Rozdział 12: Olivia

3.1K 330 2
                                    

Wyciągnął rękę w moją stronę. Zastygłam w bezruchu, kiedy przesunął dłoń po kołnierzyku mojej marynarki...Moje serce zaczęło galopować, a wtedy delikatnie pochylił się ku mnie i...strząsnął z niej jakiś paproch, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to jakaś jego gierka, a może...pretekst? Odtwarzałam to sobie od kilku dni, projektując swoją własną wersję...

Wystrojona w długą, satynową sukienkę na cienkich ramiączkach, wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze, ale moja uwaga bardziej koncentrowała się na myślach niż na wyglądzie. Wzięłam głęboki oddech i zdecydowałam, że pończochy dopełnią elegancki look. Przypomniałam sobie, że zostawiłam je w torbie. Duża szafa z lustrem to chyba najładniejsza rzecz w mojej mikro kawalerce. Rozsunęłam drzwi i nerwowo sięgnęłam po torbę, która przechyliła się zbyt mocno i na podłogę wypadły nie tylko pończochy, ale coś jeszcze, jakieś niewielkie pudełko, którego wcześniej nie widziałam. Nie pamiętam, bym to kupowała...

- Naszyjnik? - oczy wyszły mi na wierzch, gdy je otworzyłam.

Elegancka kolia z pięknych kryształków musiała być sprawką Chucka...I choć idealnie pasowała do mojej stylizacji, nie mogłam jej założyć. Nie mogłam też jej przyjąć, ale nikt nie powiedział, że nie mogę jej przymierzyć...Odgarnęłam włosy na bok i po kilku sekundach blask kryształków rozświetlił moją twarz i kreację. Próżność zwyciężyła. „OK" - pomyślałam. - „Pożyczę ją sobie na przyjęcie, a potem oddam". Nie wypadało przecież przyjmować takiego prezentu od szefa.

Chuck wysłał SMS-a z wiadomością, że czeka na dole. Zjawił się punktualnie, co niewątpliwie było jego największą zaletą. Nieśmiało wyjrzałam przez okno. Stał oparty o limuzynę. Miał na sobie czarny, dwurzędowy smoking i wyglądał jak...tak dobrze wyglądającego faceta chyba nie widziałam w całym moim życiu! Jestem pewna, że wygrałby każdy casting na księcia z bajki...

Wzięłam kilka głębokich wdechów i niespiesznie zeszłam po schodach, modląc się, bym się nie potknęła i nie zaczęła się jąkać na jego widok. Naturalnie musiał zaprezentować swój oszałamiający uśmiech, by pogrążyć mnie jeszcze bardziej...

Otworzył mi drzwi. Czułam, jak obejmuje mnie wzrokiem, gdy zajmowałam miejsce.

Usiadł naprzeciw, a jego błyszczące oczy przenikały mnie całkowicie.

- Jedziemy - zwrócił się do szofera. - Wyglądasz jak bogini...- ponownie skierował na mnie całą swoją uwagę.

Poczułam, jak przyspiesza mi puls. Sukienka perfekcyjnie przylegała do mojego ciała, podkreślając kształty i najwyraźniej pobudzając wyobraźnię Chucka.

- Dziękuję - uniosłam kąciki ust.

Pochylił się teraz nieznacznie w moją stronę.

- I masz cudowny uśmiech - dalej mnie komplementował. - Uwielbiam, jak się uśmiechasz.

- A ja nie lubię jak robi się ze mnie idiotkę...- rzuciłam podwyższonym tonem.

- Nie wiem o czym mówisz...

- O tym - wskazałam kolię.

Przechylił głowę.

- Nie podoba ci się?

- Piękna, ale nie mogę jej przyjąć. Umówmy się, że pożyczam ją na przyjęcie. Zwrócę po...

Roześmiał się.

- Masz charakterek...

- Tak słyszałam...

Zbliżył się odrobinę bardziej, a gdy jego dłoń musnęła moje palce, zadrżałam.

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz