Rozdział 28: Olivia

2.4K 334 3
                                    

Stanął przy mnie i tak przyjemnie pachniał, tak męsko...Pierwszy raz w życiu drżałam w nerwowym oczekiwaniu...

Pochłaniał mnie wzrokiem, jak gdyby chciał mnie zjeść. Ale było w tym uwielbienie, a nie jedynie samo pożądanie. Czułam, że to nie jest płytkie.

- Jesteś niesamowitą kobietą Olivio - szepnął, przyciskając swoje usta do moich.

Zerknęłam na nasze złączone dłonie i spojrzałam mu w oczy.

- Nie wiem, czy aż tak niesamowitą...- wydukałam.

Jego źrenice rozszerzyły się gwałtownie, co pozwoliło mi myśleć, że reaguje na mnie podobnie, jak ja na niego.

- Jesteś...Od lat nie czułem się tak wspaniale...Przywróciłaś mnie do życia...

Zastanowiło mnie to, co powiedział, ale nim zdążyłam przetrawić to w głowie, jego usta zmiażdżyły mnie w pocałunku. Włoski na rękach stanęły mi dęba.

Mruknął, kiedy przechyliłam głowę i pogłębiłam pocałunek, czując smak jego języka. Ten pocałunek był niesamowity...dziki. Gryźliśmy się i pożeraliśmy nawzajem...

Na tyłku wyczułam jego dłoń. Gwałtownie podniósł mnie i oparł o ścianę. Owinęłam nogi wokół jego talii i przytrzymawszy go mocniej, wplątałam palce w jego gęste włosy. Wydał z siebie rozkoszny pomruk, który zawibrował w całym moim ciele i sprawił, ze między udami zrobiło mi się jeszcze cieplej. Zacisnęłam mocniej wokół niego nogi, marząc, aby otrzeć się o jego twardość. Natychmiast ścisnął dłońmi mój tyłek i wypchnął swoje biodra tam, gdzie tego potrzebowałam.

Westchnęłam głęboko i odrzuciłam głowę do tyłu, gdy przerwał pocałunek i pociągnął mnie za sobą w kierunku sypialni.

Wtargnął do środka, przesuwając ustami po mojej twarzy, szyi i ramionach, odsuwając ramiączka. Wreszcie, zniecierpliwiony, ściągnął mi sukienkę przez głowę.

Padliśmy na łóżko, dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam i przypuściliśmy na siebie atak, którego siła napełniałaby mnie lękiem, gdyby nie sprawiała mi takiej rozkoszy. Przeżyłam przeciążenie zmysłów: ciężar jego ciała, zapach jego perfum, sposób, w jaki moja skóra reagowała na jego palce przesuwające się wzdłuż moich pleców...Po prostu obłęd! Zwierzęca chemia nie do opanowania, której nie czułam nawet do Tony'ego.

Patrzyłam na niego zatracona w jego spojrzeniu. Jeszcze żaden mężczyzna nie spoglądał na mnie w taki sposób. Byłam blisko. Ciepło zaczęło rozpływać się po każdym centymetrze mojej skóry, aż dostałam gęsiej skórki. Moje mięśnie dna miednicy zaczęły pulsować wokół jego członka. Wiedziałam, że to będzie jeden z tych długich, intensywnych orgazmów, które rozchodzą się żarem po całym ciele. Wydałam z siebie głośny okrzyk i na moment przymknęłam powieki. Widziałam, że to nieobecne, marzycielskie spojrzenie na wpół przymkniętych oczu, wpatrujących się w niego z fascynacją, cholernie mu się podoba. Opadł na mnie, delikatnie całując mnie w szyję, i pozostał we mnie całą wieczność. Jego wielkie źrenice płonęły, oddychał nierówno i gładził mnie po policzku. Oboje byliśmy spełnieni.

- To było...- wymruczał, w przerwie między pocałunkami.

- Obłędne...- dokończyłam za niego, przygryzając wargę.

Leżeliśmy w objęciach dłuższą chwilę, jak gdyby czas się zatrzymał. Z baśniowego letargu wyrwało nas burczenie, dobiegające z mojego żołądka. Wybuchnęliśmy śmiechem.

- Chodź – pocałował mnie w nadgarstek. - Ocenisz mój talent kulinarny – mrugnął, zadowolony z siebie.

- Wierzę w ciebie – rzuciłam, po czym zgramoliłam się z łóżka.

- Uff, czyli jednak ktoś we mnie wierzy. Klara spisała mnie na stratę, ale sądzę, że dałem radę. W końcu spędziłem przy garach tyle czasu...

Włączył kuchenkę i zamieszał sos. Chciałam mu pomóc, ale protestował. Po mieszkaniu niósł się cudowny aromat potrawy. Chuck naprawdę się napracował. Nie mogłam się doczekać aż skosztuję tych specjałów.

Rozsiadłam się wygodnie przy stole i z entuzjazmem zabrałam się za spaghetti. Mój przystojny kucharz bacznie obserwował moją reakcję.

- Boże – zakrztusiłam się i miałam wrażenie, że oczy wychodzą mi na wierzch.

- Ee...Czyli z talentu nici...OK.

- Chuck – pociągnęłam nosem, jednocześnie czując, że łzawią mi oczy. - Próbowałeś tego, prawda?

- Tak – wzruszył ramionami i uniósł widelec do ust. - Kurwa! - krzyknął i przyłożył dłoń do warg. - Udało ci się to przełknąć?! Jesteś kochana...- oznajmił. - Przepraszam skarbie, nie miałem zamiaru cię truć. Przysięgam, że to tak nie smakowało, jeśli w ogóle można mówić o smaku. Nie wiem, co poszło nie tak...

Wstałam i podeszłam do aneksu.

- A ja wiem – zachichotałam, gdy na dnie garnka dostrzegłam opakowanie po chilli. Wyjaśniłam mu w czym rzecz. - Gdybyś skupił się na podgrzewaniu, zamiast gapić się na mnie, to też byś zauważył.

- Nawaliłem. Fakt. Ale gdy jesteś w pobliżu moja podzielność uwagi nie istnieje...

- Nie pleć...Przyznaj, że jesteś roztrzepany...To nawet słodkie.

- Słodkie – przesunął palcem po brodzie, jakby zastanawiał się, czy to komplement.

- Słodkie i urocze...Zyskujesz w oczach...Nie jesteś nadętym, zmanierowanym bufonem. Źle cię oceniłam na początku.

- Skoro jesteśmy przy wyznaniach...to kiedy cię poznałem, nie sądziłem, że jesteś taka bystra – droczył cię, co wyczytałam z jego miny.

- Ach tak?! - udałam oburzenie.

- Mój błąd. Pyskate dziewczyny z reguły są bystre...Powinienem to wiedzieć – obwieścił. - Słuchaj...Skoro już wiemy, że nie zostanę master chefem, to może po prostu coś zamówimy...

- Genialny pomysł – zaśmiałam się.

Nigdy przedtem nie czułam się tak wspaniale przy żadnym mężczyźnie, jak przy nim. Bliskość fizyczna była cudowna, ale to, co zakiełkowało poza nią, sto razy lepsze. Swoboda z jaką rozmawialiśmy, spontaniczność i szczerość sprawiała, że pragnęłam się na to otwierać, mając w duchu nadzieję, że on też.


You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz