Część Bez tytułu 31

258 2 0
                                    

Miron

To już ten dzień. Nareszcie. Czekałem na niego odkąd się poznaliśmy. Dzisiaj ta mała złośnica zostanie moją żoną. Na samą myśl szczerzę się jak idiota. Mam nadzieję, że po wczorajszej akcji nie wywinie mi żadnego numeru. W sumie może ją spróbuję dzisiaj udobruchać śniadaniem. Zawsze to może ją zmiękczyć. Jest dopiero szósta rano. Maleńka powinna jeszcze chwilę pospać. Wezmę szybki prysznic, w międzyczasie każę załatwić chłopakom jakiś ładny bukiecik. Niech myśli, że jest mi przykro. Chociaż nie tylko jej zrobiłem wczoraj na złość. Sam plułem sobie w brodę, że jestem taki stanowczy. Osobiście miałem ochotę nie dać jej w ogóle spać w nocy. Zrobić jej taki maraton, że poza tym, że byłaby niewyspana to jeszcze cała obolała. Ale nic straconego. Dzisiaj już jako Pani Baccartii będzie cała moja. I to już do końca swojego życia.

Zadzwoniłem do Piotrka, żeby załatwił mi jakiś bukiecik z lilii... A sam poszedłem pod prysznic. Nie mogłem przestać się dzisiaj szczerzyć. Muszę zacząć robić grobową minę, bo ta moja mała czarownica zaraz będzie wiedziała, że coś się święci. W sumie głupek ze mnie, bo wczoraj właściwie jej się wygadałem. No, ale nawet gdyby nie dam się jej już wycofać. Co to, to nie.

Zdecydowałem, że dzisiaj mojej maleńkiej zdecydowanie przyda się typowo włoskie śniadanie. Colazione, czyli po włosku śniadanie, takie na słodko z mocną kawą powinno być dzisiaj dla mojej Maleńkiej idealne. Dam jej oczywiście wybór. Długo nie czekając zabrałem się za wyrabianie ciasta. Upiekłem bułki z makiem, serem, marmoladą. Nawet z jabłkiem się znalazło i coś w stylu straciatello – z kawałkami czekolady. Zrobiłem jej kawę, żeby postawić ją na nogi, wiem, że ją uwielbia. Piotrek przyniósł mi duży bukiet kwiatów. Wyrobiłem się ze wszystkim akurat jak moja Maleńka weszła do kuchni. Nawet nie wiem, kiedy ten czas zleciał, ale była już prawie ósma rano. Akurat tyle czasu, żeby zjeść i zebrać się do Wisły. Tam, zanim wezmą ją w obroty wszystkie stylistki i cała reszta tych ludzi i uszykują ją do ślubu chwila minie.

Fabio i Kaśka powinni być na miejscu przed nami. W zasadzie wszyscy goście powinni być w hotelu, zanim przyjedziemy. Jej mama i brat byli już wczoraj wieczorem. Zresztą tak samo, jak Easton z moją ciotką. Matwiej z Zoją mieli dzisiaj z samego rana wyjechać do Wisły. Wczoraj miał jakieś jeszcze spotkanie w Katowicach. Aron dołączył wczoraj do żony. A Franek z Bianką i chłopakami powinni już być w drodze. Te dwa małe szatany Błażej i Borys też będą mieli co robić. Zatrudniłem animatorkę. Do tego dmuchany zamek, klauna i kilka innych atrakcji dla dzieciaków. Jak pójdą spać to animatorka będzie miała za zadanie pilnować ich w pokoju. A Franek z Bianką na spokojnie będą mogli się z nami pobawić.

Alia usiadła naprzeciwko mnie na wysepce i nie wiedziała co się dzieje.

– Kochanie dla kogo to wszystko? Mamy gości? Mówiłeś, że dzisiaj wyjeżdżamy?

– Bo wyjeżdżamy. A Tak w ogóle to dzień dobry Maleńka. - Dałem jej buziaka nachylając się przez blat. - Miło mi Cię widzieć. A co do jedzenia, to dla nas. W sensie dla mnie, dla Ciebie i dla Bola.

– A co z Fabim? Nie został na noc tutaj?

– Nie. Już wyjechał. Miał jeszcze coś do załatwienia po drodze. A Bolo jedzie z nami.

– No to, co dobrego nam zrobiłeś?

– Włoskie śniadanie. Mam nadzieje, że przypadnie Ci do gustu.

– Oj kochany bardzo mi przypadło do gustu. Uwielbiam od czasu do czasu zjeść na śniadanie takie słodkości.

– No to bardzo się Cieszę. Maleńka, tu masz jeszcze kwity. Tylko nie gniewaj się już na mnie.

– A jednak masz w tym jakiś interes. Pomyślę jak Ciebie jeszcze ukarać, ale jak na razie jesteś na dobrej drodze do udobruchania mnie. A gdzie Bolo?

PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz