Rozdział 5: Olivia

3.2K 293 2
                                    


Tak! Tak! Tak! Mój mózg właśnie szczytował na wieść o tym, że Charles Butler dał mi tę pracę! Miałam wprawdzie pewne obawy, jak chociażby to, że okoliczności, w których przyszło mi poznać mojego przyszłego szefa, mogą wpłynąć na atmosferę w biurze, ale...przecież Butler szybko zmienił podejście. Zaczął zachowywać się profesjonalnie; poza tą wpadką z moim wypiętym tyłkiem...Może jednak nie był takim dupkiem, za jakiego go wzięłam.

Postanowiłam zjawić się w pracy trochę wcześniej. Kiedy wczoraj opuszczałam siedzibę fundacji, Kate wspomniała, że zaczyna o ósmej. Po drodze wstąpiłam do Starbucksa i wzięłam nam dwie latte.

- Dzień dobry - przywitałam się, gdy w skupieniu przeglądała jakieś dokumenty.

- Pani tak wcześnie? - zdziwiła się.

- Chciałam przygotować się do pracy...Mówiła pani wczoraj, że pomoże mi się wdrożyć, a pracy jest chyba dużo, więc się przydam - wskazałam dwa, spore stosy akt, które leżały na blacie recepcji.

- Od wczoraj się za to zabieram, ale było milion innych spraw...

- Pomogę - oznajmiłam, zupełnie zapominając o kawie.

- W kuchni mamy świetny ekspres...- uśmiechnęła się. - Oprowadzę panią. Wypijemy kawę i omówimy pani obowiązki. Pan Butler prosił, bym wszystko pani przekazała. A tak w ogóle to...jestem Kate, tak będzie bardziej komfortowo.

Skinęłam głową z aprobatą.

- Olivia.

Okazało się, że siedziba fundacji zajmuje aż dwa piętra, a mój niewielki, przeszklony gabinet bezpośrednio sąsiadował z biurem szefa. Wypiłam kawę i zabrałam się za segregowanie akt, takiego bałaganu nie widziałam w całej mojej karierze...

Prezes zjawił się dopiero w okolicach południa. Z kalendarza spotkań, który podebrałam Kate, wynikało, że wracał z ważnego spotkania. Gdyby nie ten fakt, pomyślałabym, że wraca z randki. Oderwałam się od dokumentów i przez moment zerkałam na niego przez szybę. Był bardzo elegancki. Miał na sobie czarne, garniturowe spodnie, białą koszulę z podwiniętymi mankietami i szelki, które dodawały szyku. Wyglądał jak angielski dżentelmen.

Nie wiem, czy dostrzegł, że mu się przyglądam, ale niespodziewanie wszedł, by się ze mną przywitać.

- Dzień dobry pani Garner. Wszystko w porządku?

Wypuściłam cicho powietrze z płuc.

- Tak...

Odsunął krzesło i zajął miejsce naprzeciw mojej osoby.

- Chyba się pani nie stresuje?

Nie mogłam uwierzyć, że Butler mnie onieśmiela. Miałam nadzieję, że to chwilowe.

- Absolutnie - oparłam łokcie o blat i spojrzałam mu prosto w oczy. Wciąż się uśmiechał.

- Świetnie. W razie czego Kate i ja służymy pomocą...- oznajmił. Nie zwrócił uwagi na panujący w gabinecie porządek. - Słyszałem, że zjawiła się dziś pani przed czasem...Doceniam punktualność, naprawdę. Zwłaszcza w tym mieście. Poprzednie asystentki się spóźniały. Nie znoszę tego.

- Ja też.

Opuścił pomieszczenie, zostawiając za sobą ogon w postaci tych samych, wybitnie męskich perfum, od których moje neurony delikatnie wariowały. Niezwłocznie zabrałam się za raporty, by o nim nie myśleć, choć z zza szyby czułam na sobie jego spojrzenie. W końcu zniknął na dłużej i mogłam w spokoju dokończyć to, co zaczęłam.

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz