🪴szesnaście🪴

856 42 4
                                    

Oliver

— Twoja dziewczyna umówiła się z Rogerem.

Podniosłem wzrok znad podręcznika do piekielnego zielarstwa, kiedy naprzeciwko mnie pojawił się Xavier, stając dokładnie tak, by zasłonić mi schody do dormitoriów dziewczyn. Odłożyłem pióro i przeczesałem włosy palcami, po czym spojrzałem na przyjaciela, siląc się na cierpliwość. Co on znowu wymyślił?

— Co? — zapytałem, patrząc na niego z niezrozumieniem. Xavier uniósł brew, jakby był poważnie załamany moją postawą.

— Dzisiaj pierwsze wyjście do Hogsmeade — poinformował mnie, wskazując ręką na znajdujących się tu uczniów. A raczej ich brak.  — Zapomniałeś? Jako najstarsze klasy pierwsi mamy możliwość wyjścia. A Davies zaprosił twoją kochaną Rheę.

— A ona się zgodziła? — zapytałem z niesmakiem.

— Tyle zdążyłem się dowiedzieć od wkurzonej Amary. Sama chyba nie jest fanką Rogera i wyglądała na poważnie zirytowaną tym, że Rhea nie powiedziała jej wcześniej, że wychodzi z tym pustakiem.

Westchnęłam głośno, czując, że znów przegapiłem szansę, by spędzić z nią czas.

— On chyba naprawdę coś do niej ma — mruknąłem, szukając wzrokiem wsparcia u przyjaciela. — Może jednak powinienem odpuścić?

— Zwariowałeś? — zapytał głośno Xavier, po czym zdzielił mnie po głowie. Zmarszczyłem brwi, pocierając bolące miejsce.

— Ona cię lubi, ty pustaku — odpowiedział zirytowany blondyn, przewracając oczami. — Powinieneś był ją zaprosić. Masz ją zaprosić na następny wypad do Hogsmeade, albo ja zrobię to w twoim imieniu.

— Xavier — zganiłem go, wracając wzrokiem do podręcznika, ale od razu wszystkie litery mi się rozmyły.

— No co? — odparł niewinnym tonem. — Muszę coś poradzić na to, że mój przyjaciel jest taki nieporadny życiowo.

— Nie jestem... — zacząłem, ale natychmiast urwałem, gdy Xavier odsunął się nieco w bok, sprawiając, że ujrzałem Rheę schodzącą po schodach od dormitoriów dziewczyn. Miałem wrażenie, że usta same mi się otworzyły z wrażenia. Kątem oka dostrzegłem zadowolonego Xavier'a, ale zupełnie zignorowałem jego pewną siebie minę.

Wyglądała naprawdę, naprawdę ładnie. Była jednocześnie tą samą osobą, ale wyglądała odrobinę inaczej. Od samego rana siedziałem przy książkach, ale patrząc przez okno mogłem stwierdzić, że było naprawdę ciepło, więc nie zdziwiło mnie, że ma na sobie krótkie spodenki i pomarańczowy top. Krótkie włosy miała lekko podkręcone, przez co pomarańczowe pasemka jeszcze bardziej się uwydatniały. Nie trudno było zgadnąć, że był to jej ulubiony kolor, zważywszy też na trampki, torbę i cienie, którymi podkreśliła oczy.

Davies bez wątpienia by jej nie zostawił, gdyby tak dzisiaj z nim wyszła, dlatego popełniłem jedną z najbardziej spontanicznych decyzji mojego życia. Nie spojrzałem nawet porozumiewawczo na Xavier'a, tylko szybko odsunąłem się od stolika i popędziłem ku dziewczynie.

— Rhea, potrzebuję twojej pomocy — wyrzuciłem na jednym wdechu, a Rhea nagle zaprzestała rozmowy z Amarą, którą dopiero zauważyłem. — Wydaje mi się, że umiem, ale nadal mi się trochę miesza — dodałem, może nieco zbyt zdesperowanym tonem, mimo, że wcale nie zależało mi na zielarstwie. Zależało mi, by Rhea nie wychodziła z tym cholernym Krukonem.

Dziewczyna zamrugała kilkukrotnie, ewidentnie zdziwiona, a potem wymieniła spojrzenia z przyjaciółką. Meczowe taktyki szły mi naprawdę dobrze, ale były niczym w porównaniu do tych, którymi posługiwały się dziewczyny.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz