🪴dwadzieścia dziewięć🪴

802 39 0
                                    

Pierwszy grudnia pozytywnie wszystkich zaskoczył. W niedzielny poranek wstałam z łóżka i przywitałam się ze współlokatorkami. Po krótkiej wizycie w łazience odsłoniłam zasłony i uniosłam brwi. Uśmiechnęłam się, patrząc na jeszcze śpiąca Amarę.

— Am — powiedziałam, szturchając przyjaciółkę, by ją obudzić. Blondynka jedynie mruknęła coś niewyraźnie i chciała przewrócić się na drugi bok, ale jej na to nie pozwoliłam. — Dzisiaj wyjście do Hogsmeade — przypomniałam jej. — Zobacz, jest równo pierwszy grudnia i pada śnieg.

Amara ponownie jęknęła i wiedziałam, że niedługo się podniesie. Obie raczej wolałyśmy ciepłe miesiące niż zimne, ale zima w Hogwarcie była naprawdę niesamowita. Nikt nie chciał przegapić widoku pierwszego śniegu, nawet jeśli musiał przez to wstać z ciepłego łóżka.

— Idziecie na śniadanie? — zapytała Freya, zbierając swoje rzeczy. Odwróciłam się w jej stronę, a potem zerknęłam na Amarę.

— Jeszcze zobaczę. Jak uda mi się podnieść Amarę to przyjdziemy — odpowiedziałam. Freya pokiwała głową.

— Powodzenia — dodała rozbawiona Lydia i razem z przyjaciółką wyszły z dormitorium.

Wróciłam do okna, wpatrując się w zaśnieżone błonie. Śnieg nie przestawał padać, równomiernie pokrywając ziemię. Dzisiaj to wyglądało pięknie, ale jutro o tej porze może być go tak dużo, że nie będzie można wyjść z zamku.

— Zzzzimno — wymamrotała Amara, stając obok mnie. Była owinięta swoją kołdrą, ale nadal strasznie się trzęsła.

— Idź pod ciepły prysznic — poradziłam, popychając ją w stronę łazienki. Dziewczyna podreptała w tamtą stronę, zrzucając z siebie kołdrę przed samymi drzwiami. Po chwili usłyszałam dźwięk lanej wody i skierowałam się do szafy.

Skoro zamierzaliśmy wyjść na dwór, a droga do Hogsmeade była dosyć długa, musiałam się porządnie ubrać. Wybrałam leginsy, na to szerokie jeansy, koszulkę i czerwony sweter. Zrobiłam lekki makijaż, włożyłam do torby sakiewkę z pieniędzmi i wybrałam dla Amary podobny strój jak dla mnie. Moja przyjaciółka nie przepadała za wybieraniem dla siebie ubrań na dzień wolny, zwłaszcza gdy dopiero wstała i była ledwo przytomna. Gdy wyszła z łazienki, uśmiechnęła się w podziękowaniu i zniknęła za parawanem.

— Nie mam ochoty tam dzisiaj iść — westchnęła, przebierając się. Zdziwiona spojrzałam w jej stronę, mimo że nie mogła tego zobaczyć. Amara uwielbiała wyjścia do Hogsmeade.

— Chcesz zostać?

— Niee — odpowiedziała, przeciągając. — Równie bardzo nie chce mi się siedzieć w dormitorium. Zrobisz mi warkocz?

Amara usiadła przy toaletce, unosząc krem do twarzy, a ja zaczęłam jej czesać włosy. Spojrzałam na nią w lustrze. Rzeczywiście wyglądała na zmęczoną. Nie robiła makijażu, przez co zdecydowanie będzie jej widać wory pod oczami.

— Am, na pewno? Mogę zostać z tobą — zaproponowałam, ale ona tylko machnęła ręką.

— Spokojnie, nic mi nie jest — odparła, uśmiechając się lekko.

Zabrałyśmy kurtki i resztę rzeczy, by po śniadaniu nie wracać z powrotem do dormitorium, po czym zeszłyśmy do pokoju wspólnego. Rozejrzałam się w poszukiwaniu Olivera, ale nigdzie go nie dostrzegłam. Czasami spotykaliśmy się tu jeszcze przed śniadaniem, ale zwykle widzieliśmy się dopiero w Wielkiej Sali, gdzie prawdopodobnie teraz czekał, zwłaszcza, że mieliśmy iść razem do Hogsmeade. Zerknęłam na Amarę i ruszyłyśmy do wyjścia. Ledwie popchnęłam drzwi, a przede mną pojawił się Oliver. Miał na sobie zimową kurtkę, przemoczone włosy i był tak uśmiechnięty, że prawie go nie poznałam.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz