Kara

143 3 0
                                    

Postanowiłem sprawić, że osoba przez której nie dopilnowanie całej sytuacji zabiło mi rodzinę. Brata, siostrę, wujka, tate, wszystkich, wszystkie dla mnie ważne osoby. Wstałem pocałowałem zimny policzek swojego brata i zamknąłem mu powieki... Ktoś musiał to zrobić. Niestety, padło na mnie nie dałbym Rady dłużej patrzeć na te oczy, ich brak, wnętrze jego czaszki , ogólnie jego ciało. Zakryłem go białą płachtą starając się nie okazywać emocji, pokazać jedynie kamienną bezuczuciową twarz.

Od wróciłem się od niego i udałem do reszty, stał tam ten kretyn, dłużej nie wytrzymałem i rzuciłem do niego krótko.

-U mnie o 15 w pokoju, dom na ul. Jastrzębiej, nie spóźnij się -i usiadłem na krześle. -Jak masz na imię? A i usiądź z boku, na krześle. -pokazałem na drugie krzesło, wykonał polecenie-Wiec? Jak masz na imię i ile masz lat?

Chłopak po dłużej ciszy odezwał się lekko zestresowany.

-M-michał... Mam 21 lat... -powiedział przerywając, doskonale zdawał sobie sprawę że nawet jedno moje słowo wypowiedziane do moich ludzi a już by nie żył, więc wolał uważać. To zrozumiałe.

-Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię -skłamałem ale na szczęście tego nie zauważył. Bo doskonale potrafię kłamać,teraz ta umiejętność przyda się jeszcze bardziej heh. Planowałem go najpierw poznać, co lubi i tym podobne, następnie się z nim zabawić a na sam samusieńki koniec go zabić z premedytacją, aby nikt nie zwrócił na to większej uwagi .

-Taaak, jasne -Powiedział uśmiechnalem się do niego, odwzajemnił to i też posłał swój uśmiech w moją stronę,brzydziło mnie to, chociaż muszę powiedzieć ma fajne zęby, może i ostre, ciekawi mnie to, czysta fantazja. Zostałem brutalnie wywrócony ze świata myśli, bo chłopak powiedział jedno słowo nic więcej, tylko tyle wystarczyło, abym poczuł co do niego uczucie zażenowania i chęci na plucia mu w ryj.

-Przepraszam... -powiedział ze smutnym wyrazem twarzy, po czym był cicho patrząc się na swoje dłonie. Mój plan zaczął się lekko po pieprzyć, muszę mu pokazać to, że nie musi mnie przepraszać... Nie teraz, potem przeprosi mi i wszystko wynagrodzi. W mój oryginalny własnoręcznie wybrany sposób. Wiedziałem, że zemsty dokonują się tylko osoby , które niczego nie umieją załatwić, tacy chcący uciec od bólu, ale wiedziałem też że do końca to nawet nie jest zemsta, bardziej wyrzucenie z siebie uczuć, w szczególności tych złych i negatywnych, niszczących mnie od środka, znienawidzonych przez mnie, tych najgorszych. Zjebanych, jakby to ująć jednym słowem. Chciałem się ich pozbyć. By móc w końcu poczuć się dobrze.... Po tym wszystkim co się wydarzyło.

Podszedł do mnie od tyłu Marcus, brat naszego lekarza, Marcus robił za typa od badania DNA, cząsteczek w organizmie, czasami za alkomat i przygotowanie zwłok, sprawdzenie ich, zbadanie, odwiedzenie się jak najwięcej o nich i ich kiedyś jeszcze żyjących właścicielach, pomagał również w kremacji ciał i przygotowań do pogrzebów, taki jakby pomocnik przy śmierci, po śmierci w sumie.

-Ejj szefie? -popatrzył się na mnie nachylając swoją twarz nad moją -Wszystko okej? -w rzeczywistości Marcus miał jeszcze jedno zadanie, był moim przyjacielem od najmłodszych lat, znaliśmy się już od ponad 10-ciu lat, dobrze, że przynajmniej on mi został
-Przepraszam , że dopiero teraz jestem ale byłem na misji i wróciłem dokładnie -spojrzał na zegarek-dokładnie 23-trzy minuty temu-hmmm, pół godziny temu, czyli musiał tak na prawdę jedynie wejść do domu i ściągnąć buty i kurtkę, był w kapciach, to jedna z trzech osób które mieszkały, tu na miejscu, bo nie mieli swojego własnego domu, mógł się tutaj czuć jak u siebie i dokładnie tak wlasnie sie czuł.

-Hej, nie przepraszaj, bo nie masz za co-powiedziałem mu, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu, które miał dosyć kościste -Ktoś cię w ogóle tam karmił? Jadłeś coś? -spytałem patrząc się mu w oczy.

-Można powiedzieć że tak-jego odpowiedź mnie nie zadowoliła, na szczęście tego nie zauważył, bo już by się uciszył i przepraszał, nie mnie tylko mojej osoby mającej rolę szefa.

Nagle do pomieszczenia wbiegł młody chłopak, w wieku do maksymalnie 10-siątego roku życia, spojrzał się na mnie przestraszony.

-Przepraszam, że przeszkadzam ale... -za nim wbiegła jego matka ze szklaną butelką w ręce, nie chciałem tego widzieć i mówić ale jego matka po utracie swojego męża i córki stała się chamska, opryskliwa, zacofana, zamknięta w sobie grająca rolę alkoholiczkia.

Kolejny Jeff the killer?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz