🪴trzydzieści jeden🪴

761 41 0
                                    

Ostatnia lekcja przed przerwą świąteczną, tak jak co roku, miała wyjątkową atmosferę. Mimo wszelkich starań profesor McGonagall i jej gróźb o szlabanach, nie udało jej się utrzymać porządku w klasie. Wszyscy bardzo cenili opiekunkę Gryffindoru, ale tym razem emocje były zbyt duże, byśmy mogli milczeć. Kobieta w końcu westchnęła, dając nam do zrobienia notatkę i usiadła przy biurku.

Już jakiś czas temu przesiadłam się do Olivera na transmutacji. Xavier na początku protestował, że musi się przesiąść o jedną ławkę do przodu, ale wtedy zorientował się, że będzie siedział z Amarą, która w normalnej sytuacji nigdy nie zajęłaby miejsca obok niego. Teraz przychodził na transmutację z szerokim uśmiechem na twarzy, tylko po to, by Amara posłała mu wściekłe spojrzenie.

— Oliver szepnęłam, szturchając go w ramię, przez co niemal przypadkiem przekreślił dopiero napisane zdanie. — Wybacz — dodałam rozbawiona, gdy zacisnął usta w wąską kreskę. Wskazałam piórem na siedzącą przed nami dwójkę Gryfonów. Oliver spojrzał w tamtą stronę, po czym znów odwrócił się do mnie, posyłając mi niezrozumiałe spojrzenie. — Musimy im pomóc.

— Nie ma opcji. Wiesz ile się namęczyłem, by te zdania nie wyglądały na przepisane słowo w słowo z podręcznika?

— Nie mówię o tym — burknęłam, bo chłopak ewidentnie nie widział tego samego co ja. Amara miała rację z tym, że nie dostrzegał małych szczegółów, dlatego musiałam mu nieco pomóc. — Spójrz na nich.

— No patrzę. I co?

Westchnęłam.

— Zanim ostatnio wyszliśmy do Hogsmeade, Amara trochę źle czuła. Gdy później spotkaliśmy ją i chłopaków, wyglądała o wiele lepiej. Czemu? — zapytałam cicho zagadkowym tonem. Za nic w świecie nie chciałam by Amara i Xavier nas usłyszeli.

Ostatnim razem przeszliśmy chyba przez wszystkie możliwe sklepy, a później mieliśmy dołączyć do bliźniaków, Xavier'a, Percy'ego i Amary w Trzech Miotłach. Gdy tam weszliśmy spotkało mnie takie zaskoczenie, jakiego w życiu bym się nie spodziewała. Amara śmiała się w towarzystwie Xavier'a. I wtedy coś sobie uświadomiłam. Mogła udawać, że go nie lubiła, ale widziałam prawdę gołym okiem.

— Nie wiem, może wzięła jakieś leki? — podsunął Wood, a ja westchnęłam z irytacją.

— Merlinie, Oliver. Pozwól, że ci wyjaśnię. Amarze się poprawiło, bo Xavier ją rozśmieszył. No, tak jakby. Chodzi mi o to, że oni pomogli nam, teraz my pomożemy im — powiedziałam, patrząc na niego znacząco. Przez chwilę patrzył na mnie nieprzytomnie, ale po chwili jakby zrozumiał.

Zadzwonił dzwonek, więc zaczęliśmy się pakować, podczas gdy nauczycielka życzyła nam wesołych świąt. Grupowo jej odpowiedzieliśmy i wyszliśmy z klasy.

— Chcesz ich zeswatać? Nie wiem czy to dobry pomysł — powiedział nieprzekonany Oliver.

— To świetny pomysł. Ale zajmiemy się tym dopiero po świętach, teraz mam jeszcze coś do zrobienia.

***

— Rey!

Zobaczyłam Alexa jak zbiegał po schodach z dormitoriów chłopaków akurat w momencie, gdy zakładałam na siebie kurtkę. Salon był praktycznie pusty, gdyż większość osób się pakowała, lub podobnie jak ja zmierzali na ostatnie zakupy w miasteczku.

— Co tam? — zapytałam, gdy podszedł bliżej.

— Idziesz gdzieś?

— Do Hogsmeade. Jakiś prefekt wybłagał jeszcze nauczycieli o ostatnie wyjście, bo się okazało, że połowa uczniów nie kupiła jeszcze prezentów świątecznych — wyjaśniłam, patrząc na brata. — A co?

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz