Rozdział 33: Chuck

2.2K 317 4
                                    

Może za bardzo ją naciskałem. Nie powinienem był. Ale zależało mi na niej. Wiedziałem, że coś skrywa, że ma swoje tajemnice, które bardzo ją męczą. Cieszę się, że tak otwarcie porozmawialiśmy. Pragnąłem dawać jej wsparcie. W końcu poczułem się potrzebny, a moje życiowe doświadczenie mogło się na coś przydać.

Zostawiłem dziś Olivię z Samanthą i z samego rana udałem się do Financial District na spotkanie ze Sparksem. Siedziba Sparks Media znajdowała się bowiem w samym centrum Los Angeles. Można by rzec, że na tle innych wieżowców, wcale się nie wyróżniała, typowa konstrukcja z metalu i szkła. A jednak charakteryzowało ją coś więcej, charyzma prezesa, który dotąd dbał o to, by nie wpuszczać nikogo spoza rodziny. Marka, jaką stworzył miała duszę. Ceniłem ją właśnie za to, a może nawet i kochałem. A na pewno podziwiałem. I byłem zaszczycony, że zechciał mi poświęcić swój czas.

- Panie Sparks...Jestem zaszczycony – podałem dłoń na powitanie.

- Ja również panie Butler. Obserwuję pana zawodowe poczynania w zasadzie odkąd przeniósł się pan do Nowego Jorku. I jestem pod wrażeniem. Poradził sobie pan z bardzo trudną sytuacją fundacji, wizerunkowo i finansowo.

- Zawsze daję z siebie wszystko. Poza tym nie mogłem zawieść rodziny.

- Pana podejście mi imponuje. W Sparks Media potrzebujemy takiej osoby jak pan.

- To wspaniała wiadomość, ale...czy Sparks Media nie ogranicza się we współpracy...do członków własnej rodziny?

Mężczyzna, który miał już przeszło siedemdziesiąt lat potarł czoło ręką i westchnął ciężko, po czym usiadł przy prostokątnym stole. Usadowiłem się naprzeciw.

- Mój syn zmaga się z ciężką chorobą, panie Butler...A tylko jego widziałbym w tym projekcie...

- Bardzo mi przykro.

- Informacja nie przedostała się do prasy i będę wdzięczny jeśli pozostawi pan to dla siebie.

- Naturalnie. Wspomniał pan o projekcie...Wcześniej rozmawialiśmy o spółce...

- Zgadza się. Ale choroba mojego syna trochę namieszała – odparł. - Bez obaw – dodał od razu. - W tej sytuacji...mam dla pana propozycję. Udziały w spółce to jedno, ale co powiedziałby pan na kierowanie oddziałem w Nowym Jorku?

Oczy wyszły mi z orbit, a serce łomotało jak szalone.

- Proponuje mi pan...- nie mogłem tego z siebie wykrztusić, bo nadal to do mnie nie docierało.

Victor skrzyżował ramiona.

- Stanowisko dyrektora generalnego Sparks Media w Nowym Jorku – uśmiechnął się szeroko. - Co pan o tym sądzi?

- Wow...Darzy mnie pan sporym zaufaniem...

- Znałem dobrze pana wuja, Gilberta Butlera. Wiem, że nie jest pan jego synem, ale przypomina mi go pan. Kiedyś bardzo mi pomógł...A potem ja pomogłem w czymś jemu. Słyszałem, że próbuje pan rozwinąć skrzydła i dlatego pomyślałem...o panu.

- Panie Sparks – powstrzymywałem się, żeby go nie wyściskać z radości. - Może pan na mnie liczyć.

- Wspaniale. Wiele razem osiągniemy, panie Butler.

- Nie wątpię...

Nim przystąpiliśmy do omówienia szczegółów, w głowie miałem już mnóstwo własnych pomysłów, jak pokierować oddziałem. I w duchu cieszyłem się, że Vanderbilt odciąży mnie w sprawach fundacji. W porę domknąłem większość spraw. Wszystko układało się pomyślnie.

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz