Zanim mogłam o czymś pomyśleć, krzyknęłam i zbiegłam po schodach. Zachowywałam się jak kobieta z psychiatryka.
- Mamo! - krzyknęłam. Cholera, zachowuję się jak ośmiolatka, która właśnie oglądała straszny film, a teraz jest zdenerwowana i ma gęsią skórkę.
Przeskakiwałam po dwa stopnie na raz, dopóki nie dotarłam na pierwsze piętro. Byłam trochę zaskoczona widokiem mojej mamy i faceta, którego nie znam przy drzwiach. Byli pogrążeni w rozmowie, gdy usłyszeli mój krzyk.
Gapili się na mnie. Naprawdę nie jestem szalona i nie marnuję czasu mojej mamy.
- Mamo! T-tam j-jest d-duch! On jest obrzydliwy, on zjadł wrony... - Strumienie łez spływały po moich policzkach, owinęłam ramiona wokół mojej zdumionej mamy.
- Lucinda! Co ty do cholery mówisz? - Moja mama syknęła na mnie, zabierając moje ramiona. Patrzyła na już mokrą koszulę. Zajęczała i spojrzała na mnie jakby mówiła 'lepiej bądź grzeczna, albo zabiję cię za wprawienie mnie w zakłopotanie'.
- P-potwór jest na górze po schodach, w g-głównej sypialni - jąkałam się, moje ręce drżały. Widziałam tylko jego krwawe oczy i jego jedzącego głowę wrony.
Moja mama po prostu przewróciła oczami i spojrzała z powrotem na mężczyznę, z którym rozmawiała chwilę temu. Jego oczy były bladoniebieskie, a włosy brązowe, wargi były rozciągnięte w uśmiechu, kiedy mama odwróciła się do niego.
- Dzieci - zaśmiała się, a mężczyzna zachichotał. Spiorunowałam ją moim łzawiącym wzrokiem.
- Tak, masz rację, Louisa. Ta dziewczyna jest taka jak moja córka. Taka aktywna. - Rzucił szybkie, przenikliwe spojrzenie w moją stronę i wrócił do mojej mamy.
- Oh, muszę już iść. Mam dużo rzeczy do zrobienia w domu. I witamy w okolicy. - Wychodząc, błysnął mojej mamie flirtującym uśmiechem.
- Do widzenia. - Moja mama kręciła za nim tyłkiem, uśmiechając się słodko. Zachichotała jak pieprzona uczennica, która dostała pokazujący wszystkie zęby uśmiech od crush'a.
- Mamo - jęknęłam, a ona odwróciła się do mnie ze zirytowaną twarzą.
- Lucinda, co to do cholery, co to?! Chcesz żeby nasi sąsiedzi myśleli, że jesteś szalona? - zapytała, każde jej słowo było splecione ze złością. Już miałam coś powiedzieć, ale ona mnie wyprzedziła.
- A jeśli jest to żart, albo dowcip, sprawię, że wrócimy do naszego miasta, wtedy nie musiałam pracować! Nie będę wracać i patrzeć na dwulicową twarz twojego ojca.
- To nie jest żart! - krzyczę - Potwór jest na górze, je wrony! Niektóre leżały martwe na podłodze. On nawet zapytał, czy chcę odrobinę! - Moja mama po prostu pokazała mi swoją zirytowaną twarz. Och, pieprzyć to.
- W porządku. Pozwól mi zobaczyć czy to jest prawda. - Przeszła koło mnie i wspięła się na górę, a ja za nią. Mogę powiedzieć, że była zdenerwowana, powinna być, ponieważ to co powiedziałam było prawdą.
Kiedy dotarłyśmy na drugie piętro, idziemy prosto do drzwi sypialni, moje serce uderzało głośno w mojej piersi. O Boże.
Moja mama otworzyła drzwi, ukryła mnie za nimi, ale byłam zaskoczona, kiedy usłyszałam jej śmiech i chichot na widok przed nią.
