Rozdział 2: Chuck

4.1K 368 2
                                    

No całkiem fajna dziewczyna, ładna i sympatyczna. Trochę mało bystra, ale na swój sposób zabawna. Dawno żadna panna nie poprawiła mi nastroju. Mam już dosyć tych snobek z Manhattanu, które próbują się na mnie uwiesić. Uświadomiłem sobie, że tego ranka ani razu nie pomyślałem o Julii...Czyżby ten zgrabny tyłeczek, na którym zawiesiłem oko, gdy tak ładnie wypinał się z szafy, zdziałał takie cuda? Nieźle...Szkoda, że laska nie wzięła mojej wizytówki, ale cóż...Najwyraźniej tak miało być. Pewnie i tak nic by z tego nie wyszło. Wypaliłem się na całej linii, miłość nie jest mi przeznaczona. Minął już kawał czasu, a ja nadal nie mogę wybić sobie z głowy tej jednej kobiety, a z szukania ukojenia w przelotnych romansach dawno wyrosłem. Mam prawo do rezydencji w Taplow, apartamentu na Manhattanie, paru innych nieruchomości i do udziałów w Butler Construction. Niestety nie mam prawa do szczęścia. Co za ironia - mam wszystko, ale nie mam nic. Bo nie mam jej.

Ale ta dziewczyna miała w sobie to coś...ten niepokojący błysk w oku, taką świeżość i soczystość. I ten jej były...Prawie odebrałem to jako jakiś sygnał...Co za baran...Nie doceniać takiej dziewczyny...Widziałem te wijące się obok niego sztuczne lale. W dodatku Tony...Kurwa, jak ja nienawidzę tego imienia. Mam jakąś jebaną alergię. No i po sprawie...humor zjebany, a dzień zaczynał się tak dobrze.

- Panie Butler! Śniadanie!

- Klara?! Już jesteś? - krzyknąłem z sypialni.

Kiedy się zjawiła? Nic nie słyszałem. Próbowałem się uspokoić. Znowu niepotrzebnie się zdenerwowałem, a obiecałem sobie, że przestaję bluzgać. Ten mój pieprzony emocjonalny, narwany charakter. Powinienem nad nim pracować, ale nie mam motywacji. Wiem, że tylko odpowiednia kobieta mogłaby mnie ogarnąć, ale ta jedna jedyna była żoną tego, którego imienia nawet w myślach nie lubiłem wymawiać.

- Panie Butler. Powinien pan zjeść - wzdrygnąłem się, gdy nieoczekiwanie w pokoju pojawiła się Klara.

Nim odpowiedziałem, energicznie krzątała się już przy łóżku, poprawiła narzutę i przykucnęła obok. Po chwili poderwała się do góry. W dłoni trzymała skąpe, koronkowe stringi.

- To nie moje...- oznajmiłem.

- Domyślam się...

Przypomniało mi się, że Olivia miała na sobie figi, więc bielizna znaleziona przez Klarę musiała należeć do koleżanki mojego kumpla, któremu ostatnio udostępniłem mieszkanie. Naturalnie teraz tego pożałowałem.

- Wolę inne...figi, ładnie podkreślają tyłeczek...

Klara zaśmiała się pod nosem.

- Pozostawię to bez komentarza - rzuciła. - Rozmawiałam z Julią - delikatnie zmieniła temat.

Puls mi przyspieszył. To Julia przed rokiem przysłała do mnie Klarę. Potrzebowałem zaufanej gosposi, a Klara pracowała kiedyś u jej przyjaciółki, Alex.

- Kiedy?

- Jakąś godzinę temu. Pytała o pana.

- Tak?

- Często o pana pyta. Każe mi o pana dbać - puściła mi oko.

Zamurowało mnie. Od miesięcy mieliśmy słaby kontakt, co niesamowicie ciążyło mi na sercu.

- Dzwoniłem do niej kilka tygodni temu. Nie odebrała...

- Zdaje się, że miała sporo problemów. No i chorowała...

Wcale mnie to nie uspokoiło. Zważywszy na to, co wydarzyło się przed jakimś rokiem. Moje życie już nigdy nie będzie takie, jak przedtem. Co ja pieprzę? Kurwa...Przecież tu chodzi o jej życie. Nawet nie wyobrażam sobie przez co przechodzi kobieta, którą kocham. Wiem, że to, co się stało, zżera ją od środka, kawałek po kawałku, każdego dnia, i błagam los, by postawił ją na nogi. Tak bardzo bym chciał zobaczyć uśmiech na jej smutnej twarzy...Gdybym wtedy nie sprowokował tej rozmowy...Gdybym postąpił inaczej, zapanował nad emocjami...To twoja wina, Chuck; ty palancie, nigdy tego z siebie nie zmyjesz!

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz