Ogarnąłem się trochę. Tak mi się przynajmniej wydawało. Nie mogłem pić codziennie. Tym bardziej że niedługo odbije się to na moim organizmie, przez co zawalę treningi. Na to nie mogłem sobie pozwolić. Ograniczyłem się do picia tylko w weekendy. Tak na początek, bo nie potrafiłem zrezygnować z alkoholu z dnia na dzień. Skupiałem się na treningach. Spędzałem na boisku więcej czasu niż inni. Dostałem szansę na zmianę drużyny. Oczywiście, że z tego skorzystałem. Będę zarabiał dobre pieniądze. Więcej meczów i rozpoznawalność. W końcu realizowałem swoje plany. Spełniałem marzenie i nie pozwolę zepsuć tego jakiejś głupiej dziewczynie.
W weekendy chodziłem do klubu. W tej kwestii niewiele się zmieniło. Spotykałem się z wieloma dziewczynami. Z żadną na dłużej. Krótki flirt, seks i powrót do swoich codziennych obowiązków. Miałem się dobrze. Lepiej niż ostatnimi czasy. Czułem, że wszystko wracało do normy. Planowałem zrobić remont swojej części domu, skoro zamierzałem zostać u rodziców na stałe. Chciałem coś tam zmienić. Zapewne nie będą mieli nic przeciwko.
Miles wyznaczył sobie cel pilnowania mnie. Przyczepił się jak rzep psiego ogona. Miałem go dość. Nie potrzebowałem wsparcia moralnego. Nawet nie szukałem kolegów. Radziłem sobie sam. Nie potrzebowałem się nikomu zwierzać. Wcześniej byłem bardziej towarzyski. Lubiłem spędzać czas ze znajomymi, ale po rozstaniu Cassie wielu z nich się ode mnie odwróciło. Może przesadziłem, ale zauważyłem zmianę w ich zachowaniu. Kpili ze mnie. Nie potrzebowałem otaczać się takimi ludźmi. Poza tym to nie ja stałem w miejscu, a oni tkwili w tej samej drużynie, do której trafili po szkole, żeby tylko trenować w wolnej chwili. W końcu będą musieli iść do pracy, a wtedy mnie będą oglądać w telewizji podczas ważnych meczów. Pokażę im fuck you.
– Po co to robisz? - Spojrzałem na Milesa.
– Też kiedyś coś straciłem.
– Coś?
Nie rozumiałem go. Chociaż nie miałem ochoty na zwierzenia. Co mnie obchodziło jego życie? Czemu w ogóle uznał, że chciałem cokolwiek o nim wiedzieć? Ludzie byli dla mnie tylko dobrym dodatkiem do imprezowania. Zazwyczaj gadałem z kumplami o meczach, samochodach, ale nie o dziewczynach ani ich problemach. Miles wybrał sobie złego spowiednika.
– Przyszedłem tutaj dwa lata później niż ty.
– I co? Nie ty jeden jesteś w drużynie starszy.
W naszej drużynie byli goście w różnym wieku. Tak samo, jak w szkole. Trafiali do nas nawet pierwszoroczni. Nie widziałem w tym nic dziwnego. Wszyscy mieliśmy równe szanse. Wystarczyło je tylko dobrze wykorzystać, ale on to wiedział. Trener truł nam o tym każdego dnia. Miałem dość jego gadek motywacyjnych, ale potrafił też zjechać nas jak szmaty za kiepskie rozgrywki. Wtedy tęskniłem za gadkami motywacyjnymi.
– Zawaliłem dwa lata przez dziewczynę, która zginęła w postrzale.
Nie spodziewałem się takiego wyznania, ale w ogóle mnie to nie ruszyło. I co z tego? Nie on jeden miał ciężkie przeżycia. Wielu ludzi musiało się podnieść po gorszej tragedii. Poza tym każdemu z nas wydawało się, że problemy innych są mniejsze, ale to nieprawda. Każdy z nas inaczej znosił cierpienie. Więc jeśli Milesowi wydawało się, że jego wyznanie sprawi się, że poczuję się lepiej, to był w ogromnym błędzie. Mogłem użalać się, nad czymkolwiek chciałem i uznać to za osobistą tragedię, mimo że inni mieli gorzej. Jeśli kumpel liczył na współczucie, to źle trafił. Nie byłem gościem do tego zdolnym. Nie tylko teraz. Po wypadku mamy Holdena nie pocieszałem go. Po prostu byłem. Po śmierci rodziców Cassie zrobiłem dokładnie to samo. Nic więcej.
– Ma być mi przykro? - Uniosłem brew.
Jeśli liczył na moje zwierzenia, to się nie doczeka. Nie był moim dobrym znajomym, żebym opowiadał mu o swoim życiu. Starałem się nie gadać z nikim na ten temat. Po co? Ludzie potrafili tylko wykorzystywać nasze słabości. Właśnie dlatego lepiej było się nie uzewnętrzniać. Poza tym już zawiodłem się na dwójce ludzi, których kiedyś uważałem za przyjaciół.

CZYTASZ
PRZEGRANI. Historia Jamiego.
RomancePRZEGRANI: 1. Cassie i Holden. 2. Historia Jamiego. Przyjaźń niewiele znaczy, gdy pojawia się kobieta. Zmienia postrzeganie wielu rzeczy i miesza w głowie. Upija do tego stopnia, że zapominam, co jest najważniejsze. Jeden błąd zmienił wszystko... ...