Oliver
— Chyba nie powinienem tego mówić — dodałem po dłuższym przemyśleniu, tuż po tym jak streściłem Xavierowi całą naszą rozmowę w dormitorium. Chłopak leżał na swoim łóżku z twarzą wciśniętą w poduszkę, przez co naprawdę trudno mi było wyczytać z niego jakieś emocje. — Stary, halo, pomóż mi. Wiesz ile ci właśnie opowiedziałem? A ty nic nie mówisz.
— Twoja głupota sprawiła, że aż zaniemówiłem — jęknął blondyn stłumionym głosem, a ja zmarszczyłem brwi. O co mu znowu chodziło? Usłyszałem szelest i Xavier się podniósł, wbijając we mnie znaczące spojrzenie. — Jak mogłeś jej powiedzieć, że jesteście tylko przyjaciółmi? No kretyni, jedno nie lepsze od drugiego — westchnął, z powrotem opadając na poduszki.
— A niby co miałem jej według ciebie powiedzieć? — zapytałem, niby ironicznie, ale szczerze naprawdę miałem nadzieję, że Xavier podrzuci mi jakiś pomysł.
— No nie wiem, może coś w stylu, „Hej, Rhea, kocham cię od czwartej klasy, może w końcu się ze mną umówisz?"
Okej, oficjalnie rezygnuję z podpowiedzi i wskazówek Xavier'a. Totalnie się do tego nie nadawał.
— Woooah, spokojnie Xavier. Czemu rzucasz się na dziewczynę Wood'a?
Odwróciłem się w stronę drzwi. Nawet nie zauważyliśmy kiedy Percy wszedł do dormitorium i usłyszał fragment naszej rozmowy. Westchnęłam ciężko, nie mając sił mu tego wyjaśniać.
— Nie rzucam. Próbuję pomóc temu kretynowi, który przed chwilą zupełnie spaprał sprawę z dziewczyną jego marzeń — burknął Xavier, a ja przewróciłem oczami, wpatrując się w sufit.
— Co się stało? — zapytał Percy, podchodząc do swojego łóżka.
— Powiedział jej, że są przyjaciółmi — odpowiedział blondyn, akcentując ostatnie słowo. Musiałem mu przyznać w myślach rację, że faktycznie nie brzmi to najlepiej. Percy jęknął przeciągle, co wcale nie poprawiło mi humoru.
— Naprawdę musisz to naprawić, bracie.
Zmroziłem ich obu spojrzeniem. Jakbym nie wiedział.
— Musimy coś wymyślić, i to szybko.
***
Postanowiliśmy dać Xavierowi nieco czasu na obmyślenie jego jakże genialnego planu, ale skończył się on w sobotę wieczorem, gdy oznajmiłam, że idę na szlaban u Snape'a. Z Rheą.
— Co? — pisnął Xavier, siedzący na swoim łóżku. Zajmował tą samą pozycję od rana i zakazał komukolwiek odzywania się, gdyż chciał w ciszy pomyśleć. W rezultacie nie udało mu się zupełnie nic. — Nie możesz! Jeszcze nic nie wymyśliłem.
— I nie wymyślisz przez następny miesiąc — skwitowałem, zarzucając na siebie czerwoną bluzę. Xavier jedynie spojrzał na mnie spod byka, na co cicho się zaśmiałem i wyszedłem z dormitorium.
Droga do lochów strasznie mi się dłużyła i aż zacząłem się obawiać czy na pewno zdążę. Dotarłem parę minut przed czasem, i mimo, że miałem jeszcze chwilę, nie chciałem testować cierpliwości opiekuna Slytherinu, który uwielbiał mścić się szczególnie na Gryfonach. Pchnąłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem to Rhea, która siedziała w jednej z ławek. Od razu gdy mnie zobaczyła, odwróciła spojrzenie, a ja skierowałem moje na Snape'a.
— Dobrze więc... dzisiaj macie tylko posegregować składniki — powiedział, podchodząc do nas. Położył na ławce cztery zapełniony różnymi rzeczami skrzynki, a obok dwie puste. — Na każdej fiolce bądź butelce jest zapisana data ważności. Te, których termin już minął, mają trafić do pustych skrzynek, reszta zostaje w pudełkach. Różdżki — zakończył, wyciągając rękę. Powstrzymałem westchnienie i oboje oddaliśmy mu nasze różdżki, z którymi zaraz potem wyszedł z klasy. Spodziewałem się, że odda nam je przy śniadaniu następnego dnia tak jak wcześniej.
— Cóż, chyba powinniśmy zabierać się do... — zacząłem, gdy tylko Snape zniknął za drzwiami, ale Rhea już przysunęła do siebie jedno z pudeł i zaczęła przebierać między fiolkami. Zmarszczyłem brwi i przysunąłem do siebie drugie, jednym okiem cały czas patrząc na dziewczynę, która z zaciętą miną wykonywała przypisaną nam pracę. Segregowała składniki, jakby robiła to już od dawna, czemu nie mogłem się nadziwić. I dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że może po prostu nie chce spędzać zbyt dużo czasu w moim towarzystwie po naszej wczorajszej niezręcznej rozmowie. Miałem wrażenie, że naprawdę spaprałem wtedy sprawę. Mogłem powiedzieć to jakoś inaczej, powiedzieć coś innego.
Tak się na nią zagapiłem, błądząc we własnych myślach, że obudziłem się dopiero, gdy złapała za trzecie pudło, podczas gdy ja nadal grzebałem w swoim pierwszym. Zajęło jej to naprawdę tak niewiele czasu, że nawet nie zdążyłem wymyślić niczego, co mógłbym jej powiedzieć. Mimo wszystko otworzyłem usta, gotów coś zaimprowizować, ale Rhea gwałtownie odsunęła krzesło, poprawiła gotowe pudła na ławce i wyszła, nawet się nie oglądając. Całość z pewnością zajęła jej nie więcej niż pół godziny, przez co zostawiła mnie z bardzo zdezorientowaną miną.
Westchnąłem, bez pośpiechu kończąc, po czym wyszedłem w ślad za dziewczyną. Z tą różnicą, że ona na pewno była już w dormitorium, albo gdziekolwiek indziej z daleka ode mnie.
Gdy wszedłem do swojego pokoju, Xavier i Percy od razu wbili we mnie swoje spojrzenia.
— No i jak było? — Nie wytrzymał blondyn.
— Chyba mam pewien pomysł. Ale będę potrzebował małej pomocy.
CZYTASZ
Golden bands {Oliver Wood}.
Fanfiction🪴Kiedy za sprawą intryg swoich przyjaciół i członków drużyny quidditch'a, Rhea Castle i Oliver Wood w końcu się do siebie zbliżają, musząc też przygotować razem projekt na zielarstwo. by; amorlatin 2022/ 2023, zakończone. Na podstawie uniwersum J.K...