Lucinda's Pov
- Lucinda -zajęczał, zamykając oczy, kiedy zaczął całować moją szyję i szczękę. Dreszcz ciągnął w dół mojego kręgosłupa, co utrudniało mi oddychanie, gdy ssał mój czuły punkt.
- Jęcz dla mnie, kochanie. - szeptał, gdy czułam jego zimną rękę pod moją koszulą.
Jęcząc, przyciągnęłam jego twarz, przyciskając usta do jego, przez co zajęczał.
Uczucie jego ust złączonych z moimi było niedopisania. Otworzył moje usta, nasze języki walczyły o dominację, o władzę nad drugim. Wygrał. Przerywając pocałunek, zaczęłam składać pocałunki na jego szczęce, dzięki czemu dostałam jego miękki jęk.
Wkrótce jednak mnie zatrzymał, łapiąc mnie za brodę i podnosząc głowę do góry.
- Otwórz oczy, Lucinda. - rozkazał, czego też posłuchałam.
Jego zielone oczy wpatrywały się prosto na mnie.
- Harry - uśmiechnął się.
- Hej, kochanie - następnie pochylił się i znów mnie pocałował. Zamknęłam oczy i nie chciałam odpuszczać. Wtedy uczucie zniknęło, przez co zmarszczyłam brwi.
Cicha atmosfera zmieniła się w hałaśliwą.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam balony urodzinowe w kolorach różnego rodzaju. Odwróciłam się, widząc małe dzieci, w wieku trzech może czterech lat, biegające z balonami w rękach i z uśmiechami na twarzy.Spojrzałam w prawo, a tam siedzieli ludzie, jedząc pod namiotem. Byli uśmiechnięci i machali do mnie. Odpowiedziałam zmieszaną miną. Gdzie ja jestem?
- Lu - znajomy głos zawołał, a ja z rozszerzonymi oczami odwróciłam się w szoku.
- R-randy?
Uśmiechnął się i pobiegł w moją stronę. W momencie, w którym jego ramiona owinęły się wokół mnie, moje serce zatrzymało się.
- Oh, Lu - wyszeptał, całując moje włosy, zanim mnie puścił. Zmroziło mnie na miejscu, a jego niebieskie oczy były pełne radości. Nie było plam krwi na jego ubraniach lub urazów na ciele.
- T-ty żyjesz. - wymamrotałam w szoku. Zmarszczył brwi, zanim się roześmiał.
- Czy wszystko w porządku, kochanie? Stało się coś złego? - pyta, biegnąc dłonią w górę i dół po moim ramieniu, jakby to miało dodawać mi otuchy. Efekt był całkiem odwrotny.
- Lucy! Randy! - oboje odwróciliśmy się w stronę, z której przyszedł głos. Byłam bardziej niż zszokowana, gdy zobaczyłam, że stoją tam mama i tata.
- Mamo? Tato? Co wy tu robicie? - zapytałam zdezorientowana.
- Lucinda, przyjechaliśmy, żeby świętować jej urodziny. - mama się uśmiechnęła, a ja byłam zdezorientowana, jak zwykle.
- Co? - odwróciłam się, gdy usłyszałam czyjś pisk. Nie, to nie może być.
- Lucy! Hej! - Ruby machała do mnie, a obok niej stała matka. Prawie zemdlałam.
Dlaczego Ruby i jej mama żyją? Jestem martwa? Co tutaj do cholery się dzieje?
- Tutaj idzie, kochanie. - Randy uśmiechnął się i pochylił, otwierając ramiona, jakby czekał, żeby kogoś uściskać. Wtedy moje oczy dostrzegły małą dziewczynkę z brązowymi włosami i niebieskimi oczami, która biegła do nas.
Zachichotała, gdy Randy przytulił ją i pocałował w policzek. Wtedy zrozumiałam.
- Powiedz "hej" do mamusi, skarbie. - powiedział Randy, a dziewczynka pomachała małą dłonią do mnie.
CZYTASZ
Hex [h.s.] tłumaczenie pl
FanfictionŻeby złamać klątwę trzeba zabić tego, kto ją rzucił. okładka: @anarchyofstyles zwiastun: @BoundToLove Najwyższa pozycja oryginału: #51 w Fanfiction Najwyższa pozycja tłumaczenia: #66 w Fanfiction