumieć? — zapytałem ostrożnie.

— Masz tydzień, żeby do niej zagadać —oznajmił niewzruszony, nie zwracając uwagi na mój podejrzliwy ton. — Albo ja się tym zajmę. Oliver, kocham cię bracie, ale naprawdę kiepsko ci idzie z płcią piękną.

Westchnąłem, przewracając oczami, akurat w momencie, gdy rozległ się dzwonek, przerywając moje rozmyślenia nad tym, czy powinienem mocno przyłożyć Xavier'owi, czy zacząć go błagać, by trzymał się z daleka od moich problemów sercowych.

— Koniec na dzisiaj! — powiedział głośno wesołym tonem i od razu poderwał się go góry, zabierając z ławki swój podręcznik, którego nawet nie otworzył przez całą lekcję. — Idziemy na obiad?

— Nie jestem głodny — powiedziałem, zresztą zgodnie z prawdą, chociaż bardziej chciałem jak najszybciej zejść przyjacielowi z oczu. Może jeśli przez dłuższą chwilę nie będzie mnie widział, wypadnie mu z głowy ten głupi pomysł ingerowania w moje życie miłosne. — Idę do biblioteki, muszę posiedzieć nad zielarstwem — poinformowałem ich i zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, ruszyłem w przeciwną stronę korytarza.

***

W ciągu sześciu lat uczęszczania do Hogwartu zdążyłem się przekonać, że zielarstwo nie było moją mocną stroną.

Po pierwsze - absolutnie mnie nudziło. Po drugie - byłem przekonany, że nie przyda mi się to w życiu skoro kierowałem się w zupełnie inną stronę. W końcu po co graczowi Quidditch'a świadomość tego, że diabelskie sidła nie znosiły światła?

Z głębokim westchnieniem odsunąłem od siebie podręcznik i podniosłam wzrok rozglądając się po bibliotece. Siedziałem tu już od dobrej godziny i zamiast jakiejkolwiek wiedzy na temat zielarstwa nabyłem jedynie wysokiej skali rozdrażnienia. Mimo, że nauczycielka jeszcze nic o tym nie wspominała, wiedziałem, że niebawem będzie chciała w jakiś sposób sprawdzić naszą wiedzę. Czekała mnie spektakularna porażka jeśli nagle nie spadnie mi jakiś cud z nieba, zwłaszcza, że profesor Sprout lubiła robić sprawdziany w praktyce. Teorię dało się jeszcze wkuć, ale cóż, mogło być kiepsko.

Za moimi plecami rozległo się zirytowane syknięcie, gdy kilka książek poleciało na podłogę. Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się, akurat gdy dziewczyna o charakterystycznych rudoblond włosach podnosiła się trzymając w rękach kilka tomików. Uśmiechnąłem się delikatnie na jej widok ale zaraz przebrałem poprzedni wyraz twarzy. Musiałem przyznać moim przyjaciołom rację – faktycznie mogłaby się wystraszyć gdyby przyłapała mnie na wgapianiu się w nią z nieprzytomnym uśmiechem. Rhea podniosła wzrok i prawie cofnęła się o cały krok gdy mnie dostrzegła. Podniosłem rękę i krótko pomachałem, posyłając jej coś na kształt uśmiechu.

— Oh, cześć Oliver — powiedziała unosząc kącik ust. Przez chwilę wyglądała jakby się poważnie nad czymś zastanawiała. W końcu cicho westchnęła i podeszła dwa kroki bliżej. — Co robisz? — zapytała zerkając na stolik.

— Zielarstwo — odpowiedziałem, krzywiąc się. Uśmiechnęła się ze zrozumieniem, po czym podeszła jeszcze bliżej. I nagle wpadłem na tak genialny pomysł, że dziwiłem się, że nie pomyślałem o tym wcześniej. — Ale szczerze mówiąc kiepsko mi idzie — rzuciłem, patrząc jak przygląda się moim notatkom, w których, cóż, nie było zbyt wiele przydatnych informacji. Dziewczyna zmarszczyła brwi, po czym przeniosła wzrok na otwarty podręcznik do zielarstwa.

— Nasze podręczniki są w porządku, ale... Ale wolę używać innych książek. Poczekaj, przyniosę ci tą, której ja używam — powiedziała, nagle się ożywiając. Położyła swój stos książek obok mnie i zniknęła między półkami. Spodziewałem się, że wzięła kolejne książki do nauki chociażby transmutacji, więc zdziwiłem się, kiedy zorientowałem się, że to zwykła literatura. Niewielu uczniów miało czas na czytanie zwykłych książek. Chwilę później wróciła z naprawdę dużą książką w twardej, zielonej okładce i położyła ją przede mną, uśmiechając się z zadowoleniem. — Dzięki Merlinowi, że mają tu chyba z milion jej egzemplarzy — oznajmiła, patrząc na mnie. Gdy odwzajemniłem spojrzenie, szybko odwróciła wzrok, zakładając kosmyk włosów za ucho. Naprawdę musiałem się powstrzymać, żeby nie zrobić tego za nią. Otworzyła książkę i zaczęła wertować jej strony, jakby znała jej rozkład na pamięć. Zresztą, nie zdziwiłbym się gdyby tak było.

— Znasz tą książkę na pamięć, prawda? — zapytałem, unosząc kącik ust w znaczącym uśmiechu, a Rhea posłała mi krótkie spojrzenie, które wszystko wyjaśniało.

— Cóż... spędzam tu całkiem dużo czasu — rzuciła, pochylając się nieco, po czym postukała palcem w kartkę. — Od tego tematu zaczyna się to co teraz przerabiamy na zielarstwie. Myślę, że ta książka powinna ci pomóc — oznajmiła, sięgając po swoje książki. — Pomogła nawet Amarze, która ma absurdalne problemy z zielarstwem. Szczerze naprawdę nie wiem dlaczego tyle osób... — urwała i odchrząknęła, patrząc na mnie. — Cóż, w każdym razie, zawsze służę pomocą, jeśli czegoś potrzebujesz. Oprócz właśnie tej chwili — mruknęła. — Alex znów chce żebym z nim pobiegała.

Nie mogłem powstrzymać cichego śmiechu, gdy zobaczyłem jej udręczoną minę. Dziewczyna podniosła wzrok i nie trudno było zauważyć, że kącik jej ust także drgnął.

— Dzięki za książkę — odpowiedziałem po chwili, gdy nerwowo zerknęła w stronę drzwi. — I Rhea?

— Tak? — zapytała, znów odgarniając niesforny kosmyk włosów.

— Nie przemęczaj się za bardzo. Nie chciałbym cię znaleźć w skrzydle szpitalnym — poprosiłem, ale obawiałem się, iż zabrzmiało to zbyt troskliwie. Dziewczyna przygryzła wargę i skinęła głową, po czym w ciągu kilku sekund zniknęła mi z oczu.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz