🪴osiem🪴

978 42 6
                                    

Rhea

— Nie mogę uwierzyć, że się dostałem.

Jęknęłam głośno, łapiąc się za głowę, by potem oprzeć łokieć na stole, mało nie natrafiając na talerz z salatką. Alex gadał o tym już od dwóch dni. Tego dnia siedziałam sama przy śniadaniu i gdy zobaczyłam jak mój brat, oczywiście z Carter'em, się do mnie zbliża, już wiedziałam co się będzie działo. Jeśli wcześniej sądziłam, że dużo gadał o Woodzie, to jego wywody na temat tego, że w końcu jest w drużynie były sto razy gorsze. Miałam wrażenie, że nawet Carter ma go już dosyć, mimo, że znosił różne irytujące dziwactwa mojego brata odkąd tylko się poznali.

Myślałam, że po tym jak się dostanie do drużyny, trochę odpuści z mówieniem o tym, ale było wręcz odwrotnie. Po tym jak niechcący przyznałam Xavier'owi, że jego przyjaciel całkiem nieźle wygląda, miałam ochotę zapaść się pod ziemię, ale obiecałam bratu, że i w tym roku będę oglądać jego próbę dostania się do drużyny. Więc siedziałam tam jak na ścięciu, zastanawiając się co Xavier musiał sobie myśleć. Przyglądałam się próbom jakim poddawał ich Wood, bo w tym roku zaskoczył różnorodnością zadań, chociaż rekrutacja i tak odbyła się szybciej niż przykładowo w poprzednim roku - zupełnie jakby chciał to mieć szybko z głowy. Wydawał się dosyć roztargniony, co dodatkowo stresowało mnie, zważywszy na to, że ciągle zerkał w naszą stronę. Niby mógł patrzeć na reakcje Xavier'a co do uczestników, ale jakoś ta teoria nie do końca mi się zgadzała. Odezwałam się do Danvin'a dopiero gdy schodziliśmy z trybun - rzuciłam mu szybkie podziękowanie od Grace za pomoc jej, po czym ruszyłam, by pogratulować bratu dostania się do drużyny. Miałam tak głęboką nadzieję, że Xavier może jednak zapomni o tamtej rozmowie, chociaż szanse były na to wybitnie niskie.

***

Zamrugałam szybko, gdy podczas wpatrywania się w ścianę, przed oczami mignęła mi znajoma czarnowłosa postać z zielonymi fragmentami na szacie. Nie konsultując tego nawet z Amarą, która była moją parą na eliksirach (jak i wielu innych przedmiotach), podniosłam rękę do góry i pomachałam Ślizgonce.

— Grace! — powiedziałam na tyle głośno, by mnie usłyszała. Zdziwiona odwróciła się, a gdy nas dostrzegła, uśmiechnęła się i ruszyła w naszym kierunku. Od lat zajmowałyśmy ławkę centralnie na środku klasy, a na eliksirach można było pracować w trójkę, więc miałam nadzieję, że Grace zgodzi się do nas dołączyć. W ciągu poprzednich lat pracowałyśmy albo we dwie, albo dołączała do nas jakaś osoba z innego Domu.

Gdy tylko Ślizgonka do nas podeszła, Amara posłała jej zachęcający uśmiech, ewidentnie mnie rozumiejąc.

— Masz ochotę na współpracę z dwoma nieco dziwnymi Gryfonkami? — zapytała, puszczając jej oczko, a Grace zaśmiała się cicho.

— Nie jesteście dziwne — zaprzeczyła, siadając po przeciwnej stronie stołu, po czym położyła swoją torbę na blacie. To chyba miało oznaczać zgodę. — I tak, z chęcią do was dołączę —oznajmiła z delikatnym uśmiechem. Coraz bardziej zaczynałam lubić tą dziewczynę. — Jak myślicie, czym nas dzisiaj zaskoczy Snape?

— Pewnie jakiś Eliksir Śmierci, czy inne gówno — parsknęła Amara, ale mimo wszystko się wzdrygnęła. — Nie cierpię tego człowieka — burknęła. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego co powiedziała i zerknęła na Grace. — Wybacz, to w końcu opiekun twojego Domu - powiedziała, krzywiąc się nieco. Nigdy nie lubiła Snape'a, ale co się dziwić. Czy jego w ogóle ktokolwiek lubił?

— Fakt, nie jest zbyt przyjemny — zachichotała Grace, wyciągając podręcznik z torby, by ułożyć go tuż obok naszych. Żadna z nas nie zdążyła nic więcej dodać, gdyż do sali wszedł nasz szanowny nauczyciel, sprawiając, że uczniowie zamilkli w ciągu sekundy. Spojrzałyśmy na siebie znacząco, po czym skupiłyśmy się na słowach Snape'a.

Golden bands {Oliver Wood}.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz