Rozdział 17: Chuck

2.6K 335 2
                                    

Dawniej bym się narzucał, dopóki obiekt moich westchnień by uległ i dał się zaprosić na randkę...Ale zmieniłem się. Już taki nie jestem.

Olivia potrzebuje czasu, a ja to uszanuję. Tyle, że tak cholernie mnie to męczy. Ta niepewność wierci mi dziurę w głowie. Porządny trening zwykle pomagał mi zebrać myśli, wyciszyć się, uspokoić. Dziś wcale nie czułem się spokojniejszy. Raczej połamany i rozdrażniony. Myślałem nie tylko o Olivii, lecz o przyszłości fundacji i moich kolejnych, zawodowych planach.

Kiedy wpadłem do biura, spostrzegłem, że Olivia jest zajęta i odetchnąłem z ulgą. Zrobiłem szybki skłon i pochyliłem się nad blatem. Chyba za szybko, bo poczułem strzykanie w kościach i gwałtowny ból w dole pleców. Jęknąłem głośno i z trudem się wyprostowałem. Ogarnęło mnie zażenowanie. „Przestań jęczeć jak jakiś stary zgred, bo panna na bank się z tobą nie umówi" - skarciłem się w duchu.

Za późno...Nim się pozbierałem, stała w progu.

- Wszystko w porządku? - spytała z przejęciem.

- Taaak – odparłem przeciągniętym tonem. - Dałem sobie wczoraj wycisk na treningu...

Stary, pogrążasz się...To nie świadczy dobrze o twojej kondycji...Pewnie pomyśli sobie: „mięczak musi być słaby w te klocki".

- Z badań naukowych wynika, że na takie rzeczy...najlepszy jest seks – błysnęła zuchwałym uśmiechem.

Przesłyszało mi się, czy ona powiedziała...seks? Z wrażenia podparłem brodę.

- Interesujące...

- Ee...naprawdę...- kręciła głową. Wydawała się teraz zmieszana, a jej policzki uroczo zapłonęły rumieńcem. Uśmiechnąłem się. - Podczas seksu mięśnie się rozluźniają, a ból łagodnieje...ustępuje...To świetne lekarstwo, zwłaszcza po wielogodzinnym siedzeniu za biurkiem.

Straszna z niej panna podpuszczalska...Musiałem ugryźć się w język, żeby nie palnąć, czy to propozycja. Trochę już ją znałem. Nie dała się zaprosić na randkę, a trajkota o seksie...Kusicielka, ale na samą myśl o tym...o niej...ból zelżał.

- Może wybiorę się potem na masaż...do mojego fizjoterapeuty.

- Dobry pomysł...

- Olivio...- zawołałem, kiedy się obróciła. Nie wiem, czy to, co powiedziała, miało być dla mnie zachętą, ale musiałem zadziałać. - A może masz ochotę wyjść w sobotę na imprezę...twoja przyjaciółka idzie z moim kolegą. Sam bym się nie wybrał, ale gdybyś chciała się przyłączyć...

Byłem namolny, ale jak długo można się czaić. Poza tym ile ja mam lat, żeby bawić się w szczeniackie podchody. Wiedziałem, czego chcę i uparcie do tego dążyłem. Wspólne wyjście na imprezę nie było moim marzeniem. Wolałem randkę we dwoje, ale lepsze to, niż nic...Miałem nadzieję, że skoro Hailey wybiera się z Mikiem, Olivia się zgodzi.

- Co to za impreza? Wychodzicie do klubu? - Ściągnęła brwi.

Potrząsnąłem głową.

- Nie. Kameralna impreza na Brooklynie...

- Na Brooklynie?!

Zaśmiałem się. Pewnie spodziewała się wystawnego przyjęcia na Manhattanie.

- Na Brooklyn Heights – sprecyzowałem.

- Jasne. Brooklyn Heights...OK. Skoro Hailey też się tam wybiera...

- Super – nie kryłem radości. - Podjadę po ciebie.

- Ninją czy limuzyną? Bo nie wiem jak się ubrać?

- Tak, żebyś ty się dobrze czuła...Dostosuję się.

Odpowiedziała uśmiechem. Byłem wniebowzięty. Już dawno serce nie waliło mi tak mocno. Co ona ze mną robiła? Podpuszczalska czarownica rzuciła na mnie jakiś urok...


You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz