Rozdział 18: Olivia

2.6K 328 3
                                    

Coraz bardziej szarmancki Chuck Butler to coraz bardziej niebezpieczny Chuck...Specjalnie go prowokowałam i o dziwo obyło się bez głupiej gadki. Panował nad sobą. Ale widziałam onieśmielenie na jego twarzy...Cholera! Ten jego magnetyczny urok...Czaruś i łajdak to niebezpieczna mieszanka...

Zawahałam się, gdy zaprosił mnie na imprezę. Cały czas biłam się z myślami. Jakaś część mnie chciała dać temu szansę, poznać go lepiej, ale gdy analizowałam to wszystko, nie widziałam w tej znajomości większych perspektyw. Pochodziliśmy z odmiennych światów, nie lubiłam jego snobistycznego towarzystwa i nie potrafiłam wyobrazić siebie na tych sztywnych przyjęciach, z pretensjonalnym, sztucznym uśmiechem, w których musiałabym brać udział, gdybym stała się częścią jego życia...Poza tym intuicja podpowiadała mi, że Chuck skrywa jakieś tajemnice. Tak, to nie rokowało poważnie...Ale romans? Byłam pewna, że zapamiętałabym ten romans do końca życia!

Znowu przeglądałam się w lustrze. Nie byłam wysoka, niska też nie, ale parę sztuczek pomagało mi podkreślić atuty mojej urody, którymi niestety nie były długie nogi. Cóż, ideałów nie ma, a zgrabna, okrągła pupa trochę równoważyła inne niedociągnięcia, choć gdybym miała wybrać, to postawiłabym jednak na nogi. Wskoczyłam w ciemne, obcisłe jeansy z wysokim stanem, które świetnie wysmuklały moją sylwetkę. Biały crop top i sneakersy w tym samym kolorze odjęły mi kilka lat, ale skoro Chuck stwierdził, że mam się czuć swobodnie, to niech pozna mnie w takim właśnie, zwykłym, niewymuszonym wydaniu. Co z tego, że impreza odbywała się na Brooklyn Heights, które słynie z eleganckich kamienic i ich majętnych właścicieli...Spodziewałam się, że będę się wyróżniać, ale nie zamierzałam się tym przejmować.

Upięłam włosy nisko na karku, żeby nie potargały się podczas jazdy na motocyklu i niespiesznie zeszłam do Chucka, który czekał na dole od kilku minut. Czułam się dziś trochę jak licealistka.

Na widok Chucka w myślach oblizałam wargi. W podartych jeansach, białym T-shircie i skórze wyglądał zadziornie i niegrzecznie. Jego bujne włosy były rozburzone niemal perfekcyjnie. Ale najbardziej urzekał mnie jego oślepiający uśmiech. Poczułam lekkie zdenerwowanie, gdy w milczeniu taksował mnie wzrokiem. Moją niewyszukaną prezencję uzupełniały teraz spocone ręce i suche usta.

- W takim wydaniu cię jeszcze nie widziałem...- niski ton głosu dał mi do zrozumienia, że podobam mu się w takiej wersji.

- Zbyt zwyczajnie? - spytałam z przekąsem.

Pokręcił głową.

- Naturalnie...świeżo...- westchnął. - A te jeansy...to znaczy twój tyłek w tych jeansach...Zrobisz furorę. Nie opędzisz się od wielbicieli – zbliżył się do mnie, objął mnie w talii i wbił we mnie roziskrzony wzrok. Niemal zakręciło mi się w głowie. - Ale nie martw się, mała...Będę twoim bodyguardem.

Ostatnie słowa zaakcentował tak teatralnie, że wybuchnęłam śmiechem.

- Jedźmy – pociągnęłam go w stronę motocyklu. - Zróbmy trochę zamieszania wśród snobów...

- Nadajemy na podobnych falach – rzucił, zakładając kask.

Po chwili odpalił silnik i pomknęliśmy na Brooklyn Heights.

Zaparkowaliśmy na chodniku przed wejściem stylowej kamienicy z czerwonobrunatnego piaskowca. Wjechaliśmy na ostatnie piętro, gdzie przywitał nas znajomy Mike'a. Towarzyszyła mu młoda, wyższa od niego o co najmniej głowę, skąpo odziana dziewczyna, wyglądająca jak modelka.

- To impreza tematyczna? Jakiejś hawajskie party? - spytałam rozbawiona, zerkając na kilka innych dziewczyn w równie skąpych strojach, szortach ledwo zakrywających tyłek i górze od bikini lub w jakimś mikro topie, z dodatkami w postaci piór, kwiatów i diamencików.

You Only Live OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz