Rozdział 36: Olivia

2.1K 319 6
                                    

- Hailey...Przepraszam, ale nie mam dziś ochoty się spotkać...Fatalny dzień...Mam ochotę walnąć się na kanapę z paczką chipsów, ciastkami i butelką wina...I nie myśleć, nie gadać...po prostu się wyłączyć...

Czułam się głupio, spławiając Hailey, ale nie chciałam zarażać jej moim podłym nastrojem.

- Kochana rozumiem...ale to nie brzmi najlepiej...Na pewno nie chcesz się wygadać? Jesteś jeszcze w pracy? Może podjadę po ciebie i pojedziemy na drinka?

- Przed chwilą wyszłam z biura...Idę w stronę metra...

- No dobrze. Nie będę naciskać. Powiedz tylko czy wszystko OK z Chuckiem?

Zawahałam się. Przed oczyma mignął mi obraz z rana, gdy nazwał mnie Julią...

- Chyba tak...Mamy tu niezły pierdolnik. Chuck opuszcza fundację, a ja nawet nie wiem co ze mną...Mieliśmy o tym dziś pogadać, ale latał od spotkania do spotkania i tyle go widziałam...

- Uff... A więc chodzi o pracę. Bałam się, że coś nie tak między wami. Słuchaj. Nie martw się na zapas. On na bank ma na ciebie jakiś plan.

- Wiem...wiem. Tylko chciałam mu powiedzieć...o wiesz czym...Chciałabym mieć to już za sobą.

- Leć do domu, zrób sobie kąpiel, walnij się z winkiem na kanapę i odpocznij. Jutro też jest dzień.

Zaśmiałam się. Hailey była mi bliższa niż rodzina. Doskonale wiedziała, czego mi trzeba. Byłam dziś tak znużona, że o mały włos, a przysnęłabym w metrze.

Zrobiłam jeszcze szybkie zakupy w osiedlowym sklepie i nie zważając na pozostawiony przeze mnie przed weekendem bajzel, udałam się prosto do łazienki. Po kąpieli poczułam się trochę lepiej. Wskoczyłam w wygodny dres i rozejrzałam się po pokoju.

- Cholera – skrzywiłam się.

Nie byłam pedantką, ale ten bałagan to było zbyt wiele. Upchnęłam część ubrań do szafy i dopiero wtedy rozsiadłam się na łóżku. Pół butelki wina potem, zapchana ciastkami i chipsami...przebudziłam się w środku nocy. Nakryłam się kołdrą i odpłynęłam.

******

Około siódmej obudził mnie głośny dźwięk komórki. Odebrałam, nie patrząc, kto dzwoni.

- Olivia...- ten znajomy głos sprawił, że gwałtownie poderwałam się z miejsca.

- Adrien...- wyszeptałam.

Nie miałam z nim kontaktu od co najmniej dwóch lat i to była jedna z najlepszych rzeczy, jaka mnie w życiu spotkała.

- Cieszę się, że jeszcze pamiętasz moje imię...siostrzyczko.

- Darujmy sobie uprzejmości – syknęłam. - Czego chcesz?!

- Twoja mama jest w szpitalu...Przeszła zawał. Jest przytomna, ale jej stan jest...kiepski. Chciałaby cię zobaczyć, dlatego dzwonię.

Łzy natychmiast nabiegły mi do oczu. Zeskoczyłam z łóżka.

- Mama! - pisnęłam.

- Tak siostrzyczko...Lavender jest chora...Bardzo chora.

- Podaj adres. Będę niedługo.

- Świetnie. Do zobaczenia na miejscu.

Ubierałam się w pośpiechu. Byłam tak zdenerwowana, że dopiero w taksówce przypomniałam sobie, iż mogę dziś nie zdążyć do pracy. Wysłałam Chuckowi enigmatycznego SMS-a, by uniknąć rozmowy wypełnionej rzewnym płaczem. Ale dioda telefonu mignęła w mgnieniu oka.

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz