Oliver
— To koniec. To mój finalny dzień. Ta lekcja równie dobrze może być moim pogrzebem. Nie zdam z zielarstwa, będę musiał powtarzać ostatnią klasę, nie będę grał zawodowo w...
— Ogarnij się człowieku — powiedział Xavier, posyłając mi znaczące spojrzenie. Całkiem możliwe, że był już mną zirytowany, gdyż od rana nie mówiłem o niczym innym, jak o sprawdzanie z zielarstwa.
Poniedziałkowy poranek mógłby się zapowiadać całkiem nieźle, gdyby nie profesor Sprout. Na Merlina, nie zdam tego. Rhea nieustannie przekonywała mnie, że wszystko umiem i mimo, że odpowiadałem na każde jej pytanie, nadal nie byłem tego taki pewien. Wczoraj wieczorem jeszcze raz mnie przepytała, ale i tak po tym jak życzyłem jej dobrej nocy, sam przesiedziałem kilka godzin, jeszcze raz studiując podręcznik. Chyba w życiu nie uczyłem się tyle do jakiegokolwiek sprawdzianu.
W milczeniu pokonaliśmy drogę do szklarni, gdzie powoli zaczynała się schodzić reszta klasy. Miałem wrażenie, że tylko ja się tak stresuje. Nawet nie zauważyłem kiedy usiedliśmy przy stole, a nauczycielka rozdała kilka grup sprawdzianów. Podniosłem wzrok, by zobaczyć jak inni zareagowali widząc pytania. Nikt nie krzyczał, nie zemdlał, chyba było stabilnie. Odwróciłem głowę w drugą stronę i... ujrzałem Rheę, która patrzyła idealnie na mnie. Nie odwróciła wzroku, co myślałem, że zrobi, lecz uśmiechnęła się delikatnie.
— Powodzenia — powiedziała niemo, co łatwo wyczytałem z ruchu jej warg. Poza tym, co innego mogłaby powiedzieć? Niepewnie odwzajemniłem uśmiech, podczas gdy dziewczyna wróciła do swojego sprawdzianu.
Gdy po raz pierwszy przeczytałem pytania, pomyślałem, że zaraz będą zbierać mnie z podłogi. Wziąłem głęboki oddech i przeczytałem je po raz drugi, a potem już w miarę gładko poszło. Nie było tak trudno przypomnieć sobie o tych wszystkich formułkach o których mówiła dziewczyna, więc mogłem powiedzieć, że pióro wręcz samo pisało po kartce. Oddałem sprawdzian dopiero wtedy, gdy profesor Sprout wręcz sama wyrwała mi go z rąk, sprawiając, że zrobiłem sporego kleksa z atramentu. Westchnąłem z irytacją, ale złapałem swoje rzeczy i wyszedłem z Xavierem ze szklarni.
— Hej, Oliver! — usłyszałem głos Rhei i serce od razu zabiło mi szybciej. Odwróciłem się, by jej poszukać, ale ona już szła w moją stronę z Amarą. Uśmiechała się łagodnie, co poprawiło mi humor, gdyż jednak trochę się martwiłem, że coś źle napisałem. — Jak tam?
— Chyba w porządku — odpowiedziałem. —Totalnie pomyliło mi się jedno zadanie i mam wrażenie, że napisałem tam totalne głupoty.
— Które? — zapytała, oglądając się przez ramię na naszych przyjaciół. Ruszyliśmy w drogę do zamku, rozmawiając o sprawdzianie i mając nadzieję, że ta dwójka z tyłu się nie pozabija.
***
Rhea
— No i jak było? Powiedz mi wreszcie —zamarudziła Amara, nachylając się do mnie na eliksirach. Zmroziłam ją spojrzeniem.
— Poczekaj, nie chce mi sie powtarzać dwa razy — powiedziałam znów, bo męczyła mnie już od rana, a specjalnie czekałam na moment, kiedy będziemy we trzy, bo mogłam postawić dziesięć galeonów, że Grace też będzie chciała się dowiedzieć. Mimo, że nic wielkiego się nie wydarzyło.
— To już możesz zacząć — pośpieszyła mnie blondynka, uderzając mnie pięścią w ramię, po czym wskazała na czarnowłosą Ślizgonkę, która właśnie szła do naszego stolika. — Grace już idzie.
— Merlinie, jakaś ty niecierpliwa — zganiłam ją, na co Amara tylko się uśmiechnęła.
