🪴dwadzieścia trzy🪴

812 47 0
                                    

— Nie możesz go unikać przez wieczność — westchnęła Amara, wstając z łóżka Grace. Siedziałam w lochach od rana, dziękując Merlinowi, że współlokatorki mojej przyjaciółki były zajęte czymś innym i mogłyśmy w spokoju porozmawiać. Wyszłam z Wieży Gryffindoru na długo przed śniadaniem, mijając nieprzytomnych Gryfonów we wszystkich możliwych miejscach w pokoju wspólnym. Zdecydowanie nie pisało mi się sprzątanie po imprezie, ani nawet przesiadywanie tam, gdyż nie chciałam natknąć się na Olivera. Wciąż nie mogłam się otrząsnąć po tym co się wczoraj wydarzyło, zwłaszcza, że byliśmy pijani, ale chyba nie aż tak, żeby zapomnieć.

— Właśnie, że mogę — odpowiedziałam z pewnością w głosie, ale mina jednak mi trochę zrzedła. — Jak ja mam mu spojrzeć po tym w oczy?

Amara i Grace jednakowo westchnęły, patrząc na siebie znacząco. Zaczynałam dostrzegać między nimi coraz więcej małych podobieństw, mimo, że zupełnie się różniły. Amara bardzo często reagowała wybuchowo, zwłaszcza gdy chodziło o Xavier'a, zaś Grace była uosobieniem spokoju i subtelności. Jak na Ślizgonkę była wręcz aniołem.

— Po prostu powiedz mu co czujesz — jęknęła Amara, jakby cała sytuacja wyjątkowo ją niecierpliwiła. Zmroziłam ją wzrokiem, gdyż oczekiwałam tylko zupełnie poważnych odpowiedzi.

— Powiedz mu, że go lubisz. Powinien zrozumieć aluzję — podpowiedziała Grace, nawijąjąc kosmyk moich włosów na palec. Musiałam przyznać, że przytulanie się do niej było wyjątkowo przyjemne, zwłaszcza, że wcześniej otuliła mnie jeszcze zielonym kocem. W lochach było o wiele zimniej niż w jakiejkolwiek innej części zamku.

— Oh, proszę — rzuciła sarkastycznie Amara. — Wood gubi znicza, gdy ten tylko opuszcza skrzynię. Jak miałby zauważyć ten mały sygnał od Rhei?

— Też fakt — przytaknęła jej Grace, przygryzając wargę. — Jakieś inne pomysły?

Jęknęłam głośno, jeszcze bardziej wtulają się w Grace, po czym jeszcze naciągnęłam na głowę koc.

— Czy mogę po prostu nigdy więcej go nie spotkać? — zapytałam naiwnie.

— Wszystkie wiemy, że to by się dobrze nie skończyło — odrzekła spokojnie Grace, próbując odebrać mi nakrycie. — Przecież widzimy jak dobrze się z nim bawisz. Nie możesz się tak po prostu od niego odciąć.

— Grace ma rację — rzuciła oczywistym tonem Amara, a gdy wyjrzałam zza koca, zobaczyłam jak wzrusza ramionami. — Poza tym twój brat jest w drużynie.

— A jaki to ma niby związek? — zapytałam nieprzekonana.

— A taki, że Oliver również w niej jest.

— Wow, nie miałam pojęcia — mruknęłam sarkastycznie.

— Chodzi o to, że tak czy siak gdzieś się będziesz na niego natykać. Na Merlina, Rhea, jesteś jego parą na zielarstwie. Masz z nim pogadać jak najszybciej.

— Nie ma nawet takiej opcji — zaprzeczyłam od razu.

— Nie dasz rady go unikać.

— No to patrz.

***

Tak bardzo jak ja nie chciałam rozmawiać z Oliverem, tak mi się wydawało, że on tego chciał, dlatego unikanie go stało się jeszcze trudniejsze. W poniedziałek udałam, że zaspałam, by uniknąć zielarstwa, na którym na pewno nie udałoby mi się przed nim uciec. We wtorek specjalnie wstałam wcześniej, by w spokoju zjeść śniadanie, a gdy zobaczyłam jak Oliver wchodzi do Wielkiej Sali, mało nie wyplułem owsianki i jak najszybciej stamtąd wybiegłam, ukrywając się za jakimiś drugoklasistami. Popołudnie spędziłam w pokoju za zasuniętymi kotarami w moim łóżku, by ukryć się też przed znaczącym spojrzeniem Amary. W środę po transmutacji wybyłam z klasy w momencie, gdy zadzwonił dzwonek, a przez całą godzinę czułam na sobie wzrok siedzącego za mną chłopaka. Po południu miałam wrażenie, że Grace specjalnie wyciągnęła mnie na spacer. Wracając z błoni zobaczyłam idącego w moją stronę Alexa i z chęcią bym z nim porozmawiała, gdyby nie fakt, że tuż za nim był Oliver. Nawet nie żegnając się z Grace, rzuciłam się do zamku i od razu zamknęłam się w dormitorium. Mój brat musiał poczekać.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz