Rozdział 13: Chuck

2.7K 316 0
                                    

Nie mogłem przestać myśleć o naszym pożegnaniu...Minęło kilka dni, a to dalej wierciło mi dziurę w głowie. Zachowanie Olivii było dziwnie. Sądziłem, że się zaprzyjaźniamy. W tym momencie nie liczyłem na więcej. Ale ona nagle stała się tak oschła, że poczułem jakby ktoś wylał mi kubeł zimnej wody na głowę. To faktycznie ostudziło wszelkie moje romantyczne zapędy...

Panna podpuszczalska. Tak mógłbym ją określić. Raz paraduje przy mnie w tych swoich seksi obcisłych spódniczkach, stroi miny, trzepocze rzęsami, innym razem kompletnie mnie ignoruje...

I znowu to samo...Upuściła teczkę z dokumentami. Ależ miała pecha – teczka była otwarta i kartki rozsypały się na podłogę...Co za straszliwy zbieg okoliczności...Zaświtała mi myśl, żeby ruszyć tyłek i pomóc jej pozbierać te cholerne kartki, ale...wstałem i zacząłem się gapić. Oparłem dłonie mocno o blat i prawie zadławiłem się śliną, gdy na klęczkach, z wypiętym tyłeczkiem zaczęła zbierać akta...

To chyba najseksowniejszy tyłek jaki widziałem w życiu...No prawie...To ten typ, który lubiłem, ostatnia posiadaczka takich atutów przedziurawiła mi serce na wylot.

Ogarnęła mnie taka fala gorąca, że musiałem zdjąć marynarkę i poluzować krawat.

„Uff...na cholerę mi ten krawat" - należało wyswobodzić się z tych przytłaczających więzów, bo za chwilę bym się udusił...Cisnąłem go za siebie podczas gdy ona cały czas, w tej samej, gorącej pozycji składała dokumenty w teczkę...Bezlitosna kobieta. Naprawdę poczułem, jak mięśnie pod moją koszulą się napinają i dotknąłem ręką karku, by upewnić się, że spływa ze mnie pot...Co gorsza, właśnie doświadczałem tego drugiego, dotkliwszego napięcia, które niemal rozsadzało mi spodnie, gdy akurat Olivia gwałtownie zerwała się na nogi i obróciła się twarzą do mnie. Odruchowo pochyliłem się nad jakąś umową, żeby nie było, że świdruję ją wzrokiem jak obłąkaniec...

Posłała szeroki uśmiech w moim kierunku i wróciła za biurko, a ja niemal zszedłem na zawał. Próbowałem się skupić nad jakimś cholerstwem i nerwowo stukałem długopisem w blat, kiedy ocknął mnie jej wkurzony ton. Chyba odebrała prywatny telefon.

- Nie będziemy w kontakcie, bo się razem w jednym nie zmieścimy, Tony! Zrozum to wreszcie cyniczny dupku!

Zaimponowała mi...Moje brwi podskoczyły w szczerym zdumieniu.

Poderwałem się z miejsca i ruszyłem w jej stronę.

- No proszę...Potrafisz dać upust emocjom...- przyznaję, że wyobraźnia mnie ponosiła i nie trudno było to wyczuć w moim tonie, który zwykł się obniżać zawsze, gdy byłem podniecony. Nie wiem, jak mogłem wierzyć w to, że kiedykolwiek mógłbym przyjaźnić się z tą panną, kiedy tak boleśnie pragnąłem ją posiąść, najlepiej tu, natychmiast, w każdej możliwej pozycji...- Co się stało? - dorzuciłem, gdy zbyła mnie prychnięciem.

- Nie twoja sprawa! - Jej lodowate spojrzenie w okamgnieniu sprowadziło mnie na ziemię.

Hm...Co ją kurwa ugryzło...Cóż. Kto by zrozumiał kobiety?

Hormony buzowały i krew w moich żyłach krążyła szybciej niż zwykle. Nie potrafiłem nad tym zapanować. Byłem wściekły.

- Może jednak powinnaś ubierać się do pracy...skromniej. Garnitur był OK – palnąłem lekkomyślnie.

W ciszy usłyszałem, jak wciąga powietrze.

Zakołysała biodrami, obeszła biurko i stanęła na wprost mnie, zaledwie kilka kroków ode mnie. Gęsia skórka pokryła moje ciało, gdy obejmowała mnie wzrokiem. Zachowywała się, jakby w ogóle nie obeszło jej to, co powiedziałem przed chwilą. Jej pewność siebie intrygowała mnie jeszcze bardziej.

- Oczywiście szefie – zaśmiała się figlarnie.

Stałem przez moment w lekkim rozkroku, z rękami w kieszeniach, demonstrując jej moją stanowczość. Po kilku sekundach, w milczeniu wróciłem do swojego gabinetu i zawiesiłem wzrok na widoku za oknem.

Nim zająłem miejsce, przy moim biurku dostrzegłem Olivię. W ręku trzymała pudełko.

- Co to? - spytałem, pomimo iż wiedziałem, co stanowi jego zawartość.

- Oddaję. I proszę, żebyś więcej nie robił mi takich prezentów. - Zostawiła pudełko z biżuterią na moim biurku i natychmiast skierowała się do siebie.

- Noś sobie, co chcesz. Mam to gdzieś, jest mi to obojętne – oznajmiłem, wobec czego na moment przystanęła.


You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz