Rozdział 59

1.8K 177 129
                                    


Cholera.

Oboje zaczęliśmy się gapić na siebie przez kilka sekund, aż zaczął kroczyć do mnie z wielkimi krokami. Jego twarz była twarda, a jego piercing wystarczał, by zrobić dziury i w mojej twarzy.

Potykając się, upuściłam z obawy telefon, który bezgłośnie upadł na miękki stolik do kawy.

- Wstań. - syknął, gdy nie wstałam. - Powiedziałem, wstań! - ryknął, gdy chciałam zwiać, ale złapał mnie za koszulę, przez co kołnierz mnie dławił.

Harry rzucił mną na bok, przez co moja twarz uderzyła o podłogę. 

Zapłakałam z bólu, dotykając policzka, czy został posiniaczony czy też mocno potłuczony.

Dźwięki kroków na chwilę ucichły.

Nagle zostałam przyciągnięta i myślałam, że to Harry, ale był to Niall.

Dojrzałam współczucie w jego oczach i wiedziałam z jakiego powodu. 

- Idź szybko na górę, Lucinda. - powiedział, podając mi kule. Zabrałam je i bez wahania ruszyłam po schodach.

Potem usłyszałam, jak Harry krzyczał gdzie jestem. 

Pobiegłam do pokoju, w którym spałam, adrenalina pędziła w moich żyłach.

Zamknęłam drzwi, blokując je, gdy Harry wciąż krzyczał na dole.

Bicie serca przyspieszało z każdą sekundą, która minęła.

Nie powinnam używać telefonu. Nie powinnam była. 

Podskoczyłam w powietrzu, gdy usłyszałam coś zerwanego poniżej.

Co to było?

W domu panowała cisza, można było usłyszeć upadającą pineskę.

Starałam się normalnie oddychać, obawiając się że Harry wpadnie tu i wyłamie drzwi.

Wielka cisza nie pomagała uspokoić moich nerwów, to tylko pogarszało sprawę.

- Kto ci kazał użyć telefonu Horana?

Rozejrzałam się szybko, odwracając się i widząc go, że stoi za mną.

On tu był przez cały czas? A-Ale jak?

Głośno przełknęłam ślinę, gdy powoli i boleśnie, zmniejszał między nami dystans.

Moje usta otwierały się i zamykały wiele razy, ale byłam niezdolna do utworzenia zdania.

- Pozwól, że powtórzę jeszcze raz. - mruknął, a jego ramię wzniosło się ponad moje. 

Cofnęłam się, a moje plecy uderzyły o zamknięte drzwi.

- Kto ci kazał użyć telefonu Horana?

- N-nikt.

- Kłamca.

Moja szczęka opadła, gdy zobaczyłam czarny bicz w jego prawej dłoni. Wiedziałam, że to niemożliwe, ale to było w ogniu. Nie zauważyłam tego wcześniej, a moja buzia wyschła na sam widok tego.

Bicz diabła.

- Powiedz mi prawdę, Lucinda. Kto ci kazał? Czy to była Grace?

Potrząsnęłam głową, dysząc, gdy uderzył biczem o moje lewe udo. Krzyknęłam, gdy moje udo paliło jak piekło, a szczególnie, gdy płomienie splamiły mi skórę.

- Odpowiedz mi!

- N-nie, to nie ona. Zrobiłam t-to sama. - wydukałam.

Zacisnął szczękę, złapał za ręce i ciągnął za sobą. 

Hex [h.s.] tłumaczenie plOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz