Rozdział 34: Olivia

2K 323 3
                                    

Samantha wysłała mi kolejną zabawną wiadomość i od razu po kolacji postanowiliśmy do niej wrócić.

Z samochodowego radia dobiegała fajna melodia. Nuciłam pod nosem piosenkę Taylor Swift, a raczej coś co miało ją przypominać. Machałam ręką w rytm muzyki patrząc przed siebie.

- Aż żal wracać do Nowego Jorku, co nie? - zapytał Chuck. Odchyliłam głowę w bok i spojrzałam na niego.

Wyglądał na wypoczętego i zadowolonego.

- Hm...- zamyśliłam się.

- Los Angeles to duże miasto, ale...ma swój klimat. Tu się żyje inaczej, na większym luzie...

- Czy ja wiem...wolę gwar Nowego Jorku.

- Jesteś jeszcze...młodziutka. Kiedyś spojrzysz na wszystko inaczej.

Zmarszczyłam brwi.

- Młodziutka?! - zaśmiałam się. - Dzięki, dziadku!

Wzdrygnął się.

- Dziadku?! Dziadku?! - rzucił z udawanym oburzeniem, na co zaczęłam się głośniej śmiać.

Oderwał jedną rękę od kierownicy i łaskotał mnie po boku. Kręciłam się i wyginałam. Musieliśmy zjechać na bok.

- Nie, nie, weź już przestań! - prosiłam.

Po chwili wygłupów ruszyliśmy.

Był cudowny, ciepły wieczór. Nie zdziwiło mnie więc, że Samantha relaksuje się w basenie. Kiedy podeszliśmy z Chuckiem bliżej, podpłynęła do nas i oparła ręce o brzeg.

- Wskakuj – zaprosiła mnie gestem.

Skrzywiłam się. Ale tylko w pierwszym momencie. Niewiele myśląc, opuściłam ramiączka zwiewnej sukienki. Miałam na sobie jedynie komplet klasycznej, wygodnej, bezszwowej bielizny, który wyglądem nie odbiegał od bikini. Przykucnęłam, po czym zanurzyłam nogi. Zaraz potem stałam na płyciźnie obok rudowłosej kuzynki Chucka.

- Szalone...- mrugnął, lustrując nas wzrokiem.

- Chodź do nas – uśmiechnęłam się szeroko.

- Ee...nieeee...- wydukał niechętnie, ale zdjął buty, podwinął nogawki spodni i przysiadł na skraju basenu. Wtedy wykorzystałam okazję i z pomocą Samanthy, wciągnęłam go do wody. - Ja wam pokażę...- odgrażał się jak nastolatek.

Wszyscy poczuliśmy się beztrosko jak dzieciaki. Zaczęliśmy się zgrywać i dowcipkować, ale to było tak urocze, że nie zamierzaliśmy tego przerywać. Dopiero sygnał telefonu sprawił, że przystopowaliśmy.

- To chyba moja – odparła Samantha. - Lilly miała dzwonić.

Natychmiast wyszła z basenu, chwyciła za pozostawiony na leżaku ręcznik, szybko przetarła ciało i sięgnęła po komórkę ze stołu. Odebrała, płynnym krokiem maszerując w stronę drzwi prowadzących do salonu.

Oparłam ręce na ramionach Chucka.

- Pływałaś kiedyś na plecach w parze? - spojrzał na mnie znacząco.

Potrząsnęłam głową.

- Nigdy...

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz – jego dłonie przesuwały się po moim ciele, zatrzymując się w okolicy pleców. - Połóż się. Spokojnie. Przytrzymam cię – dorzucił, widząc, że nie czuję się pewnie.

- Ale mnie nie puścisz?

Roześmiał się.

- Nie.

Zrobiłam o co prosił, próbując się odprężyć. Zamknęłam oczy i poczułam, jak holuje mnie do tyłu. Leżał tuż obok. To było takie przyjemne, że kiedy się zatrzymał, stanęłam wyprostowana. Miałam spytać dlaczego przestał, ale niechcący skupiłam uwagę na jego kuzynce, której sylwetka wyłaniała się zza oszklonych, tarasowych drzwi. Pocierała dłonią skroń, żywo gestykulowała i marszczyła czoło, jak gdyby coś się stało.

- Późno już – stwierdził Chuck, nim zdążyłam coś powiedzieć. - Powinniśmy się położyć. Wstajemy wcześnie...

- Tak – pokiwałam głową, ponownie przenosząc wzrok w szybę, ale Samanthy już tam nie było. - Wiesz...Jednak żal wracać...- oplotłam go rękami, zamykając w uścisku.

- Nie smuć się skarbie – zaczął mi się przyglądać. Tak drapieżnie, jak lubiłam. - Przed nami wiele wspaniałych chwil.

O, tak. Spodobała mi się ta...obietnica.


You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz