Nie rozmawiałem z Chrisem do kilku tygodni. Zająłem się swoimi sprawami i spotkaniami z Karen. Dziewczyna zawróciła mi w głowie. Chciałem spędzać z nią każdą wolną chwilę, co było wariactwem. Brat też niewiele czasu spędzał w domu. Podejrzewałem, że było mu ciężko po powrocie i miał do uporządkowania wiele rzeczy. Sam przyjazd tutaj nie załatwił wszystkiego. Chris musiał znaleźć sobie pracę. Chociaż szło mu kiepsko. Słyszałem też, że szukał mieszkania, bo nie zamierzał zostać w domu rodzinnym. Jednak upewniłem się, że zostanie w mieście. Nie mógł kolejny raz zniknąć. Liczyłem na to, że będziemy widywać się na niedzielnych obiadkach u rodziców.
– Wiesz, że mama Holdena nie żyje? - Spojrzałem na brata.
Nie wiedziałem, czy rodzice opowiadali mu o czymkolwiek, ani czy go o tym poinformowali. Przecież Holden był moim przyjacielem i pojawiał się w naszym domu prawie codziennie. Rodzice na pewno opowiadali Chrisowi, co u niego. Jeśli ze sobą rozmawiali. Brat nie wyglądał na zaskoczonego. Zapewne spodziewał się tego, że Pani Anderson umarła. Wiedział o wypadku. Wyjechał z miasta, jakiś czas później.
– To ja spowodowałem wypadek – odezwał się po dłuższej chwili, przyglądając mi się dokładnie.
– Co?
O czym on pieprzył? Jaki wypadek? Chwilę zajęło mi, zanim zrozumiałem, co miał na myśli. Nie chciałem przyjąć do siebie tej wiadomości. To by wyjaśniało, dlaczego wyjechał z miasta chwilę po tym, jak policja zaczęła interesować się zaginięciem samochodu naszego ojca. Uciekał! To dlatego rodzice wściekali się, gdy dopytywałem o Chrisa. Ukrywali przede mną, co się stało.
– Odsiedziałem swoje.
Nie wierzyłem. Latami zastanawiałem się, czy policji udało znaleźć się faceta, który sprawił, że Pani Anderson straciła życie. Odebrał mojemu przyjacielowi matkę. Zniszczył mu życie. Chciałem, żeby osoba odpowiedzialna za wypadek dostała najwyższą karę ze względu na Holdena. Złagodziłoby to trochę jego ból. Nawet przez chwilę nie podejrzewałbym o to swojego brata. Czułem się okropnie. Wcale nie pocieszyło mnie, że Chris odbył swoją karę. On i rodzice okłamywali mnie latami, a przecież chodziło o mojego przyjaciela.
– Dlaczego rodzice nic nie powiedzieli?
Ukrywali przede mną prawdę latami. Przecież Holden był moim przyjacielem. Nawet nie wyobrażałem sobie, jak się czuł. Na pewno wiedział, kto spowodował wypadek jego mamy. Czy był na mnie zły? Zastanawiałem się, czy uwierzy, gdy powiem mu, że dopiero teraz, gdy Chris wrócił, poznałem prawdę, bo rodzice ją przede mną ukrywali.
– Nie wiem.
– Wiedzieli?
To niemożliwe. Jak mogłem nie zauważyć, że coś było nie tak? Próbowałem dokładniej przypomnieć sobie, co się wydarzyło tamtego cholernego dnia. Niestety pamiętałem tylko ogromne zamieszanie. Policja ustaliła, że ktoś spowodował wypadek autem Nelsonów, który skradziono dzień wcześniej. Nie byłem pewny, którego dnia zniknął Chris.
– Tata tak. Nie jestem pewny, co do mamy.
Zastanawiałem się, czy Holden wiedział, kto spowodował wypadek. Gdyby tak było, znienawidziłby mnie i Nelsonów. Czułem się okropnie. Nie wiedziałem, jak się zachować. Było mi żal przyjaciela. Przez głupie zachowanie mojego brata stracił matkę, kobieta, która powinna uczestniczyć w jego życiu. Odeszła zbyt młodo. Przez lata chłopak spędzał czas z ojcem, który go nie chciał. Facet zapewne zaopiekował się synem tylko z poczucia obowiązku.
– A Holden? - Patrzyłem na brata.
– On mnie znalazł i zmusił do przyznania się.
Co? Chyba się przesłyszałem. To nie mogła być prawda. Chris był durniem. Byłem w stanie wytłumaczyć wypadek, ale nie ucieczkę z miejsca zdarzenia. Powinien pomóc Pani Anderson. Nie była obcą kobietą, chociaż nawet takiej osoby nie powinien zostawić na śmierć. Może gdyby od razu wezwał pomoc, udałoby się ją uratować. Nie leżałaby przez lata w śpiączce z marnymi szansami na przeżycie. Przecież była przytomna w chwili wypadku.

CZYTASZ
PRZEGRANI. Historia Jamiego.
RomancePRZEGRANI: 1. Cassie i Holden. 2. Historia Jamiego. Przyjaźń niewiele znaczy, gdy pojawia się kobieta. Zmienia postrzeganie wielu rzeczy i miesza w głowie. Upija do tego stopnia, że zapominam, co jest najważniejsze. Jeden błąd zmienił wszystko... ...