- Naprawdę, Lucinda, nie ma tu potwora!
Nieśmiało spojrzałam na widok przed nią, żeby zobaczyć czystą podłogę, żadnych martwych wron leżących na podłodze i żadnego potwora na suficie. Zmarszczyłam brwi w zmieszaniu i zaskoczeniu.
- Ale był tam! Przysięgam! - broniłam się, podczas gdy moja mama po prostu przeszła obok mnie i zaczęła iść w kierunku skrzypiących schodów.
- Słuchaj, Lucy, chciałabym zatrzymać się i porozmawiać z tobą o twoim tak zwanym 'potworze', ale mam dużo do rozpakowania, więc zostaw mnie w spokoju! - krzyknęła i zaczęła iść w dół po schodach, kołysząc biodrami.
Śledziłam ją, próbując dogonić.
- Mamo! To co mówię jest prawdą! - wołałam, a ona wskazałam na mnie palcem.
- Nie, Lucy, mam już dość. Więc dlaczego nie zostaniesz tam podczas, gdy ja kupię rzeczy. Hmm? - Zanim opuściła dom wzięła portfel i kluczyki od samochodu z blatu i wyszła.
Przewróciłam oczami. Suka. Następnie poczułam coś zimnego na szyi, to coś sprawiło, że moje ciało drżało ze zdenerwowania. Słyszałam oddech. Mały, zimny wiatr wiał przy moim uchu, a to sprawiło, że przez mój kręgosłup przeszło mrowienie.
- Ona ci nie wierzy, czy wierzy?
Moje oczy rozszerzyły się, zdałam sobie sprawę, kogo to głos. Ten głos, to głos potwora.
- K-Kim jesteś? Dlaczego tu jesteś? - jąkałam się - Dlaczego jesteś w naszym domu?
Zachichotał.
- Najwyraźniej popełniłaś błąd - powiedział swoim chrapliwym, demonicznym głosem. - Powinienem zapytać o to ciebie. Czemu jesteś w moim domu? - wysyczał.
- T-Twoim domu? - wyjąkałam, wciąż zbyt nieśmiała, żeby stanąć twarzą do demona. Oczyściłam gardło, bądź odważna, powiedziałam sobie, muszę wiedzieć. - Ale kupiliśmy go, jest teraz naszą własnością.
Zachichotał. Miałam zacząć rozmowę jeszcze raz, kiedy poczułam coś zimnego i ostrego pod szyją. Pozwoliłam sobie na drżący jęk, wiedząc, że to co trzymał było nożem.
- Nie próbuj być odważna albo stracisz głowę, kochanie - wyszeptał do mojego ucha, dzięki czemu wszystkie włosy na moim ciele stanęły.
- C-Czego ode mnie chcesz? - zapytałam, ale on nie odpowiedział. Zauważyłam, że nie ma już ostrego noża, odwróciłam się, aby zobaczyć nicość. To sprawiło, że mój oddech przyśpieszył, moje serce prawie wyskoczyło z piersi. On odszedł. Gdzie on jest? Zrobiłam krok do tyłu. Ale gwałtownie zatrzymałam się, kiedy poczułam coś mokrego pod moimi stopami.
Plusk!Spojrzałam w dół, na kałużę krwi, pochodzącą z drzwi łazienki. Ciężko oddychając na widok krwi rozprzestrzeniającej się wszędzie napełniającej zimną, czystą podłogę. Krzyknęłam ze strachu, zanim zdałam sobie sprawę, że zemdlałam, dzięki czemu cały mój świat stał się ciemny i pusty.
CZYTASZ
Hex [h.s.] tłumaczenie pl
FanfictionŻeby złamać klątwę trzeba zabić tego, kto ją rzucił. okładka: @anarchyofstyles zwiastun: @BoundToLove Najwyższa pozycja oryginału: #51 w Fanfiction Najwyższa pozycja tłumaczenia: #66 w Fanfiction