Grace rzuciła swoją torbę na blat i spojrzała mi w oczy, nachylając się w podobny sposób jak Amara przed chwilą, na co uniosłam kącik ust.
— Mów — rzuciła krótko, jednak jej ton sugerował, że nie było nawet możliwości sprzeciwu. Teraz już nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Rozejrzałam się po klasie. Snape'a jeszcze nie było, uczniowie zaczynali się schodzić, a Oliver i Xavier siedzieli w pewnej odległości od nas. Tak czy siak miałam uzasadniony powód, by ściszyć głos.
— Nic ciekawego, naprawdę — powiedziałam, a dziewczyny spojrzały na siebie znacząco. — Naprawdę — dodałam, zerkając ponad ramieniem Amary na Olivera i tym razem natrafiłam na jego wzrok. Uśmiechnęłam się delikatnie.
— On patrzy na ciebie równie często jak ty na niego — rzuciła rozbawiona Grace.
— Co? Nie. Wydaje wam się — odpowiedziałam, błądząc wzrokiem po klasie. Usłyszałam zirytowane westchnienie Amary.
— Serio nic się wczoraj nie wydarzyło? Tylko się uczyliście?
— Byliśmy na spacerze? — powiedziałam niepewnie. Amara spojrzała na mnie z uniesioną brwią, jakby pytała czy mówię poważnie. — No i... tak jakby powiedziałam mu, że wcale nie chciałam iść do Hogsmeade z Noah.
Obie dziewczyny identycznie wytrzeszczyły oczy.
— I co on na to?
— Jak zareagował?
— Trochę... nijak — mruknęłam, krzywiąc się. Znów jednakowo, Amara i Grace westchnęły.
— Tutaj naprawdę trzeba coś zrobić — powiedziała Amara.
— Hej, tutaj nie trzeba nic robić — zaprzeczyłam od razu, a Amara nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem, zaczynając snuć teorie spiskowe z Grace. Na szczęście nie zdążyły wymyślić za dużo, gdyż w końcu zjawił się Snape, nie używając nawet słów, by uciszyć klasę. Mało który nauczyciel potrafił utrzymać taki rygor, nawet profesor McGonagall. Snape szybko rozdzielił nam zadania, każąc zająć się tym porządnie do końca lekcji. Z ostatniego eliksiru dostałyśmy całkiem pozytywną ocenę, jak na znienawidzone przez nauczyciela Gryfonki, więc miałam nadzieję, że tym razem pójdzie podobnie.
***
— On naprawdę zwariował. Z każdym dniem jest coraz gorzej — marudziła Amara kiedy szłyśmy na transmutację, mając na myśli eliksir, który kazał nam przyrządzić Snape. Okazał się o wiele trudniejszy niż ostatnio. Nietoperz chyba miał dzisiaj zły dzień, a wszyscy wiedzieli, że znęcał się nad swoimi uczniami dla czystej rozrywki. A idealnym przykładem był biedny, trzecioroczny Neville Longbottom.
— To Snape, czego się spodziewałaś? — zapytałam gorzko, wchodząc do klasy opiekunki Gryffindoru. Amara wciąż mamrotała coś pod nosem, gdy zajmowałyśmy nasze miejsca.
— Ale dobrze spędziłaś z nim wczoraj czas, prawda?
— Zdecydowanie. Naprawdę miło mi się z nim rozmawia — odparłam zupełnie szczerze. Oliver był cudowną osobą. — A jak twoja wycieczka z Xavierem?
Amara zbyła mnie machnięciem ręki.
— Nie rozmawiamy teraz o mnie. Musimy wymyślić coś w stosunku do ciebie i Olivera... — zaczęła, ale przerwałam jej syknięciem, gdyż Wood właśnie wchodził ze swoim przyjacielem do klasy. Posłałam mu uśmiech, gdy obok nas przechodził, a potem spojrzałam ostro na Amarę. Przewróciła oczami, ale nie odezwała się do końca lekcji, co jednak nie oznaczało, że porzuciła swoje pomysły co do zeswatania mnie z Oliverem.
CZYTASZ
Golden bands {Oliver Wood}.
Fanfiction🪴Kiedy za sprawą intryg swoich przyjaciół i członków drużyny quidditch'a, Rhea Castle i Oliver Wood w końcu się do siebie zbliżają, musząc też przygotować razem projekt na zielarstwo. by; amorlatin 2022/ 2023, zakończone. Na podstawie uniwersum J.K...