Rozdział 10: Olivia

2.9K 338 1
                                    

Faceci są bezczelni. Może nie wszyscy, ale zdecydowana większość. Zwłaszcza ci z kręgu Chucka Butlera. Nie powinno mnie więc dziwić, że Butler najpierw flirtuje z tą całą Vivian, praktycznie na moich oczach, sugerując potem, że to dobra „znajoma", a później proponuje mi przejście na „ty" i wychodzi na obiad, czyli na randkę z Vivian...Słyszałam wszystko. W końcu moją przestrzeń od jego gabinetu dzieli jedynie szyba.

Bezczelny typ...A jednak nie bez serca. Po tej wpadce, którą zaliczyłam, chyba każdy wyrzuciłby mnie z pracy. To znaczy, że był dobrym szefem, a problem znajdował się we mnie, gdyż darzyłam go niezdrowym, wykraczającym poza relacje zawodowe, zainteresowaniem.

Musiałam z tym skończyć. Dotąd nigdy nie mieszałam spraw zawodowych z prywatnymi i dobrze na tym wychodziłam. „Postanowione. Od tej pory stanowczo trzymam się myśli, że Chuck Butler jest i pozostanie jedynie moim szefem" - pomyślałam, napełniając wannę gorącą wodą. Po tak zwariowanym dniu należała mi się chwila wytchnienia. Zapaliłam świeczki, otworzyłam wino i wyłożyłam się wygodnie w wannie na całej długości. Upiłam ledwie łyk, gdy na blacie wanny zawibrował mój telefon. Obróciłam się i niechętnie sięgnęłam po komórkę, spodziewając się nowych rewelacji od Hailey. Ale gdy na wyświetlaczu spostrzegłam numer Chucka, serce podeszło mi do gardła. Czyżby po namyśle postanowił mnie zwolnić?

- Przeszkadzam? - z jego wesołego tonu wyczułam, że raczej nie przekaże mi żadnej złej wiadomości.

Z radości wyciągnęłam drugą rękę po kieliszek i upiłam spory łyk trunku. Co mu odpowiedzieć? Czy przeszkadza? Hm...Nie, ale ma kapitalne wyczucie, bo dzwoni w najbardziej nieodpowiednich momentach.

- Nie...Właśnie się relaksuję...w wannie – zaśmiałam się i dopiero teraz dotarło do mnie, że może to odebrać dość dwuznacznie. - Ee...biorę kąpiel – poprawiłam się.

Usłyszałam dźwięk wciąganego powietrza.

- Aha OK...- nastąpiła chwila ciszy. - Chciałbym, żebyś wybrała się ze mną w sobotę na przyjęcie...- dodał.

Zawahałam się. Nie zaprosił Vivian? Zniknął z nią na cały dzień...Może już się nią znudził...

- To wyjście służbowe?

- Yyy tak...- to było mało przekonujące.

Alkohol powoli zaczynał szumieć mi w głowie.

- Nie randka? - ciągnęłam go za język.

- Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła, to dla mnie ważne – zbył mnie.

- Skoro to dla ciebie takie ważne, to się zgadzam.

- Świetnie! - odparł wesoło. - To nie przeszkadzam...Miłego wieczoru...

- Dziękuję...Jest miło!

Nim się rozłączył, znowu usłyszałam jak wciąga powietrze...

************

- Czyli idziesz z nim na to przyjęcie? Extra. Też tam będę. – Hailey przeżywała bardziej ode mnie. - Pożyczyć ci jakąś kieckę?

- Hailey, jesteś kochana, ale nie trzeba. Właśnie dojeżdżam na Piątą Aleję. Chuck uparł się, że mam sobie coś wybrać...

- Szef kupuje ci ciuchy?

- W ramach wyjścia służbowego. Inaczej bym się nie zgodziła. Znasz mnie...

- To fakt...Znam cię bardzo dobrze...Prawie się zdziwiłam – zaśmiała się.

- Muszę kończyć, wychodzę z taksówki...widzę, że Chuck już czeka...

- Idzie na te zakupy z tobą?

Westchnęłam.

- Tak wyszło...Uparł się...

- A jednak odrobinę mnie zadziwiasz...No nic. Baw się dobrze!

Wyszłam z taksówki, kierując się w stronę Chucka, który prowadził rozmowę przez telefon. Pospiesznie się rozłączył i otworzył mi drzwi, puszczając mnie przodem. Asystentka sprzedaży przywitała nas szampanem i zadziwiająco szczerym uśmiechem. W kilka minut przygotowała dla mnie swoje propozycje, ale żadna nie trafiła w mój gust.

- Przymierz tę – zasugerował Chuck.

Uniosłam brwi.

- Szarą? - Nijak nie pasowała na eleganckie przyjęcie, ale i tak podobała mi się bardziej niż te, które zdążyłam przymierzyć.

Przytaknął. Zamknęłam się w przymierzalni, założyłam sukienkę i przez moment przeglądałam się w dużym lustrze.

- Pokaż się – niecierpliwił się. Wyszłam z kabiny i stanęłam na wprost, gotowa poddać się jego ocenie. - Obróć się...Jednak nie. Szary to nie twój kolor.

- To dlaczego mi ją podałeś? - wkurzyłam się. Najwyraźniej poza godzinami pracy jego cwaniacka natura brała górę.

- Chciałem sobie popatrzeć – palnął, podnosząc mi ciśnienie. - Teraz ta, w tej powinno być lepiej.

- Nie ma mowy – prychnęłam.

- No dawaj! - podparł się ręką o ścianę, nie odrywając ode mnie oczu. - Bo cię nie zabiorę...

- Uważaj...Bo ja nie zabiorę ciebie...- uśmiechnęłam się, wachlując rzęsami i ponownie zniknęłam w kabinie.

- Wow...- tym razem na mój widok wydał z siebie mruknięcie. - Właśnie tak. Idealnie – gestykulował, obejmując spojrzeniem moją sylwetkę. - Tylko czasem nie pacykuj się za mocno. Nie lubię tego.

Spiorunowałam go wzrokiem. Troszkę się facet zapomniał.

- Chuck nie jestem twoją dziewczyną...

- Chciałem powiedzieć, że jesteś naturalnie ładna i nie potrzebujesz tapety...

Sądząc po jego tonie było mu głupio, w związku z czym taktownie powstrzymałam się od komentarza. Kłótnie z szefem to słaby pomysł zważywszy na częste napięcia, które pojawiały się między nami.

- Dziękuję za komplement – wybrnęłam taktownie.

- Nie ma za co – wciąż mnie taksował.

Przeniosłam wzrok z jego kuszących, ładnie wykrojonych ust do oczu, które teraz zdawały się bardziej błyszczące. Bez wątpienia byłam podekscytowana, choć nie wiedziałam czym bardziej: przyjęciem, którego trochę się obawiałam, wspólnym wyjściem, czy po prostu nim...


You